Nie byłam nigdy w Gorzowie. Ale na co dzień jestem w Łodzi. I widzę podwórka i skwery bez dzieci. Czy u Was ktoś bawi się na podwórkach?
Ja jestem z tych, co na byciu odkrywcą się wychowali. Bez plecaka, ale z siatką na ryby z rajstop babci. Z brudnymi nogami. Bez instrukcji robienia fikołków na trzepaku.Ale to może znak czasu: książka namawiająca do zabawy... Instrukcja zabawy. Niegrzeczny i rozbrykany, sentymentalny (?) powrót do ciekawych miejsc z czasów dzieciństwa. Sentyment jest oczywiście przefiltrowany przez zamiłowanie Moniki Grubizny do odważnej kreski, mocnych kształtów, zabawy czcionką. Bardziej on rozbrykany niż melancholijny. Ale zdjęcia robią swoje :)
Czy książka przekona dzieci? A może rodziców (nie tylko w Gorzowie;) do zgody na zbieranie doświadczeń w byciu odkrywcami?
Dziękuję autorce za książkę!
"1, 2, 3. Szukam! Moje miejsca w Gorzowie" Monika Grubizna
dzień dobry z Łodzi :)
OdpowiedzUsuńproszę o informację, gdzie można kupić tę książkę?
Dzień dobry :)
UsuńNie wiem czy ona do kupienia... Zapytam autorki. I dam znać.
Katarzyno :) Niniejszym donoszę (prosto od Moniki Grubizny), że książka (w ilości 3 ostatnich sztuk) jest dostępna u autorki. Polecam kontakt z nią na FB :)
Usuńdziękuję serdecznie za informację :)
Usuńa ja - choć aktualnie w Poznaniu - pochodzę właśnie z Gorzowa i ubolewam, że nie mam egzemplarza...
OdpowiedzUsuńPS widoczki robiłam, a jakże! w samym centrum miasta, gdzie tylko znalazłam jakieś miejsce przy drzewie :))
Więc książka jednak budzi sentymenty... Ciekawe jakie książki - przewodniki (potencjalnie) mogłyby stworzyć nasze dzieci...
Usuńbudzi! nie tylko przez te widoczki :) także mapka, spojrzenie na miasto i wspomnienie różnych miejsc :)
UsuńOlgo, książka jest dostępna u autorki (3 ostatnie sztuki). Kontakt - na FB :)
UsuńDziękuję! Napisałam wiadomość do Autorki :)
UsuńPotwierdzam :) W sprawie książki zapraszam na fb lub maila monika.grubizna@gmail.com
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
A ja się rozpędziłam i na FB napisałam :) Mam nadzieję, że może być i tak :)
UsuńObawiam się, że coraz mniej widuję zaludnione dziećmi, trzepakami i widoczkami podwórka - tym bardziej to sentymentalna sztuka. Wręcz podchody w Gorzowie :)
OdpowiedzUsuńNa spotkaniu podczas targów w W-wie była mowa o matkach, które nie lubią się, kiedy ich dzieci się brudzą (w kontekście książek i tworzenia kontra "czyste" multimedia i ich możliwości). Może to dzieci nie lubią się już brudzić?
UsuńDo tego dokłada się jeszcze strach...
Jestem ciekawa wobec powyższych jak będzie wyglądała taka książka za lat 20 :) I czy powstanie?
A książka Moniki Grubizny - to chyba fajny sposób na promocję miasta.
uwielbiają się brudzić. Mój syn uwielbiał z wracać z podwórka umorusany jak kot dachowy, uwielbiał tez wizyty w leśniczówce, gdzie kij był mieczem, strzałą, a szałas z patyków i liści zamkiem, norą, czymkolwiek...
UsuńAle masz rację, może to "wina" mam
Ja ogromną nadzieję pokładam w pokoleniu "naszych dzieci". Ogromną. Mam tylko nadzieję, że bezduszna i popadająca w miałkość edukacja nie odbierze im zapału do tworzenia ich własnej, ciekawej rzeczywistości. Ona oczywiście będzie dużo bardziej wirtualna, niż ta nasza, ale to nie odbiera fantazji (mam nadzieję)!
Maryś, ja nie obarczam winą matek.
UsuńZastanawiam się tylko nad strachem jako jednym z uzasadnień.
Dzieci - pewnie, uwielbiają się brudzić. Tylko dlaczego wiemy o tym my, a "poważni panowie", którzy biorą się za wielkopomne czyny niekoniecznie?
A edukacja... to już przy okazji podręczników. Nie zawsze jest bezduszna i miałka. Nie chcę generalizować,