Jest taka historia, którą zdecydowanie lepiej się czyta niż ogląda... I to własnie ta historia. To moje pierwsze wrażenie po lekturze nowej książki wydawnictwa Literatura, poświęconej Januszowi Korczakowi.
Czekałam na tę książkę z lekką niecierpliwością. Wiadomo, że po ogłoszeniu roku 2012 Rokiem Korczaka, na rynku obserwować będzie można sporo różnych "korczakowskich" realizacji. Beata Ostrowicka jest dość sprawną pisarką, której utwory trafią w zapotrzebowanie przedszkolaków i dzieci kilkuletnich (ten wycinek jej twórczości mamy "przetestowany"), wydawnictwo Literatura ma zaś określoną wizję jak książka dla dzieci powinna wyglądać. Co z tego wyniknęło?
Jest taka historia, którą słyszałem już wiele razy. To pierwsze zdanie opowieści, którą snuje Jasiek, 9-latek. Choroba i konieczność leżenia w łóżku, opiekująca się nim prababcia jest pretekstem do przypomnienia jej opowieści. Jasiek słyszał ją już kilka razy (co ma uzasadniać niektóre zwroty włożone w usta 9-latka), powtarza ją, a w trudniejszych momentach włącza się prababcia Frania. To z grubsza rys konstrukcyjny, na którym opiera się historia Domu Sierot przy ul. Krochmalnej i opowieść o pojawiającej się postaci Janusza Korczaka.
Historia prababci Frani - sieroty staje się sposobem na wprowadzenie kilkuletnich czytelników w świat, w którym mają poznać idee autora "Króla Maciusia I". Z naiwnej, dziecięcej perspektywy widzimy budynek sierocińca, a także postać Panadoktora (tak dzieci nazywają Korczaka) i Stefy Wilczyńskiej. Może stąd to rażące mnie i upraszczające ujęcie ich postaci?
A więc Korczak staje się "tatą", który wędruje nocą po sypialniach, uspokaja i budzi tych, którzy mogą się zmoczyć... Rozumiem, że to w jakiś sposób ma ułatwić dzieciom zrozumienie sytuacji, ale z drugiej strony - naiwność narracji Jaśka zostaje przełamana kilkakrotnie włożeniem mu w usta zdań typu: To był raczej dom niż "placówka opiekuńcza".
Moim dzieciom nie przeszkadzało to w lekturze, mnie jednak razi widoczna niekiedy niekonsekwencja konwencji i pewne uproszczenia.
Czyta się tę książkę wartko i płynnie. Jasiek przenosi się "w czasie" i dzięki wplatanym opowieścią prababci - razem z nim "zwiedzamy" Dom Sierot. To za jego pośrednictwem i małej Frani poznajemy reguły, które wprowadził Korczak: obowiązki i prace (dyżury), w których każde dziecko brało udział, skrzynkę na listy, prośby i petycje; zeszyt dla tych, którzy chcieli się bić...
Jest tutaj humor i ciepło, "anegdoty" bliskie życiu dzieci, bo i Jasiek przekłada wszystk,o co słyszy o Panudoktorze na swoje doświadczenia. Tylko po co do tej prostej, urokliwej opowieści dodawać już natrętnie dydaktyczne hasła: Korczak - "przyjaciel dzieci", "przyjaciel niedorosłych ludzi", "dorosły z duszą dziecka", "twórca nowoczesnych koncepcji wychowawczych", "organizator wzorcowych placówek opiekuńczych"?!
To babcia recytuje te epitety, a Jasiek powtarza i "układa sobie w głowie". Zgrzyta mi to i przypomina powieści produkcyjne okraszone duchem socrealizmu.
Patrząc na 6-latka i 4-latkę widzę, że bardziej wartościowe jest ta opowieść, którą mogą przełożyć na swoje życie - konieczność spisywania umowy w przypadku dziecięcych wymian (żeby uniknąć nieporozumień), sąd koleżeński (bo Michał i Tymek mnie zaczepiali i śmiali się ze mnie...), możliwość pisania do gazetki o wydarzeniach ważnych dla dzieci (a nie tego, co za istotne uznają dorośli)...
Oprócz faktów z Domu Sierot narracja przypomina o książkach, które stworzył Janusz Korczak (i dla dzieci - z biblioteki Jaśka, i dla dorosłych - z biblioteki babci Frani) i o jego prawdziwym nazwisku, a także o wszystkim, czym Pandoktor się zajmował. Ciekawe jest to, że opowieść o praktyce i prowadzeniu Domu Sierot zmierza do pokazania go jako autora audycji, odczytów, bohatera artykułów... Zmierza także do tego, czego obawiają się dorośli mówiąc o Januszu Korczaku - do okrucieństwa wojny, getta i ostatniego marszu na Umschlagplatz.
"Jest taka historia" jest jednak książką potrzebną. Bo przybliża dzieciom postać Janusza Korczaka. Bo tacy Jaśkowie i takie "prababcie Franie" żyją w realnym świecie. A obok jest mnóstwo miejsc, które były świadkami historii. Jeśli zechcemy posłuchać, znajdą się Ci, którzy zechcą opowiedzieć. Banalne?
Dziękuję wydawnictwo Literatura za udostępnienie książki.
3 komentarze:
Witam
Polecam tę recenzję na swoim blogu:
http://bajdocja.blogspot.com/2012/02/prosba-twojego-dziecka-janusz-korczak.html
Mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciwko temu ;-)
Pozdrawiam.
"Buba" :) Linkowanie i cytowanie jak najbardziej możliwe.
PS. W stopce: Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Attribution-NoDerivs 3.0 Unported.
Dzięki ;-)
Dokleiłam link do książki w wydawnictwie.
Pozdrawiam :-)
Prześlij komentarz