2 grudnia 2017

Hurra, są święta!




A więc nadchodzą te straszne, okropne Święta – powiedział knur. – Święta  to śmierć. Jeśli wsadzą cię do ciężarówki, to kiedy tylko samochód się zatrzyma, otwórz drzwi i uciekaj ile sił w nogach.

I tak właśnie zrobił Rufus. Tylko dlaczego Święta miały być takie straszne? Dlaczego oznaczały śmierć?





Już pierwsza karta tegorocznego „książkowego ” kalendarza adwentowego od Wydawnictwa Zakamarki sygnalizuje, że tym razem będzie to nietypowa i zaskakująca narracja. Ta opowieść dotykać będzie innej perspektywy świątecznych przygotowań niż te do której przywykliśmy. 

Zamiast „ludzkiego” świata (choć dalekiego od banału i od ikonicznego - komercyjnego - obrazu Świąt,  pokazywanego w pozostałych książkach „adwentowych” Zakamarków) -  pojawiają się  zwierzęcy bohaterowie.   I to nie w cudzysłowie „kostiumu literackiego”, bo prosiak, kot i para myszy (oraz pozostałe postaci) zyskują własny głos.


„Hurra, są święta!” o dość przewrotnym tytule (zważywszy na tajemnicę „strasznych” Świąt, którą próbuje rozwikłać główny bohater) jest także wyjątkowa w sposobie potraktowania kanonicznych świątecznych motywów (choćby Mikołaj nigdzie nie nazwany z imienia staje się z perspektywy prosiaka „wściekłym gospodarzem w czapce” – synonimem zagrożenia i traumy).Wyjątkowość tej książki opiera się także na wyraźnym, literackim odwołaniu do  jednej z najbardziej znanych baśni braci Grimm – „Miejskich muzykantów z Bremy”.  A kontekst tej baśni dodatkowo wzmacnia wymowę tej humorystycznej i  ciepłej, ale i i podszytej ironią, i oskarżycielskiej  narracji wobec „ludzkiego” traktowania istoty życia.

„Miejscy muzykanci z Bremy”, jak pisze o nich najbardziej wnikliwa tłumaczka  Grimmów, Eliza Pieciul – Karmińska to nie tylko humorystyczna baśń  o sile przyjaźni i mocy współpracy, ale i mocno ironiczna „zawsze aktualna baśń o miejskich etatach, uchodźcach i rynku pracy”* (bardzo polecam sięgnięcie do całego tekstu omawiającego niuanse translacji i wynikające z tego nowe znaczenia www.pracowniawyrazu.amu.edu.pl).

Tak jak w  opowieści Grimmów, tak w książce Ulfa Nilssona mamy zwierzęcych bohaterów, których poznajemy w momencie tułaczki i poszukiwania miejsca  do spokojnego życia. Filozofujący Prosiak, który ucieka z transportu do rzeźni, kocica bez imienia (które zyskuje dzięki nawiązanej relacji) i bez rodziny „która się zgubiła” trafiają do opuszczonego i niepotrzebnego (a także przeznaczonego na zniszczenie) starego domu. Tam przewodnikami po nim i ludzkich zwyczajach będzie para myszy, z zaskakującą niespodzianką  (prawie) w finale opowieści o istocie Świąt Bożego Narodzenia.  




Zabawne, pełne dowcipu perypetie zwierząt związane z koniecznością oswojenia nowego miejsca, poukładania sobie życia na nowo w obcych i egzotycznych realiach  mają swoją dodatkowe drugie (a może i trzecie) dno. Prosiak Rufus z mruczącą Kici-Kici i cennym wsparciem, niepozornych, mysich Peterssona i Anderssona organizują i porządkują przestrzeń, która staje się pretekstem do poszukiwań  rytualnych „okienek” z kalendarza adwentowego. Ich zaskakujące potraktowanie jest  jedną z wielu okazji  do pytania o to, co jest istotą świąt w „ludzkim” świecie – cały czas obecnym jako tło, drugi plan, kontekst rozmów i działań zwierząt, walczących o swoje miejsce.

- Ludzie mają tę wadę, że nie rozumieją, że zwierzęta potrafią myśleć. 
Może myślimy inaczej, ale jednak to robimy. 
Bo w środku jesteśmy tacy sami – powiedziała Kici Kici.


„Hurra, są święta!” jest iskrzącą się, humorystyczną opowieścią o przygotowaniu do Świąt, które mają być miłe i podczas których nikt nie będzie smutny, albo zdenerwowany albo … zjedzony. Mądry i dobry Prosiak ucząc się czytać  „ludzką” książkę pt.  „Święta  w naszym domu”  uczy się po swojemu, ze swymi towarzyszami obrzędowych czynności związanych z Bożym Narodzeniem  i zwraca uwagę czytelników na ich umowność oraz istotę tego, co się za nimi kryje.


Ta bajka to nie tylko książka  dla wegetarian (i wegan), ale i taka narracja, która potrafi  z gracją i subtelnie pytać o sens istnienia w ogóle. I to sens życia ludzkiego (polecam fragmenty o burzeniu i budowaniu wciąż na nowo…).

Opowiada ona w przewrotny sposób i o rytuałach świątecznych, ale i o umiejętności radzenia sobie i wspierania,  o byciu razem, o otwartości i radości z prostych rzeczy. „Hurra, są święta” to także opowieść o  rodzinie i trudach życia w niej, o radości o i tym, jakie faktycznie te „Święta  w naszym domu” mają być . O tym, czy ważna jest ich „podręcznikowa” kanoniczność, zgodnie z wyprodukowanymi przez rynek wyobrażeniami, czy może sam fakt, że choć w prezentach „trwa, masło i nic” to komuś chciało się je zapakować…

A potem otwierali prezenty! I jak szeleścili!
–  W mojej paczce są trzy źdźbła trawy – zdziwiła się Kici Kici.
– A w mojej… nic! – Anderson  był naprawdę zdumiony. – Kto to zapakował? Ale i tak się cieszę!
– Podzielę się z Tobą źdźbłami. Wesołych Świąt!
Wtedy Rufus poczuł to całym sobą. Dzika nachyliła się do niego.
– Zrobiliśmy pyszne świąteczne jedzenie – powiedziała. 
– Kici Kici wymyśliła, do czego używa się garnków. (…)
– Jakie mamy piękne dzieci! I kota, i myszy! 
Wesołych Świąt, kochaniutka!

(…)
Rufus się uśmiechnął. Urodziło się tylko jedno dziecko. Ale jak dorośnie, 
będzie kimś wyjątkowym i wielkim.
Potem Rufus wyszedł do ogrodu. Było już ciemno. 
Popatrzył na gwiazdy, które migotały na niebie.
– Hurra, są Święta! – zawołał.





* „Miejscy muzykanci z Bremy” – zawsze aktualna baśń o miejskich etatach, uchodźcach i rynku pracy, Eliza Pieciul-Karmińska [http://pracowniawyrazu.amu.edu.pl/?p=643]

„Hurra, są święta” tekst: Ulf Nilsson, ilustracje: Emma Adbåge, tłumaczenie: Marta Wallin. Wydawnictwo Zakamarki, 2017.


Brak komentarzy: