Do dziś pamiętam to uczucie, kiedy niedługo po 10-tych
urodzinach przestałam umieć się bawić. Nie potrafiłam już wierzyć, pomimo
usilnych próśb młodszego rodzeństwa, w zwielokrotnione, bajkowe scenariusze. Dotarło
do mnie, że żyję teraz już tylko w jednym świecie. Może było to uczucie suche i bolesne , może rozczarowujące, a może to była tylko konstatacja "tak już jest". Ale ten
moment - to wrażenie – wróciły do mnie
podczas lektury „Roku, w którym nauczyłam się kłamać”.
Powieść Lauren Wolk rozgrywa się w scenografii lat 40-tych
XX wieku i wśród odległych ech II wojny światowej. Jednak
to czego dotyka jest dziwnie współczesne i bliskie nawet mnie, która swoje dwunaste urodziny
ma już dawno za sobą.
Narratorka opowieści – dwunastolatka, Annabelle relacjonuje nam „ten ważny
moment” – swojej inicjacji w realność,
swoją utratę niewinności, obdarcie ze złudzeń w sprawiedliwy porządek świata z
jakiejś nieokreślonej perspektywy czasowej. Robi to subtelnie i bez narzucania – nazywania
tego, czego dwunastolatka czy jej rówieśnik nie mają w swoich zasobach wyobrażeń o świecie. Zastanawiałam
się czy ta książka dedykowana nastolatkom nie jest przypadkiem bliższa tym, którzy jakiś hipotetyczny
półmetek życia mają już sobą. Annabelle,
z jakiegoś powodu, mówi o tym przełomowym momencie z tej właśnie - dorosłej - perspektywy.
Ale to właśnie tam, w Wilczym Jarze, nauczyłam się mówić
prawdę; tamtego roku, zanim skończyłam
dwanaście lat: prawdę o tym, przed czym
nie da się uciec. A nawet uciekać nie wolno. Choćby nie wiadomo jak silna
była pokusa, by tak właśnie zrobić.
(…)
Ale wiatr zawsze rozpraszał moje słowa niczym cienie chmur –
jakby bardziej od tego, kto je usłyszał, liczyło
się po prostu to, że je wypowiedziałam.
I tak było dobrze”
Niech nie zniechęca Was hasło „II wojny” – to nie jest książka
historyczna. Czyta się ją (prawie) na jednym wdechu. Może swoją strukturą, mimo
niewinnych i sielankowych dekoracji, przypomina thiller. A może raczej historię o nastoletnim wchodzeniu w
świat. Nagle w idealnym i spokojnym
świecie zjawia się niepasujący element – nowa bohaterka „z miasta”, zesłana „za
niesubordynację”, która burzy ten, zdawałoby się, poukładany świat.
Przypadkowo, a może i nie – staje się „iskrą”. A po pożarze wprawdzie świat nadal
może zachwycać, ale to my wszyscy będziemy już na niego patrzeć inaczej (na ile wystarcza nam ta historyczna prawda?)...
Historia Annabelle to opowieść o mechanizmach i naturze świata, w którym żyjemy my i nasze (coraz
bardziej odrębne) dzieci. To relacja z pierwszej konfrontacji ze złem
rozpisanym na bohaterów dnia codziennego, doświadczenie (bo chyba nie „przygoda”, choć
powieść świadomie buduje napięcie i rozwija linię narracyjną pomiędzy kolejnymi
wypadkami) niemożności wiary w niezależną sprawiedliwość. To historia trochę szkolna (w każdej społeczności
znajdzie się figura prześladowcy), trochę
o sennym prowincjonalnym miasteczku, gdzie pod wpływem prowokacji (przypadkowej?
) budzą się potwory: nienawiści,
polowania na wroga – „innego”, zbyt łatwych podziałów, a także kłamstw, dzielonych
na te „złe” (szkodliwe) i te „z dobrymi
intencjami”. To także opowieść o dorosłych
i ich drogach.
„Rok, w którym nauczyłam się kłamać” to może i powieść
inicjacyjna, ale zdecydowanie bardziej jest pytaniem o naturę zła i człowieka,
a może bardziej: człowieka wobec zła. Może to książka - apel? Jest kalejdoskopem postaw ludzkich, relacją z
tego, jak dwunastolatka powoli zyskuje świadomość o świecie, w którym żyje. Co ważne,
nie jest w tym samotna, choć decyduje, że to jej samodzielna praca. I tak, jak jej powieściowi rodzice mogą jej jedynie towarzyszyć, tak ja
mogę jedynie oferować swoje „bycie” wchodzącym w życie dzieciom – ich odkrywaniu
prawdy: zło istnieje. „Rok, w którym nauczyłam się kłamać” to dobra okazja do
tego, żeby być wspólnie wobec pytania o odwagę, by wspólnie stanąć po stronie słusznej sprawy: wierze w człowieka. Mimo wszystko.
"Rok, w którym nauczyłam się kłamać" tekst: Lauren Wolk, tłumaczenie: Sebastian Musielak. Wydawnictwo Dwie Siostry, 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz