23 października 2012

Księga dźwięków



Nieduża, kipiąca od dynamicznej, dowcipnej kreski, pełna hałasów, przewidywalnych odgłosów i niespodziewanych dźwięków książka dla maluchów. Wysmakowana, nie-oczywista, świetna zabawa dla małych i dużych.


Tytuł książki jest wielce znaczący. Choć skromna formatem, bogata w swojej zawartości. Na "księgę" składa się ponad 100 stron z tym, czego możemy się spodziewać: jak robi kotek, a straż pożarna, kaczka, zegarek? A także z tym, co dorosłym może sprawić pewną trudność: jak robi butelka, a mama, szpinak, kontakt?! I ślimak?!

"Księga dźwięków" uświadamia, że świat dokoła jest ich pełen. To idealna książki na czas oswajania  sztuki mówienia. To także dowód na to, że zabawa w odgłosy może przynieść niespodzianki. To książka - wyzwanie dla dorosłych. Trzeba wznieść się ponad poziomy oczywistości i przygotować, że zabawa w szukanie dźwięków będzie miała swój ciąg dalszy...  
Wartością samą w sobie są świetne ilustracje i ich dowcip. Prosta, dynamiczna kreska. Nasycone kolory, dawkowane ze eleganckim umiarem. Eleganckie, uczące jak mądrze (bez kiczu!) bawić najmłodszych. Dowcipnie, nowocześnie, obrazem - o dźwiękach.












 „Księga dźwięków” tekst i ilustracje: Soledad Bravi.  Wydawnictwo Dwie Siostry. 

8 komentarzy:

Mamiczka pisze...

Widzę, że Księga Dźwięków ma sporo fanów :)

poza rozkładem pisze...

Coraz więcej :)

Unknown pisze...

Księga cudna jest, dla mnie to najlepsza teraz zabawa z 10 miesięczną córką, dla niej chyba też :) lubimy wilka, sowę i ducha. jedną stronę niestety musiałam zalepić :( nie podoba mi się jak robi szpinak......

poza rozkładem pisze...

No co Ty... Cenzura?
Ja wczoraj zabawiałam 1,5 roczną pannę "Księgą dźwięków" - przy szpinaku (my też lubimy, choć już jakoś bez ogromnego entuzjazmu) na "bleee" było "nieeee". I sama sobie wyrobiła opinię ;)

Rozumiem, że jeszcze przed (?) rozsmakowaniem nie chcesz córki zniechęcić :)

Unknown pisze...

No patrz, jak to dzieciństwo socjalistyczne wychodzi ;)no automatem zrobiłam cenzurę.... biję się w pierś, nie za mocno żeby masła nie zrobić :)

blog świetny, mam już całą listę prezentów świątecznych a jeszcze nie przeczytałam wszystkiego :)

Anonimowy pisze...

moja córka ją uwielbia, jednak minusy są następujące: jest już milion razy klejona, szpinak akurat cała rodzina uwielbia, gniazdko nie przypomina w ogóle gniazdka, a "kreska" jaką jest narysowany dzidziuś, to daleko idąca interpretacja, póki co 18 mieś. córka nie ogarnia co to jest :-)

poza rozkładem pisze...

Faktycznie kontaktowi przydałaby się "translacja" ;)...
My też z tych "szpinakowych" - a książka jednak budzić może uwielbienie... Fajnie, że ma szansę je zdobyć.

Młoda Mamma pisze...

Zawsze mozna przeczytac " szpinak robi mniam mniam " :)