Za kilka dni wręczenie nagród polskiej sekcji IBBY. W sieci możecie znaleźć listy książek "najlepszych z najlepszych" - jak mówiła tydzień temu w Niedzielnym Poranku Radia RDC* Beata Jewiarz (polecam!).
Od jakiegoś czasu mówię "sprawdzam" i wędruję sobie przez nominacje. Pierwszy w przywołanej rozmowie pojawił się "Praktyczny Pan", "dostrzeżony" w dwóch kategoriach. Jak powiedziała w audycji Tatiana Audycka - Szatrawska z IBBY: Piękna książka - hołd złożony modernizmowi. I designowi z lat 50-tych i 60-tych. Jej dodatkowym atutem ma być to, że bohater stylizowany jest na postać z francuskich filmów Nowej Fali (hm...). Smaczek dla znawców sztuki. Co znajdą w niej kilkulatki?
"Praktyczny Pan" jest przyjemnie i starannie wydaną książką, która może sugerować, że to pozycja z rodzaju książek obrazkowych. Zaskoczeniem dla mnie była jednak "przyrastajaca" objętość tekstu i nierówny rytm ilustracji towarzyszących opowieści. To, co najczęściej widać to wysmakowane wnętrza, których zadaniem jest "opowiedzieć" bohatera. W tle pojawia się "wielkomiejski" pejzaż (ach ta stolica i jej ambicje!). Obraz dodaje do tekstu swoje skojarzenia, tonując nieco jego naiwność i oczywistość. A przede wszystkim jest puszczeniem oka do dorosłych. Nad głowami dzieci.
Czym jest jeszcze "Praktyczny Pan"? Przewidywalną (adresowana raczej do dorosłych) historyjką na służbie idei, jak fajnie jest być spontanicznym, wyluzowanym gościem tarzającym się z dziećmi na trawie albo choć nieco mniej wyluzowanym wielbicielem kotów. W kontrze tego ideału mamy tytułowego praktycznego pana, wielbiciela arkuszy kalkulacyjnych Excela, planowania i tego, co "potrzebne".
Oprawa graficzna dopowiada do tej charakterystyki to, co przede wszystkim odbiorą dorośli: główny bohater to rasowy przedstawiciel dobrze uposażonej klasy średniej, singiel ze stolicy, wielbiciel Mondriana, wzornictwa złotych lat 60-tych, dobrze zorganizowanego życia skupionego na efektach i sobie samym. Całe „napięcie dramatyczne” sprowadza się do realizacji pomysłu o zakupie (pożytecznego) kota i związaną z tym koniecznością „wejścia w relację”.
Jak się można domyśleć praktyczni (samotni) panowie miewają problem z bliskością (skoro mają poukładane życie i wysmakowane wnętrze własnego apartamentu?!), a gwarancją szczęścia, odstawienia „xanaxu” w bajkowej wersji i „wzięcia głębszego oddechu” jest posiadanie mruczącego przyjaciela. Prosta, ładnie podana recepta na szczęście. Dla kogo?
Starałam się sięgnąć "bardziej" i zobaczyć więcej w tej książce. Ale.... albo jestem za mało "poukładana", albo jednak brakuje mi spontaniczności, by dostrzec w niej głębszą opowieść "o przyjaźni", cenną dla kilkulatków. Na podstawie życiowych doświadczeń zakładam, że to raczej grupa, która potrafi czerpać garściami drobne, życiowe radości.
Ładny ten „Praktyczny pan”. Tylko kto będzie o nim pamiętał za kilka lat, kiedy zmieni się obowiązująca, modna estetyka?
Jak pisał o tej książce, w ostatnim "Magazynie Świątecznym" (ach, te mechanizmy promocyjne...) Juliusz Kurkiewicz: Końca historii możemy się domyślić – ta przekorna opowieść to pochwała otwartości na innych i (nie tylko międzyludzkich) relacji nadających sens życiu. Mnie najbardziej ujęło coś, co dziecięcym czytelnikom prawdopodobnie umknie – zapis samotnego, starokawalerskiego życia.
Współczesność udowadnia jednak, realność nie jest ani przewidywana, ani tak oczywista, a kot nie jest wystarczającym lekiem na to, by starego kawalera przekonać do lubienia innych. Proponuję więc - za Dorotą Wellman - jednak wysłać Jarosławi Kaczyńskiemu "Dezyderatę" Maxa Ehrmanna, żeby czytał i brał do serca; a Krystynie Pawłowicz - duże opakowanie Positivum i paczkę krówek mordoklejek...
* zapis audycji Niedzielny Poranek Radia RDC i rozmowę znajdziecie >>> tutaj
„Praktyczny Pan” Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Adam Pękalski. Wydawnictwo Bajka, 2016.
15 komentarzy:
Też uważam, że "Praktyczny Pan" to nie książka dla dzieci, tylko dla dorosłych. Skoro jednak dla dorosłych, czemu tu tak dużo ilustracji..? Forma piękna, z treścią gorzej.
ach, ależ dorośli też mogą sobie po-patrzeć... Nie o ilość ilustracji chyba chodzi :) A o to, co "duzi" majstrują ponad głowami "małych". Po co?
Z tą ilością obrazków chodziło mi o to, że z definicji książki obrazkowe są przeznaczone dla dzieci (choć oczywiście są chlubne wyjątki jak książki I.Chmielewskiej,ale ta książka niestety do tej kategorii nie należy). Generalnie problem w tym, że nie wiadomo kim ma być odbiorca tej książki, bo przecież samotny kawaler nie będzie szukał remedium na swoje problemy wśród książek na półce dla dzieci
to tym razem ja nie zgadzam się, że "z definicji" książka obrazkowa (hmm... czyli co?) jest przeznaczona dla dzieci, choć tak, w zdecydowanej większości adresowana do nich;
A "nie wiadomo kim ma być odbiorca tej książki" - to jedna z bardziej rzucających się w oczy konstatacji przy lekturze tej książki.
Tosia, choć jest dzieckiem, "Praktycznego Pana" uwielbia;)
Ja nie mogę się pozbyć skojarzeń z "Wynalazcą" Jean-François Martina.
TosiMama - nie wykluczam takich przypadków i roszczę sobie prawa do jedynie słusznej oceny;
Agnieszkagg > a skąd skojarzenia z Wynalazcą, który specjalizował się w "hurraoptymizmie"? To chyba zaprzeczenie "Praktyczego Pana"?
Moje skojarzenia budzi głównie punkt wyjścia obu opowieści. W „Wynalazcy” bohaterem jest także w gruncie rzeczy bardzo uporządkowany samotny mężczyzna („stary kawaler”?), którego dni są powtarzalne (w poniedziałek planuje, we wtorek...., a w niedzielę odpoczywa; jeden wynalazek na tydzień, 52 w ciągu roku). Otoczenie niby inne, ale Wynalazca też mieszka w wystylizowanym wnętrzu, gdzie wszystkie sprzęty do siebie pasują. Porządku życiowego i domowego nie zakłócają na dłużej nawet spektakularne niepowodzenia konstruktorskie. Chaos wprowadza dopiero zamówienia na maszynę zmieniająca milionerów w miliarderów. Nawet drobne atrybuty są zbliżone, kawa na stoliku, jako symbol drobnej przyjemności, obrazy na ścianach dopasowane stylistycznie do reszty mieszkania, miejsce do pracy (biurko w jednym wypadku, deska kreślarska w drugim) wybijające się na pierwszy plan pomieszczenia. Oczywiście z obu książek płyną zupełnie różne przesłania. Tylko ja raczej nie mówiłabym o „hurraoptymizmie”, który dla mnie jest optymizmem na wyrost i nieuzasadnionym, może nawet trochę szalonym. Moim zdaniem Wynalazcy bliżej chyba raczej do spokojnego szczęścia stoików.
poza rozkladem> tak, chodziło mi oczywiście o to, ze książki obrazkowe (tam gdzie jest przewaga ilustracji nad tekstem) są zazwyczaj adresowane do dzieci. Książki obrazkowe, gdzie adresatem jest dorosły, to jednak wciąż nisza.
To ja w temacie starych kawalerów pozostanę przy Panu Kuleczce. Nie ma tam może wysmakowanych wnętrz, ale jest mnóstwo miłości i wewnętrznego spokoju :)
>> Agnieszkagg - bardzo intrygujący Twój trop i przyglądanie się analogiom. Nie mam pod ręką w tej chwili książki, żeby wiarygodnie wejść w polemikę, ale... z tego co pamiętam, "hurraoptymizm" jest cytatem z tekstu książki (czy nie? hulajnoga...); a stoicyzm - hmmm sam proces powstawania maszyny dla milionera daleki był chyba od stoickiego spokoju...
Sama wynalazca wydaje się nie-poszukującym szczęścia i ukojenia, a świadomym,że jego pochłaniające-niepraktyczne zajęcia są jego podstawowym warunkiem.
Co "scenografii" i rekwizytów - tak, masz rację. Czy dopatrujesz się tu inspiracji dla zobrazowania "Praktycznego PAna"? Polemiki (?) z tym tekstem (kultury, a więc i stroną wizualną)?
> Bazyli
Pan Kuleczka jest jednak zdecydowanie innym przykładem "kawalera"... Powiedziałabym, że mniej "ziemskim" ;) i realnym (i nie chodzi tutaj o gadającą muchę czy Pypcia), a bardziej metaforyczną postacią...
Jak mi się wydaje - słuszne są tropy duchowe w widzeniu Pana Kuleczki.
>Poza rozkładem - sprawdziłam, pojawia się "hurrajnoga" w finale.
"a stoicyzm - hmmm sam proces powstawania maszyny dla milionera daleki był chyba od stoickiego spokoju.."
Oj daleki, daleki. Wytrącił Wynalazcę z jego rytmu, wprowadzając niepokój i chaos, w którym nie czuł się szczęśliwy.
"Sama wynalazca wydaje się nie-poszukującym szczęścia i ukojenia, a świadomym,że jego pochłaniające-niepraktyczne zajęcia są jego podstawowym warunkiem."
Podoba mi się taka interpretacja.
" Czy dopatrujesz się tu inspiracji dla zobrazowania "Praktycznego PAna"? Polemiki (?) z tym tekstem (kultury, a więc i stroną wizualną)?"
O inspiracje należałoby zapytać autorów "PP". Nie czuję się uprawniona do takich sugestii. Polemika? Tak, uważam, że niezależnie od tego, czy było to zamierzone, czy przypadkowe, w warstwie treści "PP" polemizuje z postawą opisaną w Wynalazcy i przez to obie książki uzupełniają się, pokazując dwie strony takiego modelu życia, jakie przypadło w udziale obu panom. Może nadinterpretuję, ale wspólnie mówią nam: jeśli znajdujesz spełnienie i szczęście, to świetnie; jeśli ta satysfakcja jest pozorna, to zmień to, nawet, jeśli zburzy to twój spokój.
>Bazyl - jakoś nigdy nie patrzyłam na Pana Kuleczkę, jak na "starego kawalera". Dla mnie to był zawsze raczej ojciec rodziny, chociaż bez kobiety-matki u boku.
Ta książka bardzo wpasowała się w moje własne przemyślenia o (bez)sensie posiadania kotów :) Na synku jeszcze nie przetestowałam.
Prześlij komentarz