4 października 2019

Wróżka w łaźni "Długie życie"



W polskich internetach piszą o niej "pisarka i ilustratorka", "animatorka i lalkarka", że "dba o najmniejszy detal" i że jej prace zapadają w pamięć. Kwiaty Orientu wydały jej "Księżycowy sorbet", tłumacząc, że oprócz pieczołowicie wykonanej i pomysłowo sfotografowanej scenerii, mieści się w tej przestrzeni jeszcze koreańska legenda. Beak Heena (lub Heena Beak po europejsku), jedna z najpopularniejszych obecnie autorek w Korei Południowej.



Ja zachwycam się jej Wróżką w łaźni "Długie życie". Podziwiam koncept - na uchwycenie ostatnich momentów starej seulskiej łaźni (lalki zostały sfotografowane w "oryginalnej scenerii"), dziś już nieczynnej. Lubię tę skłonność do włączania elementów kultury ludowej - w tej książce wróżki (dobrej "czarodziejki") ze znamienną fryzurę. Tradycja "ożywiona", dowcipnie, bez dosłowności i namaszczenia.



Książka opowiada o wyprawie dziecka i matki do tradycyjnej łaźni, na "porządne mycie", którego najmłodsza bohaterka specjalnie nie lubi. Obiecuje jednak matce, że tym razem pozwoli się porządnie wyszorować w zamian za przedmiot marzeń i pożądania - tradycyjny jogurt. Na miejscu sprawy  jednak idą niekoniecznie w kierunku pożądanym przez dorosłego... Kusi basen z zimną wodą ("przestań, bo zaraz będziesz chora"...) i pomysły na to, w jakie fantazyjne światy można się przenieść dzięki wodzie.
Niespodziewanie, okazuje się, że dziewczynka może jednak liczyć na pewne zrozumienie swoich pomysłów - u starszej pani, która przedstawia się jako wróżka (swoje skrzydełka akurat zostawiła w szatni, więc nieco trudniej ją rozpoznać...).
Historia oprócz spotkania wewnętrznego dziecka z dzieckiem faktycznym, pokazuje jeszcze jedną możliwość - to dziewczynka tłumaczy "wróżce" czym jest tajemniczy napój  w uroczej buteleczce i specjalnie poddaje się nielubianemu rytuałowi szorowania, by zdobyć jogurt. W finale i drodze powrotnej do prozy życia, okazuje się, że jednak matki miewają rację, ale nadzieja na wróżki pojawiające się w naszej codzienności pozostaje... Może najważniejsza jest otwartość?












Cudowna opowieść i o tradycji, ale przede wszystkim - o relacji dzieciństwa i starości, o CIELE, o wzajemnym dawaniu się istotnego... (w tle - okładka innej książki Beak Heeny o pracujących matkach, koszmarze niespodziewanych dziecięcych infekcji, gorączkowym poszukiwaniu zastępczej opiekunki i gotowaniu...).

Brak komentarzy: