6 listopada 2010

"Horror! Czyli skąd się biorą dzieci"

Dziś w księgarni widziałam parę rodziców chichoczących nad książką "Horror! Czyli skąd się biorą dzieci". Para szukała książek dla początkującej w czytaniu ośmiolatki. Lekturę "momentów" z książki Kasdepke, rozgrywającej się w przedszkolu, skwitowali stwierdzeniem, że na pewno nie nadaje się ona dla przedszkolaków...
il. ze strony wydawnictwa "Nasza Księgarnia"


Niedawno na łamach "Frondy" toczyła się dyskusja dotycząca walki o rząd dziecięcych dusz, o literaturze dla dzieci, w której rzekomo dochodzi do "skrajnej ideologizacji" i propagowania m.in. swobody seksualnej.
Do niedawna, w literaturze dla dzieci, temat "skąd się one wzięły" był omijany zgrabnym łukiem i zarezerwowany dla poradników adresowanych do nastolatków. Mam wrażenie, że wraz ze zmianą sposobu traktowania młodego czytelnika, temat tajemniczego początku będzie gościł coraz częściej na łamach książek.
Do najpopularniejszych pozycji z tego zakresu, adresowanych już do kilkulatków, dołączyła niedawno opowieść o rezolutnych przedszkolakach autorstwa Grzegorza Kasdepke.
Gdzie zostanie zakwalifikowana książka "Horror! Czyli skąd się biorą dzieci?"?

Jest ona w pewnym sensie kontynuacją i zarazem ukoronowaniem wcześniejszych książek, dotyczących przygód grupy przedszkolaków: "Tylko bez całowania! czyli jak sobie radzić z niektórymi emocjami" i "Kocha, lubi, szanuje... czyli jeszcze o uczuciach". Każda z tych pozycji opierała się na opowiadaniu o perypetiach przedszkolanki, pani Miłki i jej podopiecznych. Perypetie te ściśle związane były z emocjami,  o których  pani Miłka prowadziła pogadanki z dziećmi. Historiom tym towarzyszy opis danego uczucia i wskazówki jak sobie z nim radzić.
Obydwie książki łączyła koncepcja: krótkim opowiadaniom z dyskretnym morałem towarzyszyły rady "co robić" ze złością, wstrętem, ale też i miłością.... Najnowsza książką Grzegorza Kasdepke jest także swego rodzaju katalogiem...


"Niektórzy twierdzą, że dzieciom nie należy mówić o cudach, bo nie są w stanie ich zrozumieć. Czyżby? Mam wrażenie, że dzieci pojmują cuda w lot. W przeciwieństwie do dorosłych, którzy wszystko tłumaczą pokrętnie. Na przykład to, skąd się biorą dzieci. A o cudach należy mówić wprost. Bo są tak cudowne, że nic tego nie zmieni." - pisz sam autor we Wstępie.

Ale zanim dojdziemy do opowieści "o początku", śledzimy historię wprost z thrillera. W oczekiwaniu "na momenty" widzimy poczynania trójki rezolutnych bohaterów, próbujących uratować się przed zdawałoby się nieuchronną zagładą, poznajemy inne oblicze poważnej pani dyrektor oraz cały katalog rozmaitych teorii, którymi dorośli raczą swoje dzieci, wykręcając się od pytań "skąd się wzięłam, skąd się wziąłem?".

Napięcie rośnie, bo sprzyja temu konsekwentna konstrukcja opowieści i sposób prowadzenia narracji, a rezolutny Bodzio, Grześ i pałająca do niego sympatią Rozalka próbują uratować się przed panią nauczycielką, która bardzo lubi dzieci. Niestety, według ich teorii - lubi je zjadać.




Komedii omyłek, prowadzonej w aurze mrocznego, burzowego dnia, towarzyszy spis pomysłów przedszkolaków "skąd się biorą dzieci", który czyta pani dyrektor:

"dzieci rosną w ziemi (...).Trzeba je podlewać, bo jak nie, to będą małe i krzywe."
"Dzieci kupuje się na allegro. Jeśli rodzice wylicytują je za zbyt duże pieniądze, to potem trzeba pozyczać od babci emeryturę"
"Z internetu (...) Trzeba się zalogować na odpowiedniej stronie, a potem dziecko dostarcza kurier."
"Z hipermarketu (...) Czasami możne je tam dostać w promocji."

Dla uspokojenia dodam, że pojawia się tam i tradycyjny bocian, i kapusta.
Potem jednak jest już tylko lepiej, bo okazuje się, że to dziećmi nieprzyjaciele bombardują w czasie wojny, można znaleźć je pod choinką, na schodach, albo w skrzynce pocztowej. Można też przyjąć, że to Pan Bóg stwarza dzieci z kwiatów, inna wersja - dzieci można też sadzić w ziemi jak rzodkiewkę. Są jednak i teorie, że dzieci biorą się z ziarenka, niektórzy jednak twierdzą, że to wcale nie ziarenko, a jajko niespodzianka....

Tak, wraz z rozwojem intrygi i narastaniem napięcia poznajemy różne teorie "początku", aż do efektownego finału. Nie będę go zdradzać, ale właściwie aż do ostatnich stron musimy czekać na rzeczowy wykład o tym, skąd się biorą dzieci, który wygłasza.... rezolutny Bodzio po lekturze bogato ilustrowanego "Wychowania seksualnego". Czyni to po prostu, bez rumieńców i zbędnego komplikowania. Oczywiście dzieci dokładają do tego swoje przemyślenia, co dodaje temu "niebezpiecznemu tematowi", uroku dziecięcej prostolinijności.



Książka Kasdepke jest bardzo bezpieczna. Większość teorii, a i te "niewygodne kwestie" wygłaszane są przez dzieci, a im się wiele wybacza... Cała akcja toczy się w przedszkolu, a więc na dość neutralnym gruncie. Poprzednie książki poruszające podobny temat dotyczyły rodziny i rodziły różne dyskusje na temat "tradycyjnej" - dość konserwatywnej wizji. Kasdepke sprytnie więc ominął pewne kłopotliwe kwestie...

"Horror! Czyli skąd się biorą dzieci" opiera się na pomyśle zabawnego "rozbrajania" mitów i przesądów, "śledztwa" w sprawie skąd się biorą dzieci w brzuchu Pani Miłki. Przypomina to nieco koncept Babette Cole "Mama zniosła jajko", tyle że w tej książce obrazkowej to rodzice plotą rozmaite bzdurki, a dzieci biorą się za rzeczowe uświadamianie "skąd się wzięły", włącznie z instrukcją rysunkową.
Niemniej, szczegółowe wskazówki pozostają te same - tyle że kłopotliwy moment opowiadający o siusiaku, plemnikach i "tym miejscu" do siusiania u mamy,  u Kasdepke pojawia się tylko w tekście. Ilustracje pomijają ten wątek, nakrywając rodziców... kołdrą.
Dochodzi do tego fakt, iż wyraźnie Kasdepke albo ma problem z damską fizjonomią, albo to unik przed kłopotliwym brakiem naszego języka w nazywaniu narządów płciowych.

Oczywiście niezwykle bezpieczne jest to, że wszystkie kwestie wygłaszają dzieci, więc nie jest to odpowiednia instancja do wykładów o poczęciu. Czyni to jednak z książki Kasdepke zabawny katalog pomysłów dzieci, dość zachowawczy i pozostający "w pół kroku" w zakresie uświadamiania "skąd się wziąłem".



"Horror! Czyli skąd się biorą dzieci" to bezpieczna pozycja, której największym plusem jest zachęcanie rodziców do rozmów z dziećmi. Nie spodziewajmy się jednak po niej aktów szczególnej odwagi obyczajowej (jak na rodzime warunki). Choć autor zachęca rodziców w "Radach dla dorosłych" do odwagi w posługiwaniu słowem "seks", w książce nie pada słowo "cipka" ani "wagina", a matki swoim córkom mogą przeczytać "o tym miejscu u mamy do siusiania"...

Nie sądźcie, że wraz z uświadomieniem i przeczytaniem książki Kasdepke skończą się kłopotliwe pytania, to dopiero początek... Pozostaje się cieszyć, że dzieci chcą pytać!


"Horror! Czyli skąd się biorą dzieci" Grzegorz Kasdepke, il.Marcin Piwowarski. Nasza Księgarnia, Warszawa 2010.

Brak komentarzy: