24 lipca 2011

Piraci

Latem rządzą u nas piraci. To alternatywa dla hodowli dżdżownic, obserwacji mrówek, lepienia kotletów z błota. Bo statek piracki da się zbudować wszędzie.




"Wstrętni korsarze" to jedna z części całej serii o Piracie Patch i jego nietypowej babci. Podobnie jest z "Piratem z Wyspy Mgieł" - trafiła do nas pierwsza część przygód Kapitana Foxa (o nim - kiedy indziej). Sześciolatek i czterolatka zapałali do nich kilkudniowym afektem. Nie wiem na jak długo, bo dopiero przed nami lektura obszerniejszych powieści przygodowych. W każdym razie wymogli na mnie napisanie o piratach. Piraci rządzą!

Rose Impey to autorka "Pirata Patch i wstrętnych korsarzy". Bardzo płodna, patrząc na listę jej opublikowanych książek, choć przygodę z pisaniem rozpoczęła dopiero po narodzinach pierwszego dziecka. Jak sama mówi, ważnym doświadczeniem przygotowującym ją do pisania dla dzieci była praca nauczycielki i opowiadanie uczniom historyjek. Podobno były to często dość straszne opowieści, które wprawdzie nie podobały się dorosłym, ale zachwycały dzieci. Może to skutek miłości Rose Impey do baśni ludowych? A może raczej przekonanie, o którym sama opowiada - historie, w których pojawiają się "straszne" wątki mają pomagać dzieciom oswoić się z ich lękami, a lektura takich "przerażających" książek ma pomagać przepracowanie tych wszystkich potworów, które żyją w dziecięcych pokojach i skrywają się pod łóżkami.

W "Piracie Patch i wstrętnych korsarzach" również do akcji wkraczają strachy. Nie są one jednak zbyt przerażające, ale może to kwestia zbyt dosłownych ilustracji Nathana Reeda, który nie zostawił zbyt wiele miejsca do to, co  dziecko chciałoby sobie dopowiedzieć do krótkiej historii.

Jej bohaterem jest kilkuletni Pirat Patch, dowódca fantazyjnie kolorowego pirackiego statku o wdzięcznej nazwie Perełka (sic!). Najważniejszym kompanem kapitana jest Babcia Peg, która nie tylko chrapie, jak na prawdziwego pirata przystało, ma opaskę na oku, ale i kulę zamiast nogi. Przemierzają oni morza, unikając bezpośredniej konfrontacji z "podłą parką". Bones i Jones nie wyglądają na rówieśników Patcha, ale na pewno nie chce on z nimi mieć wiele wspólnego. Unikanie konfrontacji z nimi i sztorm na morzy doprowadza załogę "Perełki" na daleką północ, gdzie przydają się wszelkie nieocenione umiejętności babci Peg. Potrafi ona nie tylko w ekspresowym tempie wyprodukować stos szalików i czapek, wyczarować pokrzepiające kakao, ale i opowiadać mrożące krew w żyłach opowieści o "Wstrętnym bałwanie". Jak na pirata przystało, Patch był zbyt dzielny, żeby brać na serio takie opowieści, ale tajemnicze otoczenie, sugestywne dźwięki i panująca ciemność robią swoje - Patch zarządza błyskawiczny odwrót udając, że "dał się nabrać".
Pewnie niektórzy kandydaci na kapitana pirackiego statku znają to z własnego doświadczenia - uwielbiają opowieści o straszliwych niebezpieczeństwach, by potem wchodzić z latarką do niepokojąco ciemnego pokoju...



Historyjka Rose Impey jest króciutka, nie zawiera filozoficznych przemyśleń czy głębokich prawd. Ale jest w niej coś, co każe 4-latce i 6-latkowi wracać do niej kilkakrotnie podczas jednego wieczoru (ghzzz!). Jej nieskomplikowanie wydaje mi się także ważne z jednego powodu - Pirat Patch wydany jest w sposób, który sprzyja pierwszym samodzielnym lekturom dziecka. Duża czcionka, znaczne odstępy miedzy wierszami, maksymalnie dwa zdania na stronie, równoważne wobec ilustracji, które równolegle opowiadają historię - wszystko to "technicznie" wspomaga proces nauki samodzielnego czytania.



Do tego piracka tematyka, dowcip (głównie w warstwie pirackich "przekleństw" i w sferze ilustracji), bliska kilkulatkowi historia oswajająca uczucie lęku (rozbraja mnie ostatnia scena, w której Patch, babcia, pies i papuga, siedzą na kanapie i moczą nogi w ciepłej wodzie) - wszystko to ma skłonić i zachęcić dziecko do nauki czytania. Bez wielkich ambicji, z ilustracjami wprawdzie w wersji "pop", ale nie "kłującymi" w oczy kiczem i bylejakością,  ze sprzedażą w angielskiej sieci hipermarketów. To chyba skuteczna strategia (jedna z wielu!), skoro badania czytelnictwa w Wielkiej Brytanii wyglądają o niebo lepiej niż  w Polsce.

Jest i druga strona medalu: Piraci to fascynujący dzieci temat. Zastanawia mnie dlaczego się tak dzieje -  z czym wiąże się zabawa w bycie "groźnym" piratem?  Może z chęcią poczucia władzy? Buntem przeciw omnipotencji dorosłych? Współczesny wizerunek "historycznego" pirata ma tajemniczą i fascynującą aurę. Jednak to nie tylko historia (swego czasu musiałam tłumaczyć sześciolatkowi na czym polega problem z somalijskimi piratami). Może choć dla równowagi warto zaplanować lekturę "Piotrusia Pana" czy "Wyspy skarbów"?

Dziękuję Wydawnictwu Zielona Sowa za udostępnienie książki.

"Pirat Patch i wstrętni korsarze" Rose Impey, il. Nathan Reed, tłum.M.Marcinek. Wydawnictwo Zielona Sowa, 2009.

Brak komentarzy: