21 października 2017

Wielka Gilly



Sarkastyczna, niezależna, brawurowa i  inteligentna.  Bardzo świadoma mechanizmów rządzących relacjami ludzkimi. Zraniona i opuszczona przez matkę jedenastolatka. Gilly, wędrująca od jednej rodziny zastępczej do drugiej. Galadriel, która buduje sobie po swojemu bezpieczny pancerz, który uchronić ma ją przed kolejnym rozczarowaniem – zawodem i źle zainwestowanymi uczuciami.

Dziewczyńska bohaterka z krwi i kości . „Nie-grzeczna” i poszukująca. Na drodze, na której nie znajdzie łatwej życiowej mądrości, cudownych zwrotów akcji i magicznych dobrych rozwiązań.
nie tylko #DziewczyńskieKsiążki


W 2006 roku, po wyróżnieniu  Katherine Paterson nagrodą ALMA,  Joanna Olech wróżyła „powrót” jej książek na polski rynek.  Część czytelniczek i czytelników kojarzy jednak  chyba jedynie „Most do Terabithii” (także z powodu ekranizacji), nie wiedząc o „Wielkiej Gilly” (pozostała jej twórczość nie została przetłumaczona na język polski). Przyznaję - ja też należałam do tej "części". 

Książka o buńczucznej 11-latce, skupiona na głównej bohaterce, pokazuje jej drogę na dość ważnym etapie życia. Odesłana od kolejnej rodziny zastępczej trafia do zakurzonego i zaniedbanego domu  starszej kobiety – Trotterowej, z mocnym postanowieniem dotarcia do matki. Wie o niej tyle, że zostawiła ją z istotnych dla siebie powodów i przeniosła się na odległe wybrzeże, wybierając samotne życie. Gilly, tęskniąc, idealizuje mocno matkę i nie dostrzega wartości nowych osób w jej życiu, z którymi się zaprzyjaźnia. A dzięki spotkaniu z nimi odrabia ważną lekcję – z przełamywania stereotypów i uprzedzeń, zgody na to kim się jest, z uczciwości, troski o innych, budowania relacji, a także – ponoszenia konsekwencji zbyt pochopnych decyzji…

Gilly zyskuje gorzkie doświadczenie, przekonując się, że los jest także konsekwencją jej własnych działań. Wbrew temu, czego naprawdę by dla siebie chciała – opuszcza miejsce, które wreszcie stało się jej domem, w imię iluzji o wspólnym życiu z matką . Przeprowadza się do własnej, osobistej babci, ucząc się po raz kolejny życia z obcą osobą.

Być może ta kolejna zmiana została przeprowadzona zbyt szybko i potraktowana fabularnie pobieżnie, ale Gilly w tej opowieści  dała się już poznać z różnych stron. Jej pobyt  u babki zmierzający do pierwszego (i być może ostatniego) spotkania z matką prowadzi tylko do finału: telefonicznej rozmowy z ostatnią  „matką zastępczą” – krótkiego „wykładu” o życiu:

(…) Trotterowa zignorowała jej słowa:
–  Czasami na tym świecie wszystko układa się pomyślnie 
i człowiek oddycha z ulgą, i mówi: „No, wreszcie dobrze. 
Tak właśnie miało być”. 
Jakby życie było ci winne coś dobrego.
(…)
–  Jest dużo dobrych rzeczy, dziecko. Na przykład twój pobyt u nas. To było wspaniałe dla mnie i dla Williama Ernesta. 
Ale oszukiwałabyś się, czekając na same dobre rzeczy cały czas. Tak nie ma. Nikt ci tego nie zapewni.

–  Skoro życie jest takie kiepskie, dlaczego jesteś szczęśliwa? (Gilly)

–  Powiedziałam: kiepskie? Powiedziałam, że jest trudne. 
Nie ma nic lepszego od uporania się z czymś trudnym, prawda?


U Katherine Paterson nie ma cudownych recept na wszystkie bolączki i niespodziewanych happy endów. I tak jak w życiu – problemy nie znikają jak dotknięciem czarodziejskiej różdżki.  Czy jesteśmy gotowi na przekazanie tego dzieciom? Bo zakończenie, tak jak w „Wielkiej Gilly”, po pozyskaniu takiej mądrości jest otwarte…


„Wielka Gilly” Katherine Paterson, tłum. Alicja Skarbińska. Nasza Księgarnia, 1987. 

2 komentarze:

Paulina Zaborek/ Poczytaj dziecku pisze...

Czytałam tę książkę w dzieciństwie i pamiętam, jak strasznie wkurzała mnie główna bohaterka. Niemal nic nie pamiętam z fabuły, nawet po przeczytaniu Twojego tekstu, tylko właśnie tę złość. Ciekawe. Książka chyba cały czas jest u moich rodziców, może przeczytam raz jeszcze z córką i czegoś przy okazji o sobie się dowiem ;-)

poza rozkładem pisze...

Ha! o tym też myślałam - natknęłam się na jakiś wpis nastoletniej (chyba) blogerki, która pisała o tym samym: wkurzająca bohaterka!

>>> Dzięki mojej nieuwadze i nie przeczytaniu tylnej okładki książki miło się zaskoczyłam na książce. Bardzo szybko się ją czyta. Jednak irytowało mnie zachowanie Gilly. Była taka nieposłuszna, niewdzięczna. Jednak to nadawało tej książce charakteru. Ja jednak wewnętrznie się z tym trochę męczyłam. "Jak taka mała dziewczynka może się tak zachowywać?"<<<
żródło: http://ksiazki-swiata.blogspot.com/2012/09/katherine-paterson-wielka-gilly.html

i tak sobie myślę, jak bardzo w dziewczynkach wdrukowany jest model "grzeczności" - bo większość bohaterek jest jednak z tych przykładnych...
bohaterowie chłopięcy o wiele częściej wchodzą na drogę buntu.

I ciekawe ile dziewczyn zapyta: skąd we mnie ta złość?
I zobaczy w Gilly nie tylko "niewdzięczność", ale pokłady czułości (bo przecież w niej zachodzi ogromna zmiana)