9 listopada 2017

Pudle i frytki



Kraj, wyspa. Ulisa, Ludek i Katka. Trzej bohaterowie w kostiumach zwierzęcych. Do tego szczeniak (w roli psa – pupila domowego). Jest im dobrze. Pewnego dnia wszystko się zmienia: ziemniaki nie rosną,  słońce praży, brakuje wody. W dodatku do basenu ktoś wrzucił wielki głaz, tak, że „pękła posadzka”. Wszystko się kończy. Ich świat się kończy.


Cukierki skończyły się już dawno.
I wszystkie piłki się skończyły.
I skończyły się plastry, gdyby ktoś się skaleczył.

Został jeden ziemniak.
Potem nie będzie już NIC.

Pija Lindenabum niezawodnie, operując skrótem i uproszczeniem, tak by przykucnąć na poziomie możliwości kilkulatka, oszczędnie w słowie, wymownie w obrazie, dotyka istotnego. Pokazując w bezpiecznym „kostiumie zwierzęcym” historię poszukiwania nowego miejsca do życia, opowiada o współczesnym świecie i problemach, wśród których żyją nasze dzieci (ważne pytanie - dlaczego taki tytuł?).



Pozornie lekko, z przymrużeniem oka, z taktem żonglując dramatyzmem sytuacji i dowcipem, tłumaczy czym może być uchodźctwo, nie uciekając od gorzkich komentarzy ukrywających się w obrazie, w znaczących drobnych rekwizytach, dialogach.  Zostawia przestrzeń na rozmowę dorosłego i dziecka, pytania, wątpliwości, obserwacje postaw.

Piękna opowieść o „pogodach i niepogodach” tych „nie-rasowych” (znacząco) bohaterów i ich spotkaniu w „nowym kraju” z pudlami (znacząco wystrzyżonymi) ujmuje mnie prostotą przekazu, oszczędnością tekstu (z tą nie-do-podrobienia frazą Piji), tym, jak obraz operuje detalami (niosącymi ukryte znaczenia), kolorem, przestrzenią i perspektywą. Emocjami.



Historia towarzysząca „innym” w poszukiwaniu miejsca „do życia”, pokazująca jak może wyglądać spotkanie z mieszkańcami „nowego świata”, niesie otuchę i nadzieję.  Zakończenie (może zbyt szybkie i niecierpliwe) nie niesie ze sobą jednak fałszu bezwzględnego happy endu. Ostatnie słowa i wielokropek zostawiają książkę o „Pudlach i frytkach” otwartą na dywagacje. Nie tylko o (pozornie) głównych bohaterach  i  ich losie… Ale w tym kraju nie ma cukierków…  


Według mnie – to książka nie do przeoczenia, dla młodszych i rodziców tychże. I tych, co w przedszkolu i tych, co trochę więksi. 

„Pudle i Frytki” Pija Lindenbaum, tłum. Katarzyna Skalska. Wydawnictwo Zakamarki, 2017

Brak komentarzy: