Kolejny tytuł z listy nominowanych książek w konkursie polskiej sekcji IBBY, w kategorii literackiej (jutro wyniki!). A także z mojego prywatnego zestawienia - przyglądania się jak problem uchodźców pokazywany jest w polskiej książce (i kulturze) dla dzieci.
Damaszek. Karim siedzi przy stole i odrabia lekcje. Okna są zasłonięte.
Miseczka z mlekiem – pusta. Mama Karima krząta się po kuchni, w garnkach – też
pusto.
Babcia pakuje walizkę, tak na wszelki wypadek. Nagle – syreny!
Znowu!
Jak wczoraj, przedwczoraj, przed tygodniem.
- Nalot! Szybko do garażu! – woła mama i chwyta Karima za rękę.
Karim chwyta Bissa. Babcia chwyta walizkę. (…)
W garażu tłoczno. (…) Nagle… Huk, trzask, błysk!
– Trafili nas!
(…)
Trzeba uciekać – od rakiet, gruzów, od głodu.
Jak najdalej – tam, gdzie bezpiecznie.
Tata daje mamie
rulonik banknotów.
Babci daje złoty łańcuszek. (…)
Na czele grupy staje przewodnik.
On zaprowadzi ich w bezpieczne
miejsce.
Mama ściska Karima za rękę, babcia ściska walizkę, Karim ściska Bissa.
Ruszają w noc
Dla niecierpliwych:
„Kot Karima” opowiada (z perspektywy niezwykłego,
niebieskiego kota) o losach syryjskiej
rodziny uchodźców, poszukującej nowego domu – nowego miejsca do życia. Rytm
relacji Bissa to kolejne sceny i przypadki z poznawania najbliższego
otoczenia, przełamywania niechęci zwierząt „domowych” do „Obcego”. Rytm opowieści wyznaczany
jest przez kolejne obrazki, malowane przez kilkuletniego chłopca. Jego malunki i ich pięknie skonstruowane opisy to dramatyczna relacja z ryzykownej tułaczki i poszukiwania nowego domu.
Dla tych, którym się nie śpieszy:
„Kot Karima”, kolejna opowieść wydawnictwa Literatura w
serii „Wojny dorosłych – historie
dzieci” zaczyna się nie od przywołanego (powyżej) fragmentu, a od zadziwiającej ciszy…
Zanurza się w nią, obwąchuje i bada tytułowy, zwierzęcy bohater. To z jego
perspektywy poznajemy losy syryjskiej rodziny uchodźców, poszukującej nowego
domu – nowego miejsca do życia.
Pomysł na książkę opiera się na dość powszechnym
wprowadzeniu personifikowanych postaci zwierząt i oddanie „głosu” głównemu
opowiadaczowi – niebieskiemu kotu. Historia krąży od słownych przepychanek
pomiędzy nim o innymi „domowymi” zwierzętami (muchą, myszą, chomikiem, sroką, a
momentami – i wiewiórką oraz bocianem) do rwanych, „telegraficznych” relacji o
losach uchodźczej rodziny kilkuletniego chłopca – Karima, właściciela kota.
Dziwny to zabieg – bo dramatyczna i poruszająca historia,
przedstawiona w krótkich, pojedynczych i prostych zdaniach (świetnie stylistycznie budowana
narracja!) zderza się z zabiegiem bajkowym, komicznym, odrealniając postać abisyńskiego,
niebieskiego kota. Do tego pełna emocji opowieść o ucieczce od śmierci -
ucieczce z Damaszku, poszukiwaniu nowego
miejsca „do życia” jest swego rodzaju „dodatkiem” do przekomarzań wszystkowiedzącej muchy, sroki-złodziejki,
przemądrzałych gryzoni i innych – niechętnych obcym – zwierząt. Zamierzony
komizm tych perypetii ma subtelnie pokazywać powszechną niechęć wobec „innych”,
„obcych”, która na różne sposoby jest przełamywana. Dodać należy do tego, że
dopiero po jakimś czasie mamy pewność, że miejsce akcji zostało osadzone w
Polsce…
Z jednej strony mamy więc przyznanie prawa do obaw,
pokazanie, że rozmowa i „bycie razem” topi uprzedzenia, subtelne żarty z „naszej”
ksenofobii, z drugiej – dostajemy ukryty między wierszami przekaz o właściwie
bezproblemowym przyjęciu uchodźców. Co więcej – rodzina Karima po dramatycznych
perypetiach w Europie wybiera nie Niemcy, nie Wielką Brytanię, nie Szwecję, a Polskę, jako idealny „nowy dom”…. Brzmi
dość fałszywie, prawda? Zwłaszcza, że jako dorosła mam wiedzę o tym, czym
Polaków karmi publiczna telewizja, jakie opinie o uchodźcach wymieniane są w
prywatnych rozmowach, co czeka ich „na ulicy” czy „w urzędach”, kiedy uda się
dotrzeć do Polski i wreszcie – jak wygląda otwarcie się naszego „Państwa” na migrantów, którzy docierają do
„Starego Kontynentu”. Jaki przekaz z tej książki dostaje dziecko? Jak wyglądają realia?!
grafika ze strony www.uchodzcy.info
Wiązałam duże nadzieje z tą książką – bo i znakomity duet:
Liliana Bardijewska (tekst) i Anna Sędziwy
(ilustracje). Rozczarowała zwłaszcza strona graficzna (przy całej świadomości,
że wydawnictwo Literatura przykłada wagę głównie do słowa). Choć w narracji
ogromną rolę pełnią obrazy, którymi „mówi” Karim, a wyklejka sugerowała wagę –
znaczącej – wizualnej strony, to w
książce dostajemy właściwie kilka ilustracji – „ozdobników” tekstu. Nic
więcej.
Do tego posądzam jednak „Kota Karima” o brak partnerskiego
potraktowania dziecięcego odbiorcy – co tak ważne jest dla mnie w całej serii
„Wojny dorosłych – historie dzieci”. Wyczuwam, między wierszami, pewną chęć
manipulacji wyobrażeniami jak Polska gotowa jest na „Innych”… Czy to chęć
zaklinania rzeczywistości? Czy wstyd przed dziećmi, jak wygląda nasze
chrześcijańskie wyobrażenie przykazania miłości, zastrzeżone jedynie dla
najbliższego „kręgu”?
Warto zadać sobie pytanie, na ile dobre chęci w przybliżeniu dramatycznych losów uchodźców współgrają z jednak – fałszywym obrazem Polski. Manipulują wiedzą i wyobrażeniami dzieci, a może tylko uspokajają sumienie dorosłych? Mimo wszystko – wyrazy uznania dla wydawnictwa Literatura za kolejną książkę o drażliwym współcześnie temacie. A jeszcze większe za – kolejne tytuły – zwłaszcza za znakomitego "Chłopca z Lampedusy" (o którym jeszcze będzie).
"Kot Karima" Liliana Bardijewska, Anna Sędziwy. Wydawnictwo Literatura, 2016.
PS. pomysł na "streszczenie" i "pełną" notkę (dla tych, którym się nie śpieszy...) podpatrzyłam gdzieś, u kogoś... Ale za nic nie mogę trafić tam z powrotem, by wskazać pomysłodawczynię/pomysłodawcę. Może pomożecie?
Warto zadać sobie pytanie, na ile dobre chęci w przybliżeniu dramatycznych losów uchodźców współgrają z jednak – fałszywym obrazem Polski. Manipulują wiedzą i wyobrażeniami dzieci, a może tylko uspokajają sumienie dorosłych? Mimo wszystko – wyrazy uznania dla wydawnictwa Literatura za kolejną książkę o drażliwym współcześnie temacie. A jeszcze większe za – kolejne tytuły – zwłaszcza za znakomitego "Chłopca z Lampedusy" (o którym jeszcze będzie).
"Kot Karima" Liliana Bardijewska, Anna Sędziwy. Wydawnictwo Literatura, 2016.
PS. pomysł na "streszczenie" i "pełną" notkę (dla tych, którym się nie śpieszy...) podpatrzyłam gdzieś, u kogoś... Ale za nic nie mogę trafić tam z powrotem, by wskazać pomysłodawczynię/pomysłodawcę. Może pomożecie?
3 komentarze:
Czy ten przekaz o naszym kraju jest fałszywy - dobre pytanie, do rozważenia - w każdym razie trzeba o tym w domach jakoś rozmawiać. Książki nie czytałam, ale mnie zaciekawiła ze względu na temat, dziękuję za ciekawą recenzję.
>> gratymeno
Temat tak, "gorący", można by powiedzieć.
Przeszkadza mi jednak to, co jest zmorą zwłaszcza polskiej książki (i kultury) dla dzieci - nie oddaje się głosu dziecku, a personifikowanym "zwierzaczkom"...
Lepsza do rozmów książka "Chłopiec z Lampedusy" czy inna w charakterze - bardziej metaforyczna "Wędrówka Nabu"
Za kilka dni premiera - owocu pracy kilku osób.
>>>http://teatrnn.pl/domslow/aktualnosci/puste-miejsce-przy-stole-premiera-ksiazki/
Myślę, że TO będzie ciekawy punkt wyjścia do rozmów.
To, co piszesz, brzmi przekonująco. Już tam zajrzałam. Pozdrawiam
Prześlij komentarz