„Kosmos” jest o
wszystkim. Możesz go czytać od prawej do lewej, od końca albo od środa – takim
słowem wstępu redakcja wita swoje czytelniczki. I to jednak
w przeważającej części – raczej dziewczynki,
niż „dziewczyny”. Wczoraj nie udało mi się dopaść pierwszego,
inauguracyjnego numeru. Został zaanektowany przez adresatkę przesyłki. Dziesięciolatkę.
A dla kogo właściwie jest „Kosmos”?
Cały „Komos” ma wydzielone strefy: Mocarstwo Nauki, Krainy
Światów Prawdziwych, Kraina Przyrody,
Morze Uczuć z Zatoką Liter i Królestwo Liter. W każdej – krótkie teksty,
zadania, infografiki, ćwiczenia z działania, zagadki, informacje o tym, co
dookoła, ankiety, rozmowy…
Pierwszy numer, poświęcony idei „Mocy” (którą mają
dziewczynki, dziewczyny i kobiety) – otwiera test, który może i dorosłym wydaje
się wyreżyserowanym banałem, ale czytelniczki pewnie mają swoje odrębne zdanie…
Pamiętam, że dawno temu dawałam się wciągnąć w takie zabawy, choć przeczuwałam,
że odpowiedzi związane są raczej z tym, jak chciałabym się widzieć, niż kwestią
„prawdziwego” oblicza…
W „Kosmosie” podoba mi się: subtelna zachęta do działania i
angażowania się w świat dokoła, zabawy „z kodowaniem” i eksperymenty w zasięgu
ręki (bez konieczności rodzicielskiego angażowania), strefa „girl power” o
dziewczyńskich inicjatywach (choć bardzo czekam na przeciwwagą dla tekstu o
akcji „z rekolekcji” z niepublicznej,
podwarszawskiej szkoły opartej na ideach Opus Dei); Świetna rozmowa z „prawdziwą
himalaistką” – Anną Czerwińską, zwłaszcza jej opowieść jakim była dzieckiem i
co zmieniły w niej góry!
Dziesięciolatka wdzięczna także za polecenie „fajnych apek”
(choć tutaj czuje mój dystans i oddech na karku ;) i inteligentnych dowcipów.
Z mojego, dorosłego, punktu widzenia – radość i ciekawość „co dalej”
wzbudził dział „ciało jest super” – zwłaszcza fragment o mięśniach dna miednicy
i prawidłowym podnoszeniu się (naprawdę jestem pod wrażeniem, zwłaszcza, że
sporo dorosłych kobiet nic nie wie o tym, jak ważna to partia mięśni i jaka atencja
im się należy!). Dobrze, że pozytywnie i ciepło o kontakcie fizycznym, tym
chcianym. Bardzo czekam na to, w jakim kierunku
rozwinie się to miejsce biorąc pod uwagę
, jak w naszym kraju traktuje się cielesność dziewczyńską i kobiecą…
Pytanie A dla kogo
właściwie jest „Kosmos”? zadałam sobie
dziś po raz pierwszy patrząc na rubrykę z polecanymi książkami. „Dziewczyńska”
półka niby „prawie rówieśniczki” (o książkach pisze mama dziewięcioletniej
Łucji), ale patrząc na to, co piętrzy
się wokół łóżka mojej córki (książki przyniesione przez nią z biblioteki), widać, że „prawie” robi
różnicę…
Czytając zgrabne, inteligentne i zabawne opowiadanie Zofii
Staneckiej (samo nazwisko jest jak znak jakości) znowu zastanawiałam się nad tym,
jak ciężko jest znaleźć „złoty środek” dla 10-12 latek. Czy to jeszcze
adresatki pisma (na to liczyłam)? Czy „na granicy” – już nie dzieci
(najczęściej), jeszcze nie pełnoprawne nastolatki?! Czasem zanurzone jeszcze w
dzieciństwie i beztrosce, czasem – także już biologicznie albo za sprawą
bliskich relacji ze współczesnymi mediami – bliższe tematom odbieranym jako
kłopotliwe i często „nie dla dzieci” (czyli dla o rok-dwa młodszych koleżanek).
Ciekawa jestem jaką narrację wybierze redakcja „Kosmosu”. Kibicuję odwadze.
Bardzo bym też chciała, żeby obok fascynujących stron „ze świata”
i „wielkomiejskich centr” znalazła się tutaj
przestrzeń dla małych miasteczek i wiosek, i dziewczynek „z zaplecza” Polski. Aby i one
poczuły że to ich przestrzeń, a nie jedynie – świat obcy i daleki… kosmos, po prostu...
9 komentarzy:
Totalnie mnie zaskoczyła otoczka tekstu o dźwiganiu. Nie rozumiem i trochę dwuznacznie odbieram pomysł autorek na podnoszenie akurat koleżanki. Doszukuję się? Mam nadzieję.
Zauważyłam. Celowo ani nie wspominałam, ani nie zamieściłam zdjęcia ze zbliżeniem (i serduszkami) - obawiając się właśnie odbierania tego jako "dwuznaczne", czyli z podtekstem seksualnym.
Myślę, że na tym etapie (jak samo wydawnictwo deklaruje "Kosmos" jest dla 6-11latek) dziewczyńskie relacje są naturalne. Chyba chodziło raczej o to, że DZIWNE byłoby dźwiganie kolegi...(choć faktycznie, moja córka próbuje podnosić brata - tzn odgraża się, ale i tak jest bez szans... ;)
A Ty masz poczucie dyskomfortu w zw. z tym obrazem (i komentarzem o przyjemności z bliskości)?
Mam poczucie dyskomfortu. Pewnie wolałabym, żeby podnosiła psa. To bardziej naturalne. A poza tym przecież nie na darmo strzępimy sobie język, żeby dzieci nie dźwigały ciężarów ponad swoje siły. To tak już czysto prozdrowotnie.
Fakt, wymowa "prozdrowotna" umyka albo por prostu pogodzono się z tym, że
zabawy "w dźwiganie" i sprawdzanie swojej siły była, jest i będzie...
Myślę, że bardziej chodziło o to, aby przemycić treści o tym, że dotyk jest przyjemny tylko wtedy kiedy tego chcesz.
I podoba mi się takie stawianie sprawy - "pozytywna" wymowa, zamiast na pierwszy plan stawianie zagrożeń i ostrzeżeń przed "złym dotykiem".
Komentarz powyżej usunięty na prośbę autorki :)
Pewnie jeszcze kilkanaście lat temu te dwie dziewczynki nie zwróciłyby mojej uwagi. Dziś o wiele wnikliwiej przyglądam się, jakie treści w temacie edukacji seksualnej są przemycane tu czy tam, bo mnogość podejść to zwyczajnie wymusza. I chyba właśnie ta grupa wiekowa najbardziej jest wrażliwa na kształtowanie, zwłaszcza że dziewczynki w wieku 9-10 lat akurat wchodzą w okres dojrzewania. Być może po prostu nie jest mi po drodze z pomysłami i założeniami autorek. Biorę pod uwagę taką opcję. A że chwilowo nie mam córki w grupie docelowej, będę się rozwojowi pisma spokojnie przyglądać z boku.
>"ta grupa wiekowa najbardziej jest wrażliwa na kształtowanie"
Słyszę, że w Twojej wypowiedzi, że jest w Tobie obawa (?) o treści, które być może kryją się pod powierzchnią... Co budzi Twój niepokój?
Ja tam widzę pozytywny przekaz o mocy dotyku, zamiast informowania o zagrożeniach - jest najpierw to, co ważne w kontakcie w drugiem człowiekiem (rodzicem, koleżanką, kimś bliskim). Spodziewam się, że pojawią się i treści dotyczące niebezpieczeństw (tego spodziewałabym się po ideach fundacji)
Nie wierzę, że tożsamość płciową - poczucie przynależności do płci da się kształtować. Każdy przebywa drogę ku odkrywaniu danej mu orientacji.
Wróciłam do tego wpisu po lekturze magazynu. Mimo "uprzedzenia" wynikającego z tego, że najpierw czytałam wpis i komentarze - ja nie widzę w ilustracji tych dwóch dziewczynek nic dwuznacznego. Są dla mnie spontaniczne, radosne, naturalne. Widzę takie sytuacje nagminnie w szkole córki. I strzępię język ;) Więc może i prozdrowotnie można było się zastanowić, co pokazać na ilustracji, ale bo ja wiem, czy w ogóle zwróciłyby na to uwagę czytelniczki...
Prześlij komentarz