22 kwietnia 2013

Poprzyjcie ją!

Jestem matką radykalną. Z Meridy, do której ostatnio bywałam porównywana mam waleczność. 
Staram się jednak zrozumieć tych rodziców i nauczycieli, którzy zbytnio nie zastanawiają się nad wyborem książki (i wszystkim co wiąże się z kulturą) dla dzieci. Pokazać i wytłumaczyć, że można widzieć więcej. Dzięki przemyślanym decyzjom, otwarciu się, chęci przyjrzenia się temu "innemu"... Uczę się, pokazuję i przekonuję, tłumaczę, działam... Zachęcam do edukowania. 

Nie mam  jednak żadnej wyrozumiałości dla urzędników Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dla których decyzje dotyczące kultury dla dzieci są ważne jedynie w zakresie litery prawa i przepisów zamówień publicznych.

Nie mam  wyrozumiałości dla Ministra Kultury, który mianem "piękna książka" i 800 000 zł dotacji (tylko w tym roku) wspomaga produkcję, która nie powinna ujrzeć światła dziennego (materiał poglądowy poniżej).

Nie mam wyrozumiałości dla braku refleksji nad tym, jakiego przyszłego uczestnika kultury można wychować na promowaniu kiczu, bylejakości i ignorowaniu dorobku artystów, którymi można chwalić się w świecie.

Dlatego apeluję do Was, za Moniką Obuchow 
i wszystkimi osobami podpisanymi pod
>>poprzyjcie ją!<<

Pod petycją możecie podpisać się tutaj
A przyłączyć się do akcji także tutaj (wydarzenie na FB).




Zamiast wzdychania za pięknymi książkami wydawanymi za granicą,
obok tęsknoty za dbałością o jakość tego, co adresowane do dzieci
wraz z dyskutowaniem o  przemyślanej polityce i edukacji kulturalnej
zacznijmy działać, bo kogo można wychować wręczając mu to, co poniżej i twierdząc, że to narzędzie ułatwiające kontakt dziecka ze sztuką?
To tylko ostatnia kropli goryczy. Sfinansowana z naszych podatków tylko w tym roku kwotą 800 tys. zł dotacji.






skany M.Obuchow




40 komentarzy:

Anna pisze...

O matko straszna!

Kasia Fiołek pisze...

La koszmar!

Pani Zorro pisze...

Dzięki, Aniu za szerzenie wiedzy. Chciałam podkreślić, że jestem tylko namagnesowaną drobinką kurzu, której udało się przyciągnąć wartościowych ludzi, ich wiedzę i zaangażowanie. Mamy nadzieję, że Ministerstwo zechce skorzystać z ich doświadczenia.

Unknown pisze...

ciekawe kto takie cos wydaje...i ze istnieje na rynku..

poza rozkładem pisze...

"Kto wydaje" jest na okładce. Zresztą Fundacja ABCXXI nie jest osamotniona w takich produkcjach.
Bulwersujące jest poparcie Narodowego Centrum Kultury i Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (sic!) wraz z kwotą dotacji przyznaną na ten rok.
A równocześnie nie ma żadnej refleksji nad tym jak kultura dla dzieci "ma wyglądać" i w jakim kierunku zmierzać. Co z czasopismami, teatrem, kinem, stanem księgozbioru w bibliotekach? Czy poza kilkoma dużymi miastami dzieci mają dostęp do czegokolwiek sensownego?

Unknown pisze...

Niestety jest to konsekwencja myślenia "taniej-więcej -lepiej" im więcej wydanych "dzieł" tym więcej dotacji w następnym roku. Większość fundacji i instytucji zajmujących się kulturą tak funkcjonuje. Na szczęście nie wszystkie wyzbyły się resztek przyzwoitości.

Karolina Szymkiewicz pisze...

Troche straszne, troche smutne... zal mi tego biednego ilustratora po ktorym teraz wszyscy jada ale nie da sie ukryc faktu ze ksiazeczka jest bardzo kiepska! moj ulubiony moment to babcia karmiaca dziecko z jednym oczkiem bardziej :D Ech! Podpisuje sie pod petycja

poza rozkładem pisze...

Ależ nie chodzi o "tego konkretnie" ilustratora i tylko tę jedną produkcję...
Chodzi o brak wizji instytucji za to odpowiedzialnych co należy wspierać, co promować i jak wspierać wychowanie przyszłego aktywnego - myślącego!- uczestnika kultury.

Bez wsparcia "odgórnego" większość dzieci dostaje klauna z czerwonym nosem, "teatrzyk" objazdowy i supermasowe produkcje w multipleksach. Dobranocka trzymająca jakiś poziom jest podobno przeżytkiem. Na deser - wiadomo co w kioskach. A na dokładkę "darmową" książkę rzekomo ułatwiającą kontakt ze sztuką. Gdzie się znajdziemy na lat 20 jak te dzieci dorosną? Kto pójdzie do teatru, sięgnie po książkę? Zrozumie otaczający świat, zdobędzie się na krytyczne myślenie?

A równocześnie polska autorka zdobywa dla Korei Południowej kolejne nagrody, światowej rangi. Polska książka dla dzieci trzyma przyzwoity poziom, może warto zwrócić uwagę ministra, żeby wykorzystał te doświadczenia?

KLSz pisze...

Za dzieło odpowiadają twórcy. Za incjatywę wydawniczą odpowiada inwestor i inicjator.Za książkę wszyscy! Ilustrator jaki jest każdy może zobaczyć przed podpisaniem umowy.Złe skojarzenie warsztatu ilustratora z materiałem literackim i profilem książki to błąd w sztuce redakcyjnej. Ja uważam ,że grzech leży po stronie tworców Pierwszej. Razi brak kompetencji edycyjnych, brak szacunku do adresata i chęć fasadowego działania instytucji publicznych. Za nasze pieniadze! Skandal

mamajagody pisze...

Ach, mam w najbliższej rodzinie wielkich fanów takich wydań (o czym świadczy szafa w pokoju córki, do której upycham głęboko najbardziej 'ambitną' literaturę.. I powiem tylko tyle, że dla starszego pokolenia, taka książka jest nie tylko ładna, jest kolorowa, wesoła, śmieszna i tyle. Czyli taka jaka powinna być książka dla dziecka. Tak twierdzi niestety większość ludzi. Dotego cena pewnie też przystępna.. Ach. Trzeba głośno mówić o takich rzeczach. Nie dla kiczu! Popieram akcje całym sercem!

shinju pisze...

Podpisane.

poza rozkładem pisze...

Mamo Jagody :) Ja też znam. I wiem, że w większości oni dadzą się przekonać: rozmowa, edukacja, działanie - pokazanie jak prawdziwa sztuka "pracuje" i co zyskuje dziecko. Trzeba tylko dać mu szansę. I za to odpowiedzialny jest minister.

Podejrzewam, że Minister Kultury nie wspiera jednak nagrań zespołu disco polo, bo tego słucha "większość"...
Dlaczego kulturę dla dzieci obowiązują inne standardy?

poza rozkładem pisze...

Super :) Głoście potrzebę poparcia dalej!
Wierzę, że równie ważne jak obrona zwierząt, dyskusja o obowiązku szkolnym i sprawa "szklanki mleka" czy owoców dla dzieci.

KLSz pisze...

Inicjatywy wydawnicze MKiDN wspierane jako akcje to działania rodem z PRL.Skala przedsięwzięcia wystawia laurkę(lub nie)instytucji, a nie stanowi rozwiązania w sprawie. Treść merytoryczna skierowana do rodziców Pierwszej Książki Mojego Dziecka to 4 strony ulotki.Reszta ma usprawiedliwiać wydanie książki a nie broszury. Ale czy zaproponowana książka jest propozycją dla dziecka ponizej roku? Czy czyta się ją 20 min? Co usprawiedliwia taką skalę działania - i nieuchronną wszechobecność na oddziałach położniczych? Standrdy w książce zademonstrowane nie dotyczą tylko strony plastycznej. Publikacja powinna być poddana krytyce w środowisku literackim,a przede wszystkim pegagogów i psychologów. Dlatego dyskusję o polityce kulturalnej adresowanej do dzieci trzeba podjąć w oparciu fachowców z wielu dziedzin i nie pozwalać aby działania decydentów były zamiast....zwłaszcza za taką cenę.

poza rozkładem pisze...

KLSz :)
Być może podstawowym problemem jest brak jakichkolwiek standardów co do tego co "dla dzieci". Jest idea - zróbmy "coś". "Każdy" może tworzyć dla dzieci. Stąd takie "produkcje".

Zatrważa mnie to, że w powszechnej opinii nie ma w tym nic złego. Przebiła się dyskusja o obowiązku szkolnym 6-latków, zdrowym żywieniu i ruchu. A czy nikt nie widzi, że to w kulturze dziecko jest zanurzone od swych narodzin? I za stwarzanie dostępu do niej powinno być odpowiedzialne (i rozliczane) Ministerstwo Kultury? Jaki dostęp do kultury zafundowało tym, którzy się właśnie rodzą w naszym kraju? Przyszłych czytelników Miłosza i Szymborskiej? Odwiedzających muzea sztuki czy galerie handlowe, gdzie jest "kolorowo i zabawnie" a przy tym, nie trzeba myśleć?

Jestem "Za" dyskusją - nie o gustach. Ale o tym, jak wykorzystać zasoby, wiedzę i sukcesy. One są.

Agata pisze...

I one ciężko się palą, takie lakierowane, a wyrzucać strach, ze ktoś znajdzie....

Unknown pisze...

petycja oczywiście podpisana, ale jak dla mnie ta przykładowa książka jest całkiem sympatyczna!:) może jestem burakiem:)

Unknown pisze...

Widzę sprzeczność pomiędzy tym, że powszechnie uważa się, że pokolenie naszych szkrabów to pokolenie dzieci bystrych i mądrych, a funduje się im tanią rozrywkę w postaci literatury, w przedszkolu na baliku "Ona dla mnie tańczy" jako hit. Panie przedszkolanki zadowolone bo mogły podrygiwać, ale ja byłam załamana.
Petycja podpisana oczywiście.

poza rozkładem pisze...

To teraz musisz to uzasadnić! ;)
I nie chodzi o "bycie burakiem", a "sympatyczność" tej "ostatniej kropli goryczy"... Co tam budzi w Tobie ciepłe uczucia?

Maja pisze...

Myślę sobie, że osobom, które nie miały styczności z pięknymi pod względem literackim, graficznym i edytorskim książkami dla dzieci, książka ta może się podobać. Ilustracje, układ graficzny, wybór czcionki, projekt okładki przypominają mi przecenione książeczki z supermarketu.
Mieszkam we Wrocławiu i miasto w 2011 roku realizowało akcję wręczania świeżo upieczonym mamom książeczki dla dzieci wraz z broszurą zawierającą listę polecanych dla maluchów lektur i kartą biblioteczną dla noworodka. Świetna akcja. Książką, którą wówczas dostaliśmy była "Lokomotywa i inne wiersze" Juliana Tuwima z ilustracjami Jana Marcina Szancera. Może lepiej wybrać klasykę, niż tworzyć takie "szkaradełka"?

poza rozkładem pisze...

Maju wiem o Wrocławskiej akcji - świetna inicjatywa, bazująca już na tym co sprawdzone. W pakiecie była chyba jeszcze książka zilustrowana przez Ewę Kozyrę-Pawlak? Jak widać nie była to awangarda, nie do przełknięcia dla niektórych. A uniknięto rozpowszechniania tego, co i tak trafi do dzieci (bo "przecenione w supermarkecie").

Wiem, że książka "może się podobać" - tzn. "przeciętny" człowiek nie widzi w niej nic złego. Tylko czy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (!) odpowiedzialne jest za propagowanie tego, co możemy znaleźć w hipermarkecie? I to za 800 tys! (tylko w tym roku)
Jak zbudujemy to dziedzictwo? Z czego? I na czym?

poza rozkładem pisze...

Dyskusja toczy się w wielu miejscach (także na profilu MKiDN na FB), a tutaj jeden z wielu ważnych głosów, Krystyny Lipki-Sztarbałło:

>>Nie tylko wygląd tej książeczki jest grzechem. Treść zamieszczona przez fundację w formie postulatów, zakazów i nakazów powinna być broszurą. Dodatek w postaci wyboru wierszy nie zapewnia lektury 20min i jest adresowany do dzieci w różnym wieku, głównie przedszkolnym. Koncepcja publikacji nie odpowiada na pytanie jaka powinna być pierwsza książka dziecka. Przedsięwzięcie aby zarzucić całą Polskę tego rodzaju propozycją to projekt wyjątkowo kosztowny, konkurujący z największymi nakładami podręczników nie mówiąc o książkach nagradzanych prestiżowymi nagrodami. Czy taki wysiłek całego narodu rozwiązuje jakiś problem - czy raczej daje dobre samopoczucie ( medialne) decydentom? To FASADOWE działanie rodem z PRL! Zbyt kosztowne aby nie spojrzeć na to krytycznie. Ile matek po wyjściu ze szpitala wyrzuci książkę do śmieci?<<

SeBO pisze...

Mam 1,5 rocznego synka i mam pytanie: Gdzie mogę dostać tą książeczkę, ponieważ uważam ŻE NIE MA W NIEJ NIC STRASZNEGO! Żadnych podejrzanych par w "nowoczesnym" stylu (czyt. "nowoczesnej rodziny"), ani perwersji ani przemocy, fajne wierszyki. O co chodzi z tą książeczką?

Maja pisze...

Książki ilustrowanej przez Ewę Kozyrę - Pawlak nie pamiętam. To co nazwałam broszurę, może trochę umniejszając wartość tego wydawnictwa, to była książeczka "Na dobry początek" zawierajaca listę polecanych książek dla dzieci i rodziców (wg mnie nie znalazło się tam wiele cennych tytułów, ale idea przednia)a także krótkie rymowanki i wyliczanki. Tekst pracowała Ewa Pietraszek, a za graficzną obróbkę odpowiedzialna jest Joanna Howańska. Przyszła mi chęć opisania tego zestawu na blogu, trzeba dowartościować tą akcję w opozycji do ministerialnej :)

poza rozkładem pisze...

Widziałam zdjęcia z inauguracji akcji - było tam "Jedzie pociąg z daleka" (z Muchomorowej serii "Śpiewanek").
A rozgłosić chwalebny przykładek mądrego działania - jak najbardziej!

poza rozkładem pisze...

Owszem jest przemoc - kicz jest agresywny, a dziecko bezbronne ;) zwłaszcza to najmłodsze. I to dla którego ta książka miała być szansą jedynego kontaktu ze sztuką (słowa i obrazu).
Głosy uznania pewnie zbiera ministerstwo i wydawca...

Ja polecam jedynie mądre i piękne książki. Nie - przypadkową papkę uzasadnioną kilkoma wierszami klasyków...

RavMedic pisze...

Książeczka nie jest gorsza od setek, które gloryfikujecie jako te, które wasze mamy czytywały Wam w waszym dzieciństwie. Jakież to pełne sztuki obrazki miały książeczki z serii"Poczytaj mi mamo" ?! Jak były ilustrowane baśnie Grimm'ów, czy wiersze Brzechwy? ja pamiętam doskonale. A zbiór wierszyków ze Słoniem Trombalskim? nikt nie kwestionuje ich przydatności dzieciom, a były to książeczki ilustrowane strasznie. Ta jest pełna kolorów, co zwłaszcza u małych dzieci ma ogromne znaczenie, mocne, nasycone barwy nie mdłe pastele. Pełna jest kotków, słoników, jakiś domków itp. Myślę, że jesteście już z tego (nie brać personalnie) wpół zidiociałego pokolenia facebooka, któremu wmówiono, że dziecko MUSI być kształcone już od urodzenia a najlepiej jeszcze przed, nastawione na realizm i poważne życie...kupa...nie mówiąc brzydko...dziecko ma być dzieckiem, ma mieć bajeczki i wierszyki ilustrowane koilorowymi obrazkami nie fotorealistyczną sztuką. Na sztukę kiedyś gdy dorośnie i będzie miało taką chęć samo zwróci uwagę.

Unknown pisze...

:)
wierszyki są sympatyczne, a ilustracje mojemu laickiemu oku nie wydaja się złe, ot - nic specjalnego, ale i nic złego....niemniej akcję bardzo doceniam, bo krytycznym okiem spoglądam teraz na biblioteczkę mojej córeczki (intensywnie przeze mnie rozbudowywana cały czas).
niemniej na pewno zgadzam się z tym, ze ministerstwo nie powinno dotować tak hojnie (ani w ogóle) książki, której nawet moja pozytywna "recenzja" waha się pomiędzy: "sympatyczne" a "nic specjalnego". faktycznie jest wiele pięknych książek dla dzieci, które na dotacje zasługują bardziej

poza rozkładem pisze...

Ło matko... aż dech mi zaparło ;P
Świat zachwycał się Polską Szkołą Ilustracji, współczesna polska sztuka książki dla dzieci zbiera nagrody, a tu tak przenikliwa diagnoza...
W dodatku wsparta tak "fachowymi" argumentami.

Przyznam się, że ja nie wiem jakie dziecka "ma być"... I co "musi". Uczę się otwartości. Od dzieci.
A o tym, co gloryfikuję jest całkiem sporo na blogu. Polecam lekturę :)

Unknown pisze...

Nie!!! Mylicie się wszyscy!!! To wszystko to socjalizm i etatyzm w działaniu!!!! Sprywatyzować kulturę!!!! I zadajcie sobie pytanie czy dalibyście chociaż złamanego grosza za taki produkt na wolnym rynku, gdyby państwo od nas nie zabrało tych pieniędzy??? Odpowiedź jest oczywista...

poza rozkładem pisze...

Nie chodzi zresztą tylko o tę konkretną "książkę"... Petycja dotyczy tego, aby pochylić się nad kulturą dla dzieci. I nie oceniać jej w kategorii "sympatyczne" :)

Warto! Także edukować dorosłych, że pojęcie tego co "dla dzieci" zmieniło się nieco od czasów koncepcji "raju utraconego". Podobnie jak i w świat, w którym żyją nasze dzieci.

ardnamalas pisze...

To jest książka dla niemowlaków, a nie dla przedszkolaków (niemowlętom i tak mało kto czyta w tym kraju), dajcie spokój...

ardnamalas pisze...

Drogie panie mamy-artystki. Śmiać mi się chce, że kogoś oburza taka książeczka. Jako dziecko mama czytała mi różne książeczki (podejrzewam, że większość miała taką "kiczowatą" estetykę). Potem czytałam już sama. Obawiam się, że pomimo tego co wypisujecie nie potraficie się wczuć w sytuację dziecka (zwłaszcza że ta książeczka jest adresowana do b. małych dzieci, moim zdaniem max. do 2 roku życia - stąd intensywne kolory i trochę tego co nazywacie kiczowatością, co też jest terminem sztucznym, zrodzonym przez gusta "większości artystów"...). Zgodzę się, że dotacja przerażająco wysoka i pewnie ktoś nieźle zarobił małym nakładem pracy, ale nie zgodzę się z tym najeżdżaniem na to co przyjmujecie za kicz. Gdyby wszystkie dzieci w młodym wieku oddzielić od wszystkich osób chcących na nich wymusić gust (czytaj:rodziców, nauczycieli, kolegów itp.) to pewnie dużo większa ilość dzieciaków poszłaby w stronę tak zwanego przez ogół ludzi/artystów kiczu. Polecam mądrość starożytnych - O GUSTACH SIĘ NIE DYSKUTUJE.

poza rozkładem pisze...

Ależ my o gustach nie dyskutujemy...
I ciekawe skąd wniosek, że matki muszą być artystkami?

Pani Zorro pisze...

Szanowni Państwo!
Nie chcemy dyskutować o gustach, lecz o polskiej kulturze dla dzieci i dziedzictwie - kulturowej podstawie, która mogłaby łączyć przyszłe pokolenia. Nie chcemy odbierać możliwości obcowania z podobnymi książkami, niech będą dostępne przy sklepowych kasach - to się nazywa demokracja. Fundacja ma prawo do swojego gustu i nawet walczyć jestem w stanie za tę wolterowską wolność. Ministerstwo jednak ustanawia wzory, wspomniane dziedzictwo, dlatego bulwersuje nas pojawienie się podobnej książki w tym kontekście. A wzory są opisywalne wiedzą psychologiczną / podstawami estetycznymi / historią danego gatunku. Rozumiem, że niewielu ludzi w Polsce ma do tego dostęp (akademicka literatura, traktująca o książce obrazkowej nie jest dostępna w języku polskim), ale to nie znaczy, że takiej wiedzy, "know-how", nie ma. Kultura dla dzieci jest częścią kultury. Chcemy wartościowej kultury dla dzieci. Chcemy, by była obecna w przestrzeni publicznej. Kolorowa, wesoła, czasem smutniejsza i szara, mała, duża, szumna i cicha. Zawsze najlepszego gatunku. Kultura jest antidotum na pustkę konsumpcjonizmu. A tylko to istnieje w dziecięcej przestrzeni publicznej.
Z poważaniem,
matka-dziennikarka kulturalna-czasem twórczyni-rzemieślniczka-anglistka-nieartystka, Monika Obuchow
PS. Aniu, skany nie są moje. :)

Unknown pisze...

nie wiem jak w innych 'dziurach' ale w naszej biblioteka ma perełki, nowości i panię sa mocno zaangażowane, a miasto małe i znane z tego jeszcze nie tak dawno ze odwoływano seanse w kinie bo nikt nie przychodził i ogolnie nigdy nic sie nie działo i nie wypalało. bo nie

poza rozkładem pisze...

To super :) Czyli "da się", jak są chęci. A jak szkolna biblioteka?

BabciaByc pisze...

Wypraszam sobie :-), Od jakiego momentu zaczyna się "starsze pokolenie"? W tym roku kończę 62 lata, o Pierwszej wypowiedziałam się już wielokrotnie, ponownie wczoraj na FB na stronie Ibby. Tak się składa, że gust nie zależy od pokolenia, tylko od dostarczanych wzorców, na których się ktoś wychowuje - w dużej mierze. I tu jest problem, o którym przeczytałam wyżej. A oczywiście najgorsze jest promowanie, finansowanie z podatków najgorszych wzorców.

poza rozkładem pisze...

:) Tak, tak, wszelkie uogólnienia są niebezpieczne.
BabciuByc, myślę, że możesz być wzorcem (jeśli masz na to ochotę;).
Masz rację, że "gust" a może raczej poczucie tego, gdzie zaczyna się kicz, a gdzie dyskusja o gustach jest uzależnione od tego, ile wiemy i na ile chcemy otworzyć się na to, czego jeszcze nie wiemy...

I TAK, problemem jest to, że finansowanie nie dotyczy tego, co powinno być wzorcem...

poza rozkładem pisze...

a przy okazji: Babciu Byc - świetny blog :)