17 marca 2015

Małe czy wielkie?

Dokąd dojdziemy jeśli zaczniemy zastanawiać się nad tym, czym jest pytanie? Czy szkoła powinna się nad tym zastanawiać?! Dziś była ku temu okazja. Warsztaty z trzecioklasistami, inspirowane "Wielkim pytaniem". Książką Wolfa Erlbrucha i spektaklem łódzkiego teatru Pinokio. Spektaklem, który dopiero przed klasą. Zobaczymy dokąd dojdzie...

Dziś wspólna podróż miała kilka przystanków. Wspólnie przyglądaliśmy się "wielkim" i "małym". Pytaniom, Dziecko. Na Ziemi. Wiele różnych odpowiedzi. - pisałam niedawno o okładce książce Erlbrucha. Ale okazuje się, że może być dużo więcej pytań jej dotyczących: A może kula jest głową pełną wątpliwości? Czy to kropla wody? Zarodek?! Ale przecież to kropka od znaku zapytania...?! Inna z sugestii dotyczyła oszlifowanego diamentu...
Nie chcę szlifować. A słyszeć więcej pytań. W szkole, od dziecka. Także o tym "Po co jestem". Małe czy wielkie?



 















2 komentarze:

momarta pisze...

Nasz dotychczasowy system edukacji skutecznie wtłaczał dzieciom do głów, że pytać nie należy. Wtłacza zresztą nadal w najlepsze. Patrząc na wychodzących z tej matrycy bezrefleksyjnych dorosłych, można by pokusić się o jakąś spiskową teorię, ale lepiej jednak nie.
Fajne te dzieciaki:) Skąd się wzięły? Same przyszły czy zostały doprowadzone? I czy wrócą?
PS. Najlepsze pytanie to to o gumach i konserwantach:))

poza rozkładem pisze...

Do dzieci zazwyczaj ja przychodzę. Inna sprawa, że z reguły chcą więcej :)
Tak, tak - są fajne.

O tym, czy wrócą zazwyczaj decydują dorośli. I różnie bywa.

Mnie zaskoczyła ilość (i obecność) pytań o McDonald's. I Pepsi
:) (wspólnota pokoleniowa?)