19 października 2017

Obronić królową



Opadł trochę ze mnie zapał pisania o tej książce, ale skoro założyłam sobie, że warto… W dodatku pomęczyłam trochę dziesięciolatkę dyskusją o tej lekturze znalezioną przy jej łóżku… a blogerzy piszą o "Obronić królową" i  archetypach w jej kontekście... "filozoficznej" wymowie (przywołując cytaty typu Nawet jak boli i chciałoby się inaczej, trzeba umieć zostawić to, co było, za sobą. Ruszyć naprzód), o  tym, że "powinna stać na półkach szkolnej biblioteki"... 



Szukając informacji o autorce tej książki, Barbarze Kosmowskiej, znalazłam co najmniej kilka tytułów książek, który pojawiły się na naszych półkach (ale i szybko zniknęły, także z mojej pamięci).  W każdej swojej opowieści wyraźnie próbuje dotknąć ona ważnych spraw: wykluczenia, samotności, różnych „zakrętów” życiowych. Nie inaczej jest i w „Obronić królową”.

Bohaterką tej książki jest nastoletnia Greta, uczennica drugiej klasy gimnazjum, która w pierwszym rozdziale książki przeprowadza się do długo niewidzianego ojca.  Do ojca, który, jak się  wydaje, odciął się od poprzedniej rodziny, założył kolejną – ma nową żoną (Annę), nowe dziecko (Lilianę), nowe miejsce do życia (małamiasteczkowe i urokliwe Wilmowo). Niespodziewana przeprowadzka ma swoją motywację. Dowiadujemy się o śmierci babci Grety i tajemniczym zniknięciu matki (sprawnie skonstruowany i trzymający w napięciu wątek).

Cała oś fabularna zbudowana jest wokół poznawania – razem z główną bohaterką – nowego miejsca  i odkrywania tajemnic. A mają je zarówno nastolatkowie jak i dorośli. W pewnym momencie, główna uwaga czytelniczki (może i czytelnika…) skupia się wokół pytania: co się stało z matką Grety?! Co charakterystyczne, cała powieść zbudowana jest z okruchów narracji z różnych punktów widzenia. Zwróciła uwagę na to już dziesięciolatka: są fragmenty „w których się coś dzieje”, a obok – „relacje z tego, co czuje” główna bohaterka  (i nie tylko).

Przyznam, że pogubiłam się trochę w tej konwencji, w której każdy rozdział rozpoczyna się od wprowadzenia (różne formy narracji), by przejść do relacji punktu widzenia danego bohatera (niekonsekwentne formy narracji).  Bo postaci na scenie pt. „życie” pojawia się wiele, podobnie jak i problemów, i  zakrętów życiowych.

Trochę ta powieść wygląda tak, jak by autorka miała ambicje upchnięcia w „Obronić królową” wszystkich dramatów współczesności, z którymi zetknąć się mogą gimnazjaliści… Mamy więc rozpad rodziny, zazdrosną macochę Grety, nieznane rodzeństwo, pogubionego ojca, który zmierzyć się musi z nową rolą, obce środowisko, z którym 14-latka szuka miejsca. Każda kolejna postać, która wkracza na scenę  (jej losy przecinają się z drogą głównej bohaterki)  pojawia się także po to, by wprowadzić kolejny problem. Jest wyluzowany Igor, który ma kłopot z asertywnością, czarny charakter – „idealna” Milena, która swoją aktywnością  próbuje przykryć  problem dziecka małomiasteczkowych elit (ojciec biznesmen uwikłany w romans z sekretarką, patologiczne kłótnie rodziców i  cichy alkoholizm matki). Jest i gimnazjalistka – manipulantka (z sugestiami o prostytuowaniu się), dziewczyny z tzw.  „marginesu” (bieda, nieradzący sobie życiowo rodzice),  są i zwykle problemy nastolatek – wyobcowanie, problemy z nauką, pierwszymi miłościami…  A nawet wątek samotnej starości i tragicznych wypadków losowych. Pominę już mikrodramaty przyrodniej siostry, Lilki, którą oceniłyśmy „domowo”  jako niewiarygodną (dylematy z etapu 8-10latki zestawione z zachowanie 5-6latki).

Towarzyszą temu różnego rodzaju bon moty i „refleksje”, nad którymi początkowo przemykałam (w końcu to książka dla gimnazjalistek osadzonych w patetycznym okresie życia), aby później kilku już nie mogłam zdzierżyć:

Partner matki. Przystojny, młodszy i rzutki… Greta szczerze go nie znosiła. Od początku wiedziała, że bardziej potrzebuje mieszkania w Warszawie niż związku ze starszą od siebie kobietą. W dodatku dość despotyczną i jakby nieświadomą, że jej kobiece atuty  powoli przechodzą do historii.

Uśmiechają się. Czasem język potrafi zadrwić z marzeń. Pokazać, jak różne są ludzkie oczekiwania. I przyjść z pomocą, dając uśmiech – jedyne koło ratunkowe na bezkresnym morzu smutków.

– Niezłe ciacho ten mój synek – mruknęła  z dumą Brygida Kornel, nieskrępowana sytuacją. (…)
– Wiem, kto się do tego wypieku szczególnie przyłożył –szepnęła Greta.


Lubił śmiać się z Gretą, słuchać nowoorleańskich big-bandów. Plotkować o wzlotach i upadkach burzliwego związku Lilki z Gutkiem. I omawiać różne warianty ustawień zawodników w zbliżających się międzyszkolnych rozgrywkach koszykarzy. Nie sądził, że kiedykolwiek spotka dziewczynę, która tak dobrze zrozumie sens tej pięknej gry, a już zupełnie nie uwierzyłby, że na dodatek okaże się taka ładna.


Jest tego więcej: o tym, że wspólny „wirus” łapany przez nastolatków prowadzi do ślubu, że jeśli matka Grety  jest piękną kobietą, to zawsze ma ze sobą ogromny bagaż „niezdecydowana co włoży, a co zdejmie”, że jej siostra, która jest „oficerem wojskowym i historykiem”, zajmując się ściganiem zbrodniarzy wojennych koniecznie musi być zimna, surowa i ubrana w dres moro (a jej droga życiowa spowodowana jest rozczarowaniem miłosnym). Wisienką na torcie jest figura przyrodniej siostry – Lilki, która w pewnym momencie swoich perypetii miłosnych zostaje nazwana „najdroższym podarkiem” dla swego wybranka (trzecioklasisty?!).

Idealność Grety, pięknej, grzecznej, bezproblemowej, coraz bardziej krytycznie nastawionej wobec matki zajętej karierą dziennikarki i przypalającej pulpety, gładko nawiązującej dialog z niesprzyjającą jej macochą;  Grety, która przy dźwiękach słuchanego klasycznego jazzu i Możdżera snuje refleksje o urokach  małego miasteczka przekładanego nad pędzącą Warszawę coraz bardziej mnie zadziwiała, prowadząc do totalnego happy endu, rzecz jasna.  

Czy taka totalnie-nie-buntująca się bohaterka ma być ikoną poświęcenia się, grzeczności, podporządkowania się i wyrozumiałości dla błądzącego świata? Wzorcem, dla którego nagrodą ma być „odnalezienie się” w związku? Przykładem „nowej nastolatki”?!

Są dni, kiedy nagle sobie uświadamiamy, że bez chwil strasznych nie ma tych naprawdę szczęśliwych. Że jeśli cały czas przegrywa się w zielone, to potem wygrana jeszcze bardziej cieszy. Zwykle takie dni pojawiają się w czerwcu. Najczęściej zdarzają się w małych miasteczkach. A otrzymują je w prezencie ci, co zbyt szybko zwątpili w swoją wartość. Albo nie docenili gramatyki uczuć, która potrafi nas odmieniać przez wszystkie cudowne przypadki…

„Dużo książek jest nagrodzonych w jakichś konkursach, nawet większość…” orzekła  dziś dziesięciolatka widząc ponownie okładkę „Obronić królową”. Książkę wyróżnioną w IV Konkursie  Literackim im. Astrid Lindgren za – podobno – „ciepło, humor, mądrość życiową i nostalgię”…



„Obronić królową” Barbara Kosmowska, wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2017.


Brak komentarzy: