20 kwietnia 2020

Mama zawsze wraca





Opowiem.
Bardzo dużo lat...
To nie to, że ja nic nie mówiłam, zawsze coś mówiłam. Wiem, że są ludzie, którzy nic nie mówią, ja coś mówiłam. 
Tylko że nigdy nie mówiłam wszystkiego od początku do końca. Kawałkami. I też tylko tak... ludziom bliskim.


Chciałabym o tej książce napisać rzeczowo i logicznie. Ale to książka - tak jak i samo świadectwo Zosi Zajczyk/Jael Rosner - poruszająca. I z ogromną skalą uczuć.
"Mama zawsze wraca"  to nie jest historia wojenna, jakie znany skądinąd: ucieczek, przeprowadzek, prześladowań, "złych" i "dobrych".
To nie jest historia ofiar.

Zosia Zajczyk urodziła się w roku, w którym wybuchła II wojna światowa. W żydowskiej rodzinie. Udało się jej poznać część z licznych bliskich i dalszych krewnych, zapamiętać ich. Pamiętać także ich znikanie. I przeprowadzkę do getta.
Jej pamięć o Polsce i pamięć wojny to jednak wspomnienia, które ograniczone są ścianami jej kryjówki - piwnicy. A jednocześnie daleko poza nią wykraczają, bo te wspomnienia są wyobrażeniami i nauką świata, przekazywanymi przez matkę.

Zosia w piwnicy uczyła się życia. Sama. Kilkuletnia.

Jej matka dzięki "dobremu wyglądowi" "organizowała" jedzenie. Wyprowadzała żydowskie dzieci na "aryjską" stronę. Była "w organizacji". Zarabiała na życie sprzedając kawę. Przynosiła swojej córce okruchy, które miały pomóc jej przetrwać w piwnicy: głowę lalki, kawałki tekturki, drewnianą łyżeczkę, która stawała się igłą, sznurek, gałązkę, jesienne liście...



Historię Zosi Zajczyk (która w Izraelu stała się Jael) relacjonuje Agata Tuszyńska. Z tego co pisze w Posłowiu - tych wspomnień wysłuchała już dawno temu, odkopuje je z pamięci; mówi przerosła mnie ta opowieść. Zamknęłam ją na długo na dnie pamięci.

Wyobrażam sobie jak szukała dla niej odpowiednich słów. Składni. Odpowiedniego szyku zdań, by oddać całą nieporadność języka, którego szukała Jael, by opowiedzieć o swojej matce.
Jak współodczuwała tę historię, pamiętając dzieje swojej rodziny i losy swojej matki ("Rodzinna historia lęku").

Bohaterka narracji Agaty Tuszyńskiej chce oddać cześć matce,  odgruzować swoją pamięć, upchniętą po traumie. Próbuje opisać świat, w którym przeżyła. A powstawał on dzięki matce - Natalii Zajczyk. Z kawałków węgla w rogu piwnicy, rysunków nim, ze sznurków, kawałków pudełka, gałązek, kropel wody.

Agata Tuszyńska w swoim tekście, w dojmujący sposób oddaje proces odkopywania  z pamięci bolesnego cudu bohaterstwa i miłości.
Jej narracji towarzyszą ilustracje Iwony Chmielewskiej, która - z tego co mówi - długo opierała się ilustrowaniu tego tekstu. Ten tekst jest pełny - on niczego już nie wymaga. Jest napisany tak pięknym, wstrząsającym i wypełnionym do granic - bólu, radości, cierpienia i wszystkim, co ze sobą niesie - językiem, że wiedziałam, że uważałam, że nie mam prawa już nic od siebie dodawać - tłumaczyła. ("Rozmowy po zmroku", Polskie Radio Dwójka).

Te obrazy jednak się pojawiły. Widziałam ich oryginały, a znając już tekst - bałam się ich dotknąć. Czułam swoją nieporadność i brak odpowiedniego gestu, by oddać szacunek tym, których dotyczyły.
Ilustracje Iwony Chmielewskiej to nie tylko mała Zosia i jej lalka - towarzyszka życia w piwnicy. To nie wizualizacja zabaw i życia na kilku metrach kwadratowych, pod powierzchnią chodnika widocznego z małego okienka.
Oddają one sprawiedliwość matce Zosi - Natalii.  I co więcej - materializują pamięć o niej. Wydobywają ją z mroków i trudów, by złożyć minimalny hołd, wyposażyć w kwiecistą opaskę, z motywem rozkwitającej róży.
Te ilustracje są celebrowaniem pamięci matki - bohaterki, która nie zgodziła się na bycie ofiarą. To także na kartach jak ze starego albumu fotograficznego przywracanie pamięci tych, po których zaginął jakikolwiek ślad. Została niema wyrwa, pustka i brak. I choć myślimy o nich, po lekcjach historii, jako "o ofiarach", odprzedmiotawiając ludzi w ich losie, może wcale nimi nie są - bo (choćby jak dziadek Zosi) nie zgodzili się na różne sposoby na bycie "podludźmi", "inną kategorią", "zarazą" - ojciec Natalii "pomimo dobrego wyglądu"  nie zgodził się na zgolenie pejsów i opuszczenie getta - swoich "współbraci" i "sióstr" (choć może to była ślepa wiara, głupota i paraliżujący lęk).



Trudno mi pisać o tej książce, bo będąc "z nią" mam poczucie, że dotykam sacrum i niewypowiadalnej tajemnicy. Ta opowieść  jest oddaniem sprawiedliwości wszystkim tym, którzy i które nie wypełniają stereotypu "waleczności", "bohaterstwa":  nie są żołnierzami z brudnymi twarzami, karabinami, w zniszczonych, prowizorycznych mundurach.
A to dzięki tym niewidocznym bohaterkom i bohaterom, przetrwa zawsze życie.

Trudno mi też pisać o tej książce, bo jest w mojej świadomości przeczucie grozy i mechanizmów świata, które czają się w scenografiach, w jakich rozgrywa się historia Zosi. W codziennych trudach kwarantanny nikt nie potrzebuje ponurych proroctw w jaką stronę zmierzamy.
Wydaje się, że świat jaki poznała Zosia i jej matka Natalia, jest tak bardzo abstrakcyjny i czymś odległym... Ale jego groza czai się gdzieś za rogiem. Albo tuż za granicami Europy, o czym tak bardzo nie chcemy pamiętać.



Może więc wydanie tej książki, to że to świadectwo ujrzało wreszcie światło dzienne, jest tym bardziej cenne? Pomimo grozy, którą odbieramy zwłaszcza jako rodzice (jednocześnie będąc zawsze czyimś dzieckiem), to historia o wielkiej sile życia. I bezgranicznej, tytanicznej miłości w okrutnym czasie. Rodzica-matki do dziecka. Miłości, która mieści się w starym pudełku, drewnianej łyżeczce z dziurką, w brudnych szpulkach włóczki. W kawałkach gałązek, opowieściach o deszczu, wietrze, opadających liściach. W obrazie - mimo wszystko - piękna i siły życia.
Nie pytajcie więc czy to książka "dla dzieci" i "w jakim wieku". Zastanówcie się co chcecie im przekazać teraz albo za kilka lat - nastolatkom lub tym zupełnie dorosłym synom i córkom.

"Mama zawsze wraca" to nie jest historia ofiar.
To historia o mocy słowa - o tym, jak ważne jest opowiadanie świata i wyposażenie dziecka w siłę - wiarę w istnienie.
To opowieść o godności i szacunku, bohaterstwie i zwycięstwie
(które zawsze ma swoją cenę).


Wydawnictwo Dwie Siostry, dziś, w poniedziałek 20 marca o godz. 18, zaprasza na spotkanie live z twórczyniami książki "Mama zawsze wraca": pisarką Agatą Tuszyńską i ilustratorką Iwoną Chmielewską.  Rozmowę podczas transmisji LIVE na Facebooku Wydawnictwo Dwie Siostry poprowadzi Michał Nogaś.

Mama zawsze wraca, tekst: Agata Tuszyńska, ilustracje: Iwona Chmielewska, ppracowanie graficzne: Radosław Staniec, Maria Szczodrowska. Wydawnictwo Dwie Siostry, 2019.

Brak komentarzy: