23 maja 2012

Bajki przez telefon


Mam straszne zaległości. To jedna z nich. Nie, nie w czytaniu, bo to książka do delektowania się. Doskonała jak kawałek dobrej czekolady - jedno opowiadanie, którego smak pozostaje na długo.... Czytamy od jakiegoś czasu, wracamy, pytamy, rozmawiamy... Temat na wczorajszy wieczór: czy warto być rakiem który uparł się by chodzić do przodu? Dziś trochę o tym.


"Bajki przez telefon" to kolejna książka wydana przez Bonę, po "Niewidzialnym Tonino" (zachwycałam się nim tutaj). W zapowiedziach jest już kolejna - "Gelsonimo w kraju kłamczuchów". Ja czekam z utęsknieniem na "Gramatykę wyobraźni" Gianni Rodariego - klasyka literatury dla dzieci. Potrzeba przypomnienia jego twórczości jest niezaprzeczalna. Tak jak koniecznie trzeba sięgnąć po "Bajki przez telefon". Pytanie tylko dlaczego wydawnictwo nie wykorzystuje tego na swoją korzyść przygotowując serię "włoskiej klasyki"? Żadna z edycji książek G.Rodariego nie nawiązuje do siebie nawzajem. Rzadko kto w ogóle kojarzy (jeśli kojarzy), że łączy je jeden autor...

"Bajki przez telefon" nie przypominają "Tonina". Czekałam na "Bajki", bo znałam ją z zapowiedzi wydawniczych, jeszcze przed wydaniem organizowałam warsztaty z ilustratorką tego tomu , Kasią Bajerowicz. Czytałyśmy kilka bajek w nowym tłumaczeniu, bawiłyśmy się  z dziećmi w projektowanie okładki do książki.

Każda z historii zawartych w tomie to doskonały punkt wyjścia do czegoś więcej niż tylko przeczytanie bajki na dobranoc. A taka jest intencja zapisana w tomie. Wszystkie teksty spięte są klamrą - bajki opowiada zapracowany tata, podróżujący po całym kraju jako "przedstawiciel handlowy". Kiedy zarobi więcej - bajka opowiada przez telefon córce zakochanej w magicznych historiach jest dłuższa. Kiedy interesy idą gorzej - bajka jest krótka, skondensowana.

Bywają bajki absurdalne i śmieszne, wypełniające codzienne tęsknoty dzieci. Są bajki bardziej "filozoficzne" - niczym znak zapytania zasiany w naszej głowie. Są bajki inspirujące. Są bajki zapierające dech w (moich) piersiach - swą lakonicznością i głębią. "Bajki przez telefon" przełamują powszechne myślenie o tym gatunku, że MUSI być morał, że dziecko ma dostać prostą wskazówkę "rób tak" albo dostać po paluchach...

Bajki Rodariego stały się u nas doskonałym rozwiązaniem na czas, kiedy czytanie dłuższych form idzie w kąt. A wiadomo, że nie-czytanie wieczorne to najgorszy rodzaj kary ;) Kiedy wracamy wymęczeni upalnym dniem o nieprzyzwoicie późnej porze - "Bajki przez telefon" to wcielenie w życie idei "złotego środka". Dwa-trzy teksty i pogaduchy przy zgaszonym świetle...

Żałuję trochę, że nad korektą można byłoby się bardziej pochylić. Zastanawiam się nad relacją ilustracji i tekstu -  jaka była intencja wydawcy? "Przyozdobić" tekst? Nie wiadomo dlaczego pojawiają się niektóre ilustracje albo dlaczego jest ich tak mało...Większy żal budzi to, co momentami się z nimi dzieje na kartach książki... Okładka, która mogła wyglądać inaczej...

Ilustracja, którą pokazuje Katarzyna Bajerowicz w swoim blogu:




Wygląda w książce tak:




Tak czy siak, komiwojażer Pan Bianchi opowiada co dzień bajki na dobranoc swojej córeczce. To dobry wzorzec. Bo można to robić krótko, z fantazją, śmiesznie, sięgając po to, co było naszymi marzeniami dawno, dawno temu jak  dom z lodów albo ten spisany na straty... W dodatku "Bajki przez telefon" to takie doskonale wygładzone kamyki wrzucone w wodę. Zataczają szerokie kręgi... Oby tak było z każdą bajką :)





Dziękuję Wydawnictwu Bona za udostępnienie książki

"Bajki przez telefon" Gianni Rodari, tłum. Ewa Nicewicz-Staszowska; il. Katarzyna Bajerowicz. Wydawnictwo Bona. 

3 komentarze:

Pani Zorro pisze...

No i przez Ciebie zjadłam resztkę czekolady...
Co do ilustracji: fakt, zostały do tej książki wciśnięte trochę bez pomysłu. Mam wrażenie, że to w ogóle problem książek, które bazują na tekście.

poza rozkładem pisze...

Prawdziwą czy metaforyczną?

A ilustracje - no właśnie: pomysł. Czy (teoretycznie) "Bajki Ezopa" potrzebują ilustracji? Niby nie. Ale czy można sobie wyobrazić "Bajki Ezopa" Jeana-François Martina (Formatu) bez ilustracji - dla mnie: już nie...

Pani Zorro pisze...

Prawdziwą, która "akurat przypadkiem przechodziła z tragarzami"...
Tu problemem (w sensie przy książkach, nie czekoladzie) jest niemożność nawiązania dialogu z tekstem jako formą na stronie.