Znowu baśnie? "Czarna kura" - pięć opowieści, bardzo różnych. Nie wiem dlaczego łączy je podtytuł "Baśnie rosyjskie", bo formalnie większość baśniami nie jest. Wspólny jest ilustrator, który spina te utwory: Giennadij Spirin, wykształcony w Moskwie, znany na świecie z łączenia tego, co bardzo "rosyjskie" z najlepszymi tradycjami malarstwa renesansowego.
Jako ilustrator książek dla dzieci Spirin zasłynął pracami do klasycznych baśni. Dużo dało mu Złote Jabłko (nagroda na Biennale Ilustracji w Bratysławie) - wtedy zaczął być wydawany w Niemczech i na świecie. Zachwyt budzi jego kunszt i pracowitość w oddawaniu szczegółów i niuansów tekstów, do których tworzy ilustracje - faktury tkanin, szczegóły garderoby, rekwizyty i bardzo "rosyjskie" twarze i figury.
Jego prace bywają porównywane z malarstwem renesansowym, obrazami Petera Bruegla, a nawet w jego pracach dostrzega się secesyjną finezję i skłonność do zdobniczych detali. Wszystkich zachwyca łączenie tego wszystkiego z tym co zaczerpnięte z rosyjskiego folkloru.
Ilustracje Giennadija Spirina są charakterystyczne i rozpoznawalne, choć dość różnorodne. I widać to w tomie wydanym przez Media Rodzina. Szczerze powiedziawszy zaskoczyła mnie tak duża różnorodność sposobów funkcjonowania tekstu i ilustracji, motywów zdobniczych i wlania tekstu. Dużo tu wszystkiego i różnych pomysłów na to, jak można książkę złożyć w całość...
Podejrzewam, iż wynika to z tego, że każdy z utworów funkcjonował jako osobna książka zilustrowana przez Giennadija Spirina. Mamy tu klasyczną baśń, opartą na motywach ludowych: "Czarną kurę" z przedziwnie "doklejonymi" ilustracjami
Mamy "Bajkę o carze Sałtanie" Puszkina z barokowym przepychem rosyjskich motywów (mam wrażenie, że tekst - tłumaczenie mija się trochę z motywami zdobniczymi). Mamy Gogolowski "Jarmark w Soroczyńcach" z przywołaniem wschodniego "folkloru" i tradycji. Wspaniale zilustrowane, fatalnie złożone - o pomstę wołają podstawowe błędy typograficzne.
W tomie zatytułowanym "Baśnie rosyjskie" pojawiają się i miniatury literackie ("Kasztanka" Czechowa) i sztandarowy przykład opowiadań mistrzów rosyjskiej małej formy, groteski i kpiny ("Nos" Gogola).
W każdym z utworów ilustracja inaczej koegzystuje z tekstem, reprezentuje nieco odmienną estetykę - wciąż to jednak Giennadij Spirin. Uwodzący pieczołowitością, nastrojem i magią. Kpiący i podkreślający groteskę, ironię i hiperbolizm tekstu. Intrygujący. Bajkowy. I już chyba zaliczany do "klasyków".
W Polsce ukazał się ponad 20 lat temu "Konik Garbusek" z ilustracjami Spirina, kilka lat temu - "Jakub i siedmiu złodziei" (opowieść sygnowana przez Madonnę). Może właśnie dla "klasyków" warto sięgnąć po "Czarną kurę"?
Obawiam się czy tak duża różnorodność służy całemu tomowi. Ja z chęcią przetestuję ją na dzieciach. Już z najbliższą niedzielę - 6 maja, w Małym Kinematografie, będziemy się zastanawiać jak to jest z inspiracjami (nie tylko) malarskimi.
Dziękuję wydawnictwu Media Rodzina za udostępnienie książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz