3 czerwca 2014

Gęś, śmierć i tulipan

Pustka, cisza, pojedyncze elementy:  drzewo, umowny staw, trawa, przelatujący ptak. Muzyka.
Świt i noc. Piękne, wystudiowane gesty. Zatrzymanie. Wstrzymany oddech. Gładzenie rękoma kart czytanej książki. Zadyszka z radości opowiadacza-obserwatora.  A na scenie one: gęś i śmierć.  Kobiety. Potem już tylko śmierć. Prawie zrobiło jej się smutno. Pustka i cisza. Płynącą rzeka. (…) takie było życie.



Dziś w ramach Teatralnej Karuzeli w teatrze Pinokio można było obejrzeć  (przeżyć?) spektakl „Gęś, śmierć i tulipan” na podstawie książki, o której kiedyś wspominałam. Było to dawno temu, a Wolf Erlbruch tworzy taki rodzaj książek, które czynią ją towarzyszami. Na różne momenty w życiu. Nie jest to najczęściej wyciągana książka z naszych półek. Kiedyś budziła strach, choć śmierć ubrana w kraciastą spódnicę i kapcie nie jest tam po to, by straszyć. A dziś poczułam, że spektakl teatru Baj wydobywa z tej książki całe piękno, skryte pomiędzy stronami.





W pracach Erlbrucha spotyka się często to, co charakterystyczne dla twórczości dla dzieci: zwierzęta (dla niektórych „zwierzątka”)*. Tutaj jednak (i nie tylko tutaj) stają się figurami przeżywającymi pytania i wątpliwości bardzo ludzkie. Te, które czynią nas ludźmi.  

Czym jest śmierć?  Dlaczego jest tajemnicza? Czemu z takim trudem przychodzi nam mówienie o niej? Czy można posługiwać się tutaj kategoriami „dobre” i „złe”?

Podobnie jak w jego książkach znacząca jest biel kartki, tak w dzisiejszym spektaklu – ważna była cisza (choć – paradoksalnie -  właściwie prawie cały czas obecna była muzyka) i spokój panujący na scenie. Skupienie wypracowane dzięki oszczędnym, wystudiowaniem ruchom animującym lalki aktorkom. Ich szare stroje. Ich milczenie.  Ale i szczypta dowcipu. Obok nich statyczny, siedzący z boku, narrator – obserwator. Potrafiący skupić na sobie uwagę pomimo oszczędnych gestów, wstrzymanego oddechu, przymkniętych oczu.  

Kolejne wschody i zachody słońca. Zmieniające się pory roku. I gęś, która nie tylko dostrzega śmierć, ale zaprzyjaźnia się z nią. Ogrzejesz mnie trochę? Piękne gesty. Piękne sceny.

Niezwykły, przejmujący spektakl, w którym nie ma nic zbędnego i wszystko jest po coś.  Taki, który nie uwodzi widza a dyskretnie stawia go wobec tajemnicy. Pozwala na jej przeżycie.  Dla niektórych smutny, wywołujący obietnicę „że następnym razem będzie coś wesołego” (wychodzące nauczycielki). Dla innych: „nudy” (pozdrawiam sąsiada - wystylizowanego pięcio/szóstoklasistę) , dla niektórych wzruszający albo – pomimo pozornej nieuwagi – poruszający czułe struny. Katharsis? Misterium?

Podczas warsztatów podsumowujących spektakl padło pytanie o to, czy to, z czym zetknęli się widzowie w czymś pomaga. Obecna nauczycielka zadeklarowała, że „sam temat jest trudny dla dzieci” i nie mają one okazji do zetknięcia się z „problemem śmierci”. Pojawia się ona jednak tam (i tak) jak my dorośli jej nie widzimy: kilka zdań wcześniej na padły przecież odpowiedzi, że śmierć to „kosiarz” (taki gostek z kosą), mały clown, który zabija czy Ghost Rider.

źródło kosiarza: tutaj

źródło Ghost Ridera: tutaj

 źródło clowna: tutaj

Inna nauczycielka dodała, że Pomimo tego, że to był piękny spektakl, nie chciałabym się zaprzyjaźniać ze śmiercią… Czy można więc można oswoić sobie temat śmierci? Czy decydować za dzieci i do tego ich nakłaniać? Trzeba mieć na to czas. Tylko kiedy on nadejdzie?

Zdjęcie ze strony Ryms


* A dlaczego gęś?


PS. Pytanie, którym dziś powitał mnie dziewięciolatek:  Wiesz, że puchacze, jak im umrze żona zostają same do końca życia?

Spektakl konkursowy podczas festiwalu "Teatralna Karuzela"
Wolf Erlbruch ,,GĘŚ, ŚMIERĆ I TULIPAN"
tytuł oryginału: ,,Ente, Tod und Tulpe"
tłumaczenie: Łukasz Żebrowski
reżyseria i scenografia: Marcin Jarnuszkiewicz
muzyka: Mateusz Dębski
asystenci reżysera: Marta Mielcarek, Marcin Marcinowicz
obsada: Elżbieta Bielińska - Gęś,
Małgorzata Suzuki - Śmierć,
Robert Płuszka - Towarzysz Podróży

"Gęś, śmierć i tulipan" Wolf Erlbruch, przełożył Łukasz Żebrowski. Wydawnictwo Hokus-Pokus, Warszawa 2008. 


2 komentarze:

Luka Rhei pisze...

To dla mnie bardzo ważna pozycja. Poruszająca, ważna po prostu. I spektakl musiał być niesamowity...

poza rozkładem pisze...

powinnam napisać tutaj milczenie
i ten moment, kiedy wiadomo, że gęś już nie żyje, a śmierć powoli obraca głowę i zaraz masz wrażenie, że spojrzy Tobie w oczy - lalka ma w swych oczodołach świecące punkciki a może to otwory przez które widac to co za nią...
Tak, jest niezwykły. Dzięki niemu mogę teraz przeżywać książkę, inaczej. Bardziej?