Relacja z wczoraj, której nie mogłam sobie darować: Kilka
minut przed 16, "Za kółkiem" i Radio Łódź; krótka informacja o
konkursie matematycznym dla licealistów; najpierw poważny nastolatek cytuje
jedno z zadań i je wyjaśnia, potem "uroczy" prowadzący zwraca się do dziewczyny: Ładne
dziewczyny na konkursie z matematyki to raczej rzadkie zjawisko?
Dziś: – Panienkom nie
przystoi czytać takich książek jak chłopcom (…) – Jak będziesz za mądra to nie znajdziesz męża.
Z jednej strony: „codzienność” Polski XXI wieku, z drugiej – opowieść o Elżbiecie „wdowie Heweliuszowej”, dla której źródła historyczne opowiadające o XVII wiecznym Gdańsku nie są zbyt łaskawe. Kobieta.
Bohaterkę kolejnej biografii napisanej przez Annę
Czerwińskiej –Rydel poznaliśmy ją już wcześniej – (obecny) dziewięciolatek jest zachwycony
„Trylogią Gdańską”, w tym – opowieścią o życiu i naukowych dokonaniach Heweliusza.
Tam Elżbieta występuje marginalnie, jako ta, która dała (wreszcie) Heweliuszowi
dzieci, wspierała, wspomagała i wprowadzała emocje w naukową biografię. „Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem”
spotykamy Elżbietę jako dygającą
wdzięcznie szesnastolatkę, która przybywa do obserwatorium statecznego rajcy,
astronoma z osiągnięciami, zamożnego browarnika i 52-letniego wdowca:
– Ja bardzo
przepraszam… – dygnęła z wdziękiem. – Ośmieliłam się przyjść do pana, bo
ogromnie interesuje mnie obserwacja nieba. A wiem, że pan jest w tym mistrzem.
Czy zgodziłby się pan pokazać mi swoją dostrzegalnię?... Heweliusz był tak
zdziwiony nieoczkiwaną wizytą i niecodzienną prośbą, że zaniemówił z wrażenia.
Odezwał się dopiero po chwili.
– To niespotykane,
żeby kobieta interesowała się astronomią!
Dziewczyny spojrzała
na niego spod długich rzęs.
– A jednak możliwe.
– A zatem proszę za mną,
pokażę pani moje królestwo (…). *
W „Którędy do gwiazd?” narrator od pierwszej strony opowieści
szkicuje postać Elżbiety przez pryzmat emocji – przepełniona tęsknotą wdowa wspina
się do obserwatorium. Za chwilę, przy okazji porządkowania małżeńskich szaf,
dzięki retrospekcji, wróci do wspólnej historii. Ona i mąż. „Wdowa Heweliuszowa”.
Wartka narracja składająca się z drobnych okruchów – wspomnień powiązanych z
przedmiotami i pamiątkami (Suknia ślubna, lalka, powijaki, soczewka, książka,
zegar) prowokuje do budowania obrazu niezwykłej, jak na swoje czasy, kobiety. W
otoczeniu nieprzychylnej jej zainteresowaniom i skłonnościom babki, matki
niezadowolonej z – zaaranżowanego w interesie rodziny zgodnie z prawdą historyczną – małżeństwa,
wyrozumiałego i wspierającego ojca.
Widzimy Elżbietę jako „łamiącą schematy”: krzywiącą się na
prezent lalkę –dzidziusia, cieszącą się z książki przywiezionej przez ojca, zdystansowaną
wobec przesądów po urodzeniu dziecka, zainteresowaną astronomią choć dla większości taka ciekawość świata
bliska jest wiedźmom…
(…) ona nie jest jak
inne kobiety – woła ktoś z tłumu , świadek pożaru domu i obserwatorium Heweliuszów. Sylwetka bohaterki staje się nawet okazją do
Anny Czerwińskiej-Rydel do wprowadzenia okruchów historii kobiet odstających od
powszechnych oczekiwań i posądzonych o czary. Przywołuje pochód kobiet, które "chciały wiedzieć".
Szczęśliwie wyrywa swoją
bohaterkę z szufladki „patrzącej spod rzęs”, choć nie udaje jej się oddzielić
Elżbiety od sylwetki męża. Pomimo jego fizycznej nieobecności i śmierci staje
się (dobrym?) duchem, który określi ją na całe życie. I jej całą biografię w „Którędy
do gwiazd?”.
Jeśli jednak zaczniemy tę książkę czytać inaczej, niż tylko „słowo-po-słowie”,
zobaczymy „Elkę” w odmienny sposób. Bo nasza, domowa historia, „Którędy do
gwiazd” zaczęła się „od oglądania”…
Pierwsze co zrobiliśmy to zachwyt kolorami: biel, czerń i
żółć. Dominujące i kontrastowe. Negatyw i pozytyw. Światło. Gwiazd i księżyca z
solarną symboliką. Światło życia, które – mimo wszystko – zaczyna się od
kobiety. „Którędy do gwiazd?” – książka niezwykle
spójna w tym, jak wygląda. Z pieczołowitością zaprojektowana jako całość: od okładki, przez wyklejki, strony tytułowe,
narrację Anny Czerwińskiej-Rydel z wyróżnioną graficznie klamrą czasową, po
ostatnią stronę i tylną okładkę.
„Wizualnie publikacja dla mnie nieakceptowalna, zwłaszcza że
adresowana do dzieci” - powiedzą niektórzy (to cytat, w którym Marta Ignerska została skomplementowana analogią z Romanem Opałką). O książce ciągle cicho, a to jedno z nielicznych zdań,
które udało mi się znaleźć. Czemu więc pierwsze co robią moje dzieci i wszyscy,
którzy biorą książkę do ręki to jej OGLĄDANIE? Obraz oszałamia, intryguje i nas – porywa. Nie jest
neutralnym tłem, a odważnym – własnym głosem Marty Ignerskiej i
re-interpretacją historii Elżbiety
Heweliusz.
Narracja wizualna dodana „po tekście” staje się swoistym „posłowiem”,
a w kontekście kolejnej biografii z tej serii („Bałtycka syrena” z odmiennym porządkiem tekst-obraz), w której
autorką opracowania graficznego jest także Marta Ignerska, jeszcze czymś
więcej.
Ilustracje i koncepcja Marty Ignerskiej podejmuje dialog i z
humorem polemizuje z tekstem. Staje się swoistym skrótem i filmową „migawką” intrygujących fragmentów opowieści, jednocześnie – łącząc opowieść o
historycznej postaci ze współczesnością. W ”Którędy do gwiazd” staje się w swej wizualnej narracji pytaniem,
niepozbawionym ironii, o miejsce „kobiecości”
(w różnych jej odmianach) we
współczesnym świecie. Bo czemuż miałoby służyć posadzenie "wdowy Heweliuszowej" na motocykl i założenie jej trampek?!
Sylwetka całkiem współczesnej
kobiety na motocyklu, prującej przez księżycowy krajobraz powtarza pytanie
Elżbiety, wyjęte z tekstu: „Ciągle, zadaje sobie pytanie, którędy można dojść do
gwiazd”… Passus dotyczący związków i obraz (wielowymiarowo) „puszczający oko”
do czytelnika. Lalki stojące w szeregu z
jednym pustym miejscem po tej, która go opuściła. A zaraz po tej ilustracji,
obraz okaleczonej, nieposkładanej, „zepsutej”. I echa osądzającego głosu babki
o traceniu czasu „z książkami” zamiast nauki konkretnych umiejętności, „pilnowania obejścia, modlitw i
skromności”. Jeśli o niej mowa – pojawi się i suknia ślubna w kolorze nieba,
która zaraz stanie się rakietą. Zapowiadającą niezwykłą podróż. Kuglarze,
akrobaci, trefnisie… Kobieta wydająca owoce. A na samym końcu – kobieta
zmierzająca we własną stronę. Jasną stronę. Czy dotarła do celu?
Wędrówka przez obrazy, zwolnione z obowiązku chronologicznego towarzyszenia narracji Anny Czerwińskiej-Rydel, co rusz
zderzają nas z stereotypami i schematami krążącymi wokół kobiecości. Także tymi przekazywanymi przez kolejne pokolenia babek-matek-córek. Biografia Elżbiety Heweliusz interpretowana
przez Martę Ignerską, zamknięta w ramie „księżycowego krajobrazu” stać się może
metaforą podróży, którą zapowiada już okładka. Jeśli podróż i droga, to i
pragnienie wolności… Przy całym (koniecznym?) zakorzenieniu. Wczoraj i dziś. Równolegle, cała wizualna
koncepcja tej książki powtarza nieco
ironicznie, tyłowe pytanie. „Którędy do gwiazd?” Mężczyzna postawił już pierwszy krok na księżycu. Ale może odpowiedź jest bliższa
niż nam się wydaje?
„Którędy do gwiazd? Historia Elżbiety Heweliusz, pierwszej kobiety astronom” tekst: Anna Czerwińska-Rydel, projekt graficzny i rysunki: Marta Ignerska. Wydawnictwo Muchomor, 2014.
* "Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem" tekst: Anna Czerwińska-Rydel, ilustracje: Agata Duduek, projekt graficzny: Małgorzata Frąckiewicz/Poważne Studio. Wydawnictwo Muchomor, 2011.
3 komentarze:
>> O książce ciągle cicho, a to jedno z nielicznych zdań, które udało mi się znaleźć.
Dołączam mój głos. http://www.malaczcionka.pl/2015/02/ktoredy-do-gwiazd.html
:) Byłaś pierwsza!
(ups, nie zaktualizowałam tego fragmentu)
O tak, ilustracja/projekt graficzny przyciąga uwagę. Poza tym historia Elżbiety Heweliusz, jak dla mnie, rewelacyjna.
Prześlij komentarz