12 lutego 2015

Tokio





 „Tokio” inauguruje całą serię opowieści o Miejscu: „Moje wspaniałe miasto”. Wydawnictwo Tako  ambitnie podejmuje inicjatywę hiszpańskiego Media Vaca. Książki te, przełamując formułę „przewodnika”, na różne sposoby opowiadają o fenomenie miejsca. Zawsze opowieść tworzy ktoś „na miejscu”. W planach jest i portret Warszawy.


Opowieść Taro Miura jest chyba najbardziej „dla dzieci”, kolejne już mniej oczywiście do niego adresowane. Każda  zachęca do przyjrzeniu się przestrzeni, w której żyjemy, w której – zanurzeni, nie zwracamy uwagi na to, co w nieoczywisty sposób znamienne i charakterystyczne. „Tokio” w sposób szczególny zwraca uwagę na >poznanie<.

„Tokio” – biel i czerwień. Kolory z flagi symbolizującej wschodzące słońce. Wbrew naszym zasobom i skojarzeniom – nie pojawią się kwitnące wiśnie. Triadę kolorów dopełnia czerń. To kolory wiodące w pierwszej części książki. Wprowadzające, dzięki bohaterce i przewodniczce –  niespodziankę, niepokój i ciekawość: Mała Mito wybiera się z rodzicami w podróż do Tokio. Nie wie czego się spodziewać. Pakuje „mentalną walizkę”, stając się przewodniczką dla dziecka. Co zabrać ze sobą w podróż?









Mito zbiera wyobrażenia, plotki, zasłyszane hasła. Jej działalność, do kulminacyjnej podróży, to także wędrówka. Jej pytania adresowane do kolejnych zwierząt (które potem pojawią się w kontekście BRAKU świata przyrody w tytułowej stolicy), w bajkowej konwencji, stawiają czytelników przed niespodziankami:  krowa na swych łatach pomaga zlokalizować Tokio, pajęcza sieć staje się znakiem wywoławczym pogłosek dotyczących tokijskiego  metra, nieposkromiony kozi apetyt – sławetnych reklamowych chusteczek higienicznych. Pojawiają się i kruki, i sum, mrówki i koty. Każde ze zwierząt – obarczone w bajkowej konwencji dziedzictwem znaczeń zadaje zagadkę kreującą wyobrażenia o celu podróży. Jakim miastem okaże się Tokio?

Czytelnik zostaje mimowolnie wciągnięty w pochód znaków zapytania. I tajemnic. A wizualna narracja materializuje, z humorem, dziecięce wyobrażenia o sławnym miejscu. Graficzna prostota tej części , oddzielna kolorystyka wyraźnie sugeruje, że to istotny etap działalności Mito. Rozbudzenie  emocji, zaciekawienie, budowanie wiedzy, próba konfrontowania swoich zasobów z otoczeniem. Równolegle – ten sam proces dzieje się w dziecku, odbiorcy „Tokio”. Aktywność  działającego podmiotu. Co będzie dalej?




 

Poznanie świata jest możliwe tylko w takim stopniu, w jakim możliwe jest dokonywanie jego interpretacji – twierdzą konstruktywiści. Mito dociera do Tokio. Słońce wzeszło. Na scenę wkracza kolor żółty.

Zaintrygowana książką zaczęłam szukać: Japońska bogini słońca. Pierwsza i „najbardziej udana”. Amaterasu to „święcąca na niebie”. Uważana za „dawczynię zdobyczy cywilizacji”. Wkraczamy do dwunastomilionowego miasta. W kulturę, z całym zasobem subtelnie wprowadzanych już od początku książki znaków i symboli. Uważnemu i poszukującemu czytelnikowi „Tokio” podsuwa tropy i ścieżki, którymi może podążać, odbywając już wędrówkę na własną rękę. Budując własne zasoby. Re-interpretując dostarczone informacje.







Tymczasem Mito poznaje wielką stolicę. Konfrontuje się ze swoimi wyobrażeniami. Dzieli się owocem swego aktywnego działania z przyjaciółmi. Wysyła kartki pocztowe, które stają się zgrabnym sposobem na wytłumaczenie dotychczasowych zagadek. I postawienie kolejnych pytań. Każda „karta pocztowa” opatrzona zostaje znaczkiem pocztowym zgrabnie łączącym motywem graficznym poszczególne wątki. Co ważne – każda pocztówka podsumowana jest refleksją Mito. Rekonstruuje  ona swoją wiedzę w konfrontacji z otoczeniem. I interpretuje to, co zobaczyła i czego się dowiedziała. Stawia pytania.

Podstawowym dążeniem człowieka jest coraz lepsze rozumienie świata – zakładają konstruktywiści. Bardzo bym się ucieszył, gdyby lektura tej książki sprawiła, że czytelnik zatrzyma się na chwilę, przyjrzy się swojemu miastu, pomyśli o nim i doceni je lub może w nie zwątpi.- dodaje Taro Miura w swoistym „Posłowiu”. Jego książka to w równym stopniu nieoczywista i subiektywna opowieści o Tokio, jak i wcielona w spójną koncepcję słowa i obrazu konstruktywistyczna teoria poznania. To książka, w której równie ważne jest budowanie wiedzy przez bohaterkę, jak i to, do czego inspirowany jest – obrazem i słowem – odbiorca. Mito pokazuje, a Taro Miura jeszcze dopowiada: Wiedza człowieka nie jest odbiciem rzeczywistości, a indywidualną konstrukcją. Nie dzieje się jednak ona „sama”, a zawsze – w społecznym kontekście. Przede wszystkim – w dialogu. Polubiłam „Tokio” właśnie za wielowymiarową mobilizację do niego. Za stawianie pytań. Za spełnioną obietnicę intrygującej podróży. Za pokazanie co może w sobie kryć (prawie) „idealny kwadrat".

"Tokio" Taro Miura, tłumaczyła Karolina Radomska-Nishii. Wydawnictwo Tako, 2014.



1 komentarz:

Mała czcionka pisze...

Ostatnie zdanie - bezcenne ;).