Jadąc wczoraj do Torunia na polską premierę książki, która przed trzema laty ukazała się po raz pierwszy w Korei Południowej, miałam poczucie, że dostrzegłam i wyłapałam w "Czterech stronach czasu" wiele tropów i nici łączących wątki, aktorów i scenografię historii rozgrywających się na przestrzeni pięciuset lat. Byłam w błędzie. Powinnam się jednak uczyć pokory od Iwony Chmielewskiej...
Krótkie (i tłumne) spotkanie w toruńskim Dworze Artusa, tuż obok serca miasta - ratusza z zegarem na wieży, pokazało (chyba nie tylko mnie), że to książka na wiele od-czytań. Przyznam się, że nie przepadałam za tą książką, mając jej koreańskie wydanie. Śliski, kredowy papier, który dodawał sztuczności kolażowym ilustracjom, okładka, która "nie mówiła do mnie", trudy śledzenia tłumaczenia z koreańskim układem tekstu... A może "nie-ten-życiowy-moment"?
Polska edycja "Czterech stron czasu" jest dużo szlachetniejsza: nowa okładka, wyklejka, piękny papier, doskonale współgrający z charakterem prac Iwony Chmielewskiej, typografia, zmieniony układ niektórych stron (relacja tekstu i obrazu). To także daje do myślenia ile autor (i autorka :) może zawdzięczać Dorocie Nowackiej, która staje się jedną z najważniejszych twórczyń opracowań graficznych (o jakże charakterystycznym stylu).
Na wczorajszym spotkaniu okazało się, (czego nie wiedziałam wcześniej), że "Cztery strony czasu" powstały na zamówienia koreańskiego wydawcy. Prośba o książkę o europejskim, średniowiecznym mieście przerodziła się w opowieść o upływie czasu, miejscu, które trwa, aktorach, przewijających się przez scenę, ich zmieniających się kostiumach, rekwizytach i tych samych problemach, radościach, smutkach. Od pięciuset lat. Choć pewnie każdy zobaczy w tej książce inną historię. A może za każdym razem będzie odkrywał inne?
"Cztery strony czasu" podzielone są z matematyczną precyzją: kolejne części reprezentują kolejne stulecia, od roku 1500 do Sylwestrowej nocy 2000, domykającej dwudzieste stulecie.
Tych sześć części pokazuje kolejne pory dnia, od świtu po północ i kolejne pory roku. Wszystkie rozgrywają się w tych samych miejscach, czterech pomieszczeniach kamienic na toruńskim rynku (w lewym dolnym rogu zawsze mamy schemat pustego pokoju, który towarzyszy zmieniającym się wystrojom). Kuchnia, pracownia, dziecinny pokój, salon - z ich okien zawsze widać wieżę z wiecznotrwałym zegarem odmierzającym upływający czas...
Podróżując przez kolejne stulecia, przyglądamy się nie tylko mieszkańcom tych kamienic, zmieniającym się sceneriom, śledzimy meandry historii Torunia, jego wzloty i upadki. Każda karta pokazuje na swój sposób różne oblicza europejskiej kultury. Sprawdzić możemy swoją erudycję podążając za nawiązaniami do znanych z historii sztuki dzieł mistrzów, ale i znajomość kuchni, i zwyczajów. I nasze poczucie humoru, i umiejętność czytania pomiędzy wersami, a może raczej pomiędzy obrazami i kolejnymi linijkami tekstu.
kuchnia, rok 1500
kuchnia, rok 1600
kuchnia, rok 1700
kuchnia, rok 1800
kuchnia, rok 1900
kuchnia, rok 2000
Każdy, kto spotkał się z książkami Iwony Chmielewskiej, wie, że trudno tu szukać oczywistości. Wszystko przyobleka subtelna mgiełka dowcipu, znaków zostawianych potajemnie, które odkrywa się dopiero w kolejnych spotkaniach z jej książkami. Nie będę odbierać tej przyjemności prowadzenie własnych, prywatnych śledztw w tropieniu sensów. Warto jednak sprawdzać co wykiełkuje z donicy pojawiającej się w każdym stuleciu czy jak przez stulecia wędruje zaczyn na chleb, co robi czas ze sprzętami wypełniającymi pomieszczenia i jaki los spotkał papugę - uciekinierkę czy zgubiony kluczy do cukiernicy. A ryba?!
Narracja toczy się tutaj konsekwentnie, pomiędzy tekstem i obrazem. I choć to książka Iwony Chmielewskiej najobszerniejsza w warstwie literackiej nie można zapomnieć o równie istotnym obrazie. To on odsyła także do konwencji, w ramach której rozgrywa się tutaj opowieść o pięciuset latach.
Papierowy teatrzyk, który mama na ostatnich kartach książki znosi ze strychu, domyka koło,
które zatoczyła historia w "Czterech stron czasu". Przyglądając się mu (jak i całej książce) można przywoływać wszystkie mądrze brzmiące terminy meta - i inter-. Tylko czy oddadzą przyjemność, jaką ma się z odkrywanie kolejnych warstw znaczeń? Przyjemność śledzenia wszystkich ukrytych znaków, choćby tych w pracowni autorki książek obrazkowych...
Na biurku w pracowni autorki książek obrazkowych leży "Niebieska laseczka, niebieska skrzyneczka"
To kategoria, która (według tych, którzy wiedzą o wiele więcej niż ja o picturebook), wyznacza kierunek współczesnej książce (nie tylko) dla dzieci. Nowo-stara książka Iwony Chmielewskiej daje możliwość przyjrzenia się, jak z upływem czasu, doświadczenia, wiedzy i samokształcenia (autorefleksji?) zmienia się jej myślenie o możliwościach książki obrazowej. Kilka kolejnych książek, które powstały po "Czterech stronach czasu" pokazują, jak scenę opuszcza nadmiar rekwizytów. "Pamiętnik Blumki" bliski podobnej formule, jest już o wiele bardziej oszczędny. "Kłopot" i inne książki z serii o kształtach "Oczy" to moment, kiedy pojawia się najbardziej wymagająca i kunsztowna forma - monolog na tle pustej sceny. Aktorem staje się kształt.
Ale teraz możemy sięgnąć kilka lat wstecz. Do "Czterech stron czasu". I przyjrzeć się, co działo wtedy, kiedy autorka jeszcze nie wiedziała... Ani o Bologna RagazziAward 2011 ani o kolejnej, z tego roku. Czas mija bezpowrotnie - pisze Iwona Chmielewska. A co pokazuje jej książka?
PS. "Czterech stron czasu" z dziećmi jeszcze nie czytałam. Ale właśnie się za to zabieramy. Ciekawa jestem co z tego wyniknie...
Dziękuję wydawnictwo za udostępnienie książki.
5 komentarzy:
już swój zachwyt wyraziłam przy okazji wcześniejszego postu; bardzo proszę o wiadomość, kiedy będzie spotkanie z Panią Chmielewską w Łodzi;
pozdrawiam wakacyjnie
Wzruszenie...
Jedyne czego żałuję to, że nie wiedziałam o takim spotkaniu w absolutnie przepięknym miejscu, ale relację obejrzałam ze łzami wzruszenia... Ach!
Katarzyno: będzie to koniec września; szczegóły podam wkrótce, ale na 99% będzie to ostatnia niedziela.
Maryś zapraszam do Łodzi :) Koniec września: spotkanie dla małych i dużych (będą dwa i może niespodzianka :)
Dla tych, którzy jeszcze nie widzieli - relacja z premiery książki:
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=lX4nN6ToyoU
Prześlij komentarz