Z okazji Dnia Ojca. A może "bez okazji" i "przy okazji"?
Najnowsza, autorska, książka Joanny Concejo, którą bardzo, bardzo chciałabym "po polsku". Z piękną frazą, pulsującycm rytmem i czającą się gdzieś melancholią. I magnetyczną siłą czytającej na głos Joanny (Lublin! Miasto Poezji. I dobrych spotkań), która intryguje jak słowo pojawia się wspólnie z obrazem. Choć obok. Z czułością i poetycko.
Klejne kadry delikatnej falującej firanki, nostalgiczne obrazy, notatnik artystyczny spinający: wspomnienia, uczucia, dyktujący drogę podróżowania po tej książce. Drogę nieoczywistą. Z pewnym mężczyzną z centrum. I jego historią. Okruchy czyjegoś świata układające się w życie. Jedyne.
Po "Monsieur Personne"//"Panu Nikt", niedostrzeganym przez innych człowieku, reperującym - niepostrzeżenie - gwiazdy, bardzo, bardzo marzę o tych książkach (wydawcy!).
Jak co rano, Henryk przemierzał kuchnię według stałego rytuału, kuchenka - stół, szafka - stół, lodówka - stół. Przygotowywał sobie śniadanie. Szklanka herbaty, chleb z masłem i dżemem.
Pijąc tak łyczkami gorącą herbatę, myslał o swoich niedobudzonych rękach. Szklanka zdawala mu sie ciężka i ogromna. Kromki chleba większe niz zwykle. Trzeba było mu więcej czasu żeby rozsmarować na nich masło i dżem. Więcej czasu żeby je zjeść.
Więcej czasu.
Tak, Henryk miał czas.
Nieskończony czas.
Do tej pory zużył z niego tylko siedemdziesiąt lat. I to było, jak mówił, nieskończenie mało...
"Quand les groseilles seront mûres" Joanna Concejo. Poisson Soluble, 2015
2 komentarze:
Piękne.
I nie tylko piękna.
Ważna.
Prześlij komentarz