Ta książka jest o samych świniach. I na każdej stronie jest obrazek.
Ale wymyślają te świnie!
I statek, i samolot, i konstrukcja wiertnicza...
Podoba mi się - muszę obejrzeć od nowa.
Wszystko mi się podoba - obrazki i tekst. I przygody, które wymyśla tata. Nie podoba mi się tylko, że nie dla całej rodziny. Bo przygody są dla wszystkich...
il. ze strony wydawnictwa Format
"Przygody rodziny Mellopsów" przywiozłam z poznańskich Targów Książki dla Dzieci. 5,5-latek, z zamiłowania inżynier-konstruktor, wielbiciel "Poradnika kierowcy wózka widłowego", z zapałem dorwał się do nich, odrzuciwszy na bok inne książki i co najmniej kilka razy "czytał" ilustracje Tomiego Ungerera. Oczywiście musiałam wszystko zostawić i czytać, czytać, czytać - od deski, do deski. Sto siedemdziesiąt stron.
Wydawnictwo Format w serii "Światowi Mistrzowie Dzieciom" wydało książkę, której pierwsza edycja ukazała się na rynku amerykańskim pod koniec lat 50-tych. Jak widać z reakcji mojego dziecka książka nadal wywołuje nader żywe emocje. I to wielorakie...
Rodzina Mellopsów składa się z "Państwa Mellopsów" oraz ich czterech synów: Ferdynanda, Izydora, Feliksa i Kazika. Każdy z chłopców jest dość charakterystyczną osobowością (nie da się nie zauważyć uroczego Ferdynanda-estety, z nieco zawadiacką a to trawką, a to kwiatkiem na stale przylepionym do kącika ust), ale potrafią zgodnie współdziałać i razem odnajdywać się w tarapatach.
W książce Ungerera znalazło się pięć przygód, choć jedną trudną zaklasyfikować do kategorii "wielkiej wyprawy", ma ona zupełnie inny wymiar, przypominający o istocie Świąt Bożego Narodzenia.
Tytuł każdego z rozdziałów zaczyna się od sformułowania "Rodzina Mellopsów..." i dalej następuje opis sugerujący przygodę, wokół której będzie skupione opowiadanie. Sęk w tym, że przygody, inicjowane przez tatę Mellopsa, nie obejmują całej rodziny, a tylko jego i synów. Mama Mellops, przeciw czemu zbuntował się ku mojej uciesze 5,5-latek, jest zawsze z projektów wyprawy wyłączona i sprowadzona do roli kucharki, zamartwiającej się płaczki, żegnającej swoich dzielnych mężczyzn i (ewentualnie) zaplecza kulinarno-kulturalnego.
Tata Mellops - "kochający i oddany ojciec rodziny" - projektuje samolot, który potem buduje wspólnie z synami, odnajduje stary kufer z tajemniczymi dokumentami swego francuskiego przodka - kapitana i wyrusza na dalekomorską wyprawę, odkrywa złoże ropy naftowej i tajemniczą jaskinię. Bawi się ze swymi dziećmi w konstruktora, podróżnika i poszukiwacza skarbów, odkrywcę i grotołaza.
Cały czas zastanawiam się czy lekko absurdalne poczucie humoru i delikatna ironia wobec "męskich" przygód i pomysłów obejmuje również rolę mamy Mellops, która sprowadza się do machania chusteczką i wnoszenia kolejnych tortów jako uwieńczenie wypraw. Jej figurę można potraktować jako relikt przeszłości (książka Tomiego Ungerera powstawała a latach 50-tych), który dzięki swojej wyrazistości rodzi bunt nawet u 5,5 latka, "Bo przygody są dla wszystkich..."
Może dziś Mama Mellops w wolnych chwilach byłaby kapitanką parowca i kierowałaby pracami przy wydobyciu ropy naftowej, a jej zachwycające torty śmietankowe stałyby się podstawą jej kulinarnej kariery, autorki bestsellerowych poradników i gwiazdy telewizyjnej? Jak wyglądałby wtedy nobliwy ojciec rodziny? Czy brałby prysznic w spodniach od piżamy? Czy Kazik miałby prawo iść "na polowanie" (czekam na pytanie od mojego syna czy świnie mogą polować na inne zwierzęta...), a Indianie mogą być przedstawieni jako brutalne i żądne krwi zagrożenie czyhające na samotne świnki? I najważniejsze - czy dziś rodzina Mellopsów miałaby czas na te wszystkie fantastyczne przygody...
4 komentarze:
Zadziwiająco fajna książka. Żadne zdjęcia tego nie oddają, bo jak ją w końcu złapałam, to i tak mnie zaskoczyła. :)
Mój 5,5-latek od ponad 3 tygodni jej nie opuszcza (albo na odwrót;)
A jak Twoje, Zorro, podejście do motywu matki machającej chusteczką i czekającej na "odkrywców świata" z cudnym tortem? :)
Bardzo mnie ta recenzja zachęciła, kupiłam i....jestem zachwycona;-) A jeszcze bardziej moja córka:-) Nie spodziewałam się takiego humoru, przygody mają bracia nie z tej ziemi. Co tam Pani Mellops, sama siebie widzę, jak stoję i macham chusteczką;-)))i gotowam czekać z tortem i obiadem nawet;-)
PS. Bardzo lubię czytać Twój blog, dzięki za inspiracje!
Witam, witam :)
I dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że możemy inspirować, a Wy macie frajdę z czytania :)
Pozdrawiam :) A.
Prześlij komentarz