31 lipca 2011

Po co dzieciom kryminały?




Tak, tytuł ma być prowokacją. Rynek książek dla dzieci nie narzeka na ilość książek detektywistycznych i różnej maści kryminałów. Wśród nich - jedna z najbardziej znanych seria Zakamarków - Biuro detektywistyczne Lassego i Mai. Co przyciąga do nich dzieci?

Jak na razie w Polsce ukazało się 12 części z całej detektywistycznej serii Martina Widmarka. W Szwecji kolejne części przygód Lassego i Mai nie schodzą z list bestsellerów. Swego czasu zastanawiano się nad fenomenem skandynawskich kryminałów dla dorosłych (zwłaszcza po polskim debiucie trylogii Stiega Larssona), pominięto jednak sprawę tego rodzajów książek dla dzieci. 

Do niedawna funkcjonowało pojęcie literatury popularnej, do której zaliczano kryminał. Choć wydaje mi się, że termin "literatura popularna" stracił nieco rację bytu (skoro najpopularniejsze są teraz poradniki), zastąpił on określenia zdecydowanie mniej neutralne: literaturę brukową, trywialną, jarmarczną, straganową...itp.
Czy ktoś jeszcze odważyłby się na zamieszczenie ankiety z pytaniem typu "Czy nie uważasz, że tego rodzaju lektura jest niegodną kulturalnego czytelnika?" (autentyczne pytanie z ankiety w jednym z czasopism, wydawanych po II wojnie światowej)?

Anatema rzucona na kryminał należy już dawno do przeszłości.  Kryminał stał się gatunkiem dostępnym i najmłodszym odbiorcom. Zagadka i tajemnica, tempo narracji, fabuła trzymająca w napięciu, zmierzająca do zaskakującego rozwiązania - to schemat gwarantujący sukces. Dwie ostatnie książki z serii "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai" w mniejszym ("Tajemnica zwierząt") lub większym stopniu ("Tajemnica meczu") wypełniają ten schemat. 

Para bystrych bohaterów, mieszkańców małego miasteczka Valleby (każdy tom otwiera jego mapa z kluczowymi dla akcji lokalizacjami) wiodąc zwykłe życie uczniów szkoły podstawowej (jak zakładam). Fabuła jednak nie dotyczy tego, co wydarzyć może w szkole (to już momentami temat na horror ;) a codziennego życia w mieścinie, gdzie wszyscy się znają. W Valleby rozgrywane są coroczne mecze ("Tajemnica meczu") kończące się z reguły przegraną współbratymców Lassego i Mai. Jest sklep zoologiczny, nielubiany przez obrońców zwierząt ("Tajemnica zwierząt"). Są kilkuosobowe manifestacje, zgryźliwi sąsiedzi, eks-więzień automatycznie zaliczany do grona podejrzanych, mało kreatywny komisarz policji (sprzymierzeniec Lassego i Mai). W innych tomach pojawiają się także bardziej barwne postaci (jak na nasze warunki).

Charakterystyczne, karykaturalne czarno-białe ilustracje Heleny Willis dodają specyficznego uroku bohaterom (mój syn zdecydowanie odrzucił taki typ ilustracji: "brzydkie" i "niepasujące" według niego). Choć właściwie nie ma tu "bohaterów - herosów", jest przeciętność, równouprawnienie , tolerancja i przestępstwa na małą skalę. Lasse i Maia to zwykli (na oko) dziewięcio - dziesięciolatkowie, z chęcią uczący się na własnych błędach, dalecy od doskonałości - może z nimi utożsamiać się bez większych oporów czytelnik w wieku wczesnoszkolnym.

Przygody Lassego i Mai mają magnetyczną wręcz siłę przyciągania. Sześciolatek i zaprzyjaźniona ośmiolatka nie poszli spać, dopóki nie rozwiązali zagadki zaginionego pucharu ("Tajemnica meczu"). Dodatkowo, co podkreśla wydawnictwo, książka ułatwia samodzielne czytanie (duże litery, odstęp między wierszami). I ta trzymająca w napięciu fabuła! Niebyt obszerna objętościowa książka, sposób prowadzenia akcji jest dobrą zachętą do samodzielnego czytania.  Ciekawość to dobry motor napędzający wyobraźnię, ale i chęć przebrnięcia przez książkę! Nie jest to recepta dla wszystkich nie-czytających dzieci (z założenia, z powodu trudności czy z niechęci), ale z tego co widzę gatunek mieszczący się w ramach tzw. "literatury popularnej" to dobry sposób zachęty do czytania. Podobno bez literatury popularnej nie ma literatury/kultury wysokiej, nawet przy współczesnym "postmodernistycznym" pomieszaniu pojęć. 

Dzieci nie chcą czytać? A czy pracując nad techniką czytania są w stanie przebrnąć przez "Cudaczka Wyśmiewaczka" napisanego  może i z wdziękiem, ale mocno archaicznym językiem? 

Kryminał dawno przestał być gatunkiem wyklętym. Jeśli jest udany artystycznie (język! nawet jeśli to tłumaczenie), może czas go wprowadzić "na  salony" lektur szkolnych - zwłaszcza wtedy, kiedy dziecko mozolnie doskonali  technikę samodzielnego czytania? 
Ciekawostka: Martin Widmark, autor "Biura detektywistycznego Lassego i Mai" jest nauczycielem. Uczy szwedzkiego imigrantów, pisze także materiały edukacyjne. Ciekawe dlaczego ważnym wątkiem w jego serii jest motyw tolerancji i szacunku dla różnorakiej odmienności...

"Tajemnica zwierząt", "Tajemnica meczu" Martin Widmark, il. Helena Willis, tłum. Barbara Gawryluk. Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2011. 

11 komentarzy:

Grażka pisze...

Z radością informuję, że nominowałam Cię do nagrody :)
http://grazkawatazka.blogspot.com/2011/08/nominacja.html
Pozdrawiam.

miejskiewiejskie pisze...

Witaj.
zastanawiam się nad zakupem jednej z części. Zastanawiam sie jednak czy moja 4.5 latka da sobie z nia radę. Lubi czytać ale zaczyna szukać bardziej rozbudowanych histori.

poza rozkładem pisze...

Czyta sama?

miejskiewiejskie pisze...

nie... ja czytam:)

poza rozkładem pisze...

A już przygotowałam się na inną wersję ;)
To dobre książki na etap pierwszych kroków w samodzielnym czytaniu (przeskok z czytanek do książek). Ja bym zostawiła, żeby nie odbierać jej przyjemności. Poza tym dochodzi jeszcze "problem" z możliwością identyfikacji z bohaterami....
A szukasz po prostu bardziej rozbudowanych historii czy konkretnie kryminałów?
Jeśli ta pierwsza wersja to spójrz na nasze zaprzeszłe ulubione pozycje (króluje w dużej mierze klasyka) - może coś znajdziecie?
http://pozarozkladem.blogspot.com/p/nasze-przeboje-5.html
A Astrid Lingren?

miejskiewiejskie pisze...

Nie przepadam za Lingren - boję się, że przekażę moją antypatię Corce:)
Szukam bardziej rozbudowanych historii właśnie. Znamy BAsię, Felka i TOlę...

poza rozkładem pisze...

A dlaczego?
Pytam, bo to może być trop...
To może klasyka z drugiej strony: "Baśnie" Grimmów (wielbienie w tym czasie przez moją D.), Czarnoksiężnik Oz, cała seria "Mistrzowie ilustracji" z Dwóch sióstr (powieści).
A może "Afryka Kazika" (krótkie opowieści, przystępny język, wsiągająca fabuła)?
Propozycji jest mnóstwo, tylko w którym kierunku iść?

miejskiewiejskie pisze...

hmmmm nie wiem dlaczego. Pamietam, że w podstawówce czytanie jej było dla mnie prawdziwą męczarnią. nie wiem - może dlatego, że TRZEBA BYLO a ja nie przepadam za wszysckim co TRZEBA:)
ostatnio czytałyśmy Lottę z ulicy Awanturników i jakoś zniosłam :) Więc może jest nadzieja:)
Córeczka tylko narzekala, że za mało ilustracji jest. i faktycznie trochę za uboga byla w obrazki. ale takie wydanie dorwałam. spróbuję zajrzeć do sióstr i ten Czarnoksiężnik! o nim nie pomyslałam. dzięki:)

poza rozkładem pisze...

A może z krótszych form i bliskich codzienności "Florka" Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel?

miejskiewiejskie pisze...

Florkę znamy i uwielbiamy! Popatrzylam w księgarni. Przyczaję się na Nusię

poza rozkładem pisze...

Nusię także kochamy (zwłaszcza o wilkach i tę "od baranów"). Myślałam, że chcecie "tylko tekst", bez ilustracji... To może, jeśli lubujecie się w takim poczuciu humoru seria o Tacie Różyczko? :D http://pozarozkladem.pl/pl/searchquery/Tato%2C/1/full/5?url=Tato%2C
i Basie?