20 stycznia 2013

Książka wszystkich rzeczy



A wiesz, kiedy zaczyna się szczęście? Wtedy, kiedy człowiek przestaje się bać. Bardzo ważna książka. Nie-do-przeoczenia. I to nie tylko dla tych, którzy z różnych względów jej potrzebują. 


Po zamknięciu okładki "Książki wszystkich rzeczy" ma się ochotę milczeć. Ale to chwila, aby unieść wszystko, co  mieści się w tej opowieści pełnej smutku i komizmu, bólu i wyzwalającej siły. To książka, która rozwiązuje milczenie ukryte za zamkniętymi drzwiami, czasem tylko wyblakłych już wspomnień. To książka, która ma swoją historię (historii też dotyka), ale z niezwykłym wyczuciem opowiada o wciąż aktualnych sprawach. To lekcja dla pełnych lęków dorosłych, którzy wciąż ukrywają się za wielkimi słowami. To historia, którą powinno usłyszeć każde dziecko. Zwłaszcza to, które wie, czym jest strach przed silniejszym,  jak to jest połknąć nosorożca i mieć żaby w gardle...

Bardzo jestem ciekawa przyjęcia "Książki wszystkich rzeczy" Guusa Juijera w Polsce. Tradycyjna rodzina, wartości, religia... Cień nazizmu, II wojny, wyzwalania się z opresyjnej patriarchalnej kultury ("rewolucyjne" spodnie czy płyta jazzowa). Nabożeństwa, wyuczone psalmy, paraliżujące sceny życia rodzinnego i świat dziecka, poprzez pryzmat którego z równą wnikliwością pokazany jest świat dorosłych. 

Nie będę relacjonować Wam fabuły i kolei życia Thomasa, który widział rzeczy niewidoczne dla innych: nie tylko rybki akwariowe w kanałach, o których przeczytacie w każdej zapowiedzi tej książki. Bo widział i ojca tą samą ręką biorącą do ręki Pismo Święte i rozdzielającego razy żonie, dzieciom, słabszemu... Thomas widział piekący policzek mamy, ciężkie torby sąsiadki - czarownicy, piękną Elizę ze skrzypiącą nogą, płaczące Anioły, plagi egipskie i "Siemasz" Jezusa. To także Thomas zobaczy lęk ojca ukrywającego swoją słabość. Dostrzeże siłę, jaką bierze się z tego momentu, kiedy przestajemy się bać. Równie ważna obok tego wszystkiego jest aura tej książki, zadziwiająca subtelnością, świeżością i elegancją, bezpretensjonalnością, maestrią przedziwnego i jakże prawdziwego koktajlu uczuć. 

Thomas pisze swoją prywatną "Książkę wszystkich rzeczy":  O tym, jak umiera Bóg Ojciec, kiedy naciąga się majtki i spodnie na płonące  pośladki, O tym, ile siły może dać przypadkowa znajomość ze starszą sąsiadką,  dobre słowo, podsunięta książka i odrzucenie uprzejmej obojętności. To wciąż aktualne.

Wszystko zapamiętuję (...) Niczego nie zapominam Napisze Thomas, a jego historia to cicha i lakoniczna, ale poruszająca swoją siłą opowieść o wydobywaniu się z niemocy.  Lekcja wydobywania się z paraliżującego strachu. Lekcja unoszenia się nad ziemią i walki z tym nosorożcem, którym tak skwapliwie karmiony jest ten, kto słabszy. Także dziecko. 

Książka Guusa Kuijera, ubiegłorocznego laureata ALMY, najważniejszej nagrody przyznawanej za całokształt twórczości adresowanej do dzieci,  może Was zaskoczyć narracją opartą na realizmie budowanym z drobnych zdarzeń, na scenach rozgrywanych w kameralnych scenografiach rodzinnych posiłków przeplatanych porywającą wyobraźnią Thomasa. Być może będziecie tropić wątek historyczny, cień nazizmu, który pojawia się w tle. Być może dłużej przystaniecie nad smutnym kościołem, do którego Thomas musi chodzi, Biblią czytaną po posiłku, ojcem klęczącym ze strachu przed prawdą. Ale to nie wszystko. Bo "Książka wszystkich rzeczy" nosi ważny tytuł. W dodatku pisze ją ktoś, kto postanowił, jak dorośnie, zostać szczęśliwym. To zuchwałe, ale pozwala wygrać. Nie tylko z opresyjnym bigotem, ojcem wykorzystującą swą pozycję, ale i najważniejszym przeciwnikiem - strachem. 

"Książka wszystkich rzeczy"  z piękną okładką Jacka Ambrożewskiego to także śmiała pochwała słowa. I tego, że każdy z nas może przemówić. Na różny sposób. Nasza niemoc wspiera przemoc.



Dziękuję wydawnictwo za udostępnienie książki.

"Książka wszystkich rzeczy" Guus Kuijer, tłum.Jadwiga Jędryas. Wydawnictwo Dwie Siostry, 2012.

26 komentarzy:

Małgosia pisze...

dość kontrowersyjna... ciekawe, jaki byłby jej odbiór, gdyby np. ojciec czytał Koran... może by nawet nie została wydana? :)

Małgosia pisze...

Już rozumiem - wyczytałam, że Guus Kuijer jest ateistą. To dużo wyjaśnia :)

poza rozkładem pisze...

Małgosiu,
po pierwsze - przeczytaj. Będziesz zdziwiona, ile dobrego jest w tej książce. Także o religii.

I myślę, że gdyby Guus Kuijer wychował się w innej kulturze (zbudowanej nie na Biblii, a np. Koranie) pisałby pewnie o realiach, które zna.

poza rozkładem pisze...

I jeszcze jedno - efekt niekończących się przemyśleń: ta książka skłania dorosłych i (wydaje mi się) starsze dzieci do przemyśleń o przekazywanej nam//dzieciom wizji Boga: StaroTestamentowy, surowy Sędzia czy Nieskończona Miłość i Miłosierdzie? A może jedno i drugie?

Małgosia pisze...

ok, możemy zostawić kwestie religii (które mnie, mimo wszystko, niepokoją). Zatanawiam się, w jakim wieku ma być odbiorca tej książki? Nie wydawałabym pieniędzy na książkę, która przedstawia przemoc w rodzinie. Po co moje dziecko ma to czytać? Już i tak sporo tego w mediach z równie drastycznymi opisami. Może przyda się do szkoły na godz. wychowawczą (pod warunkiem, że ktoś ją mądrze skomentuje), ale nie widzę sensu w kupowaniu jej na użytek domowy. A jeżeli dziecko żyje w tak patologicznej rodzinie, to też na dobre mu nie wyjdzie zapoznanie się z książką o takiej wymowie...

Co do Twojego pytania - hmm... dla mnie Bóg to Nieskończona Miłość (ale wymagająca!) i Miłosierdzie (jak np. opisuje św. Faustyna) :)

poza rozkładem pisze...

Wiesz, można zadać pytanie: po co czytać choćby Dostojewskiego albo "Braci Lwie Serce"... Ale zacytuję Wstęp do "Książki wszystkich rzeczy"
>> Myślę, że dobrze będzie to wyjaśnić: cała ta sprawa z Thomasem mnie również zaskoczyła. Tak naprawdę chciałem napisać zupełnie inną książkę: wzruszającą, ale jednocześnie taką, przy której można by się pośmiać. Miała opowiadać o moim szczęśliwym dzieciństwie. O tacie, który wieczorami pięknie grał na skrzypcach. O mamie, która ślicznie i przejmująco śpiewała. O moich braciach i siostrach, którzy nosili mnie na rękach. O przyjaciołach, którzy przychodzili na tort urodzinowy. Zamierzałem nadać jej tytuł "Przygody szczęśliwego dziecka". Wyoborażałem sobie, że stanie się ulubioną lekturą bożonarodzeniową. Nie tylko dzieci, ale także matki, ojcowie, dziadkowie i babcie, a nawet sam premier czytaliby ą od deski do deski za jednym zamachem. (...)
Ale właśnie wtedy złożył mi wizytę pan Klopper.
(...)
Miałem nieszczęśliwe dzieciństwo, a przez to człowiek robi się zuchwały.
Wpatrywałem się w ogień wesoło trzeszczący w kominku. Zuchwałość to problem, zwłaszcza w książkach dla dzieci."

Oczywiście możesz na to wszystko o czym piszesz zamknąć oczy, chronić swoje dziecko przez tą prawdą o świecie, uznawać, że nie chcesz, aby Twoje dziecko (razem z Tobą) musiało przemyśleć sobie tą sprawę, która może dotykać i jego otoczenia (koleżanka z klasy, kolega z podwórka). Co nie znaczy, że problem przestanie istnieć.

Ja zakładam, że książki, które czytamy (m.in. one) budują nasze zasoby osobiste, m.in. prowokują do tego, aby wypracować sobie stanowisko wobec różnych oblicz tego świata, przygotować na przeróżne sytuacje. Wiem, że moje dzieci, nawet jeśli żyją pod szklanym kloszem (choć wydaje mi się, że nie) kiedyś spod niego wyjdą.

malgosia.sek pisze...

zgadzam się w stu procentach Aniu, i zamawiam książkę. NIE BOJĘ SIĘ. Przeczytam, postaram się 'nie zamknąć w stereotypie'. Moje dzieci na pewno będą bardziej otwarte ode mnie :) I chociaż już się wzruszyłam "Miałem nieszczęśliwe dzieciństwo, a przez to człowiek robi się zuchwały"... to zamawiam. nie boje się
ps. Wspaniała recenzja, jestem pod wrażeniem. gratuluję i pozdrawiam :)

poza rozkładem pisze...

Małgosiu :) Podobno to dorośli narzucają dzieciom granice obszaru tabu (ja myślę, że także kultura, w której wzrastamy). Dzieci są otwarte (do pewnego momentu)
I wszystko zależy od tego jak myślimy i traktujemy nasze dzieci - czy zdecydujemy się przeczytać taką książkę czy nie. Przeczytać czyli wziąć na nasze barki rozmowę, przeprowadzenie dziecka przez "trudne" tematy.
A ten trudny temat przecież może przytrafić się na każdym kroku i "tuż za rogiem".
Dzięki :)

Anonimowy pisze...

Kusisz...

poza rozkładem pisze...

To dobrze czy nie...? ;)

aneta pisze...

Hmmm, przejrzałam kilka opinii o książce i znalazłam jeszcze tego, co ja w tej książce dojrzałam - optymizmu.

poza rozkładem pisze...

Dochodzę do wniosku, że TERAZ napisałabym inaczej o "Książce wszystkich rzeczy", podkreśliłabym jej pozytywny wydźwięk, co chyba słabo jest widoczne w emocjonalnym wpisie (tuż po przeczytaniu książki).
Ta książka pokazuje, wg mnie, przełom w walce ze strachem. Pierwszy krok, z nadzieją, że jednak można. Jest pozytywna, ładnie napisałaś o CUDZIE :)
Cały czas myślę, dlaczego niektórzy uważają, że nie jest dla dzieci... Przeciwnicy tej opcji widzą w "Książce wszystkich rzeczy" nawet komizm...

aneta pisze...

O, widzisz, mnie ten pozytywny wydźwięk bardzo zdziwił po tych wszystkich opiniach, które przeczytałam wcześniej.
A jak czytałaś? Po kawałku czy w ciągu? Zastanawiam się czy to ma jakiś wpływ na odbiór klimatu. Ja przeczytałam prawie bez przerw, książka nie zdążyła mnie przygnębić gdy przyszło wyzwolenie.

poza rozkładem pisze...

"W ciągu" :) a potem po kawałku i co rusz do niej wracam;
Ta książka nie tyle mnie przygnębiła, ile poraziła siłą swej opowieści. I zwróć uwagę: żadnego dorosłego nie pozostawia obojętnym. Może to świadczy o jej wartości?

aneta pisze...

Ja ją przeczytałam zaraz po (tego samego dnia) "O kurze, która opuściła podwórze", która zrobiła na mnie duże wrażenie, więc może rażenie nie mogło być tak silne. W każdym razie dobrze było jednego dnia przeczytać dwie bardzo interesujące książki, obie z pozytywnym przesłaniem.

poza rozkładem pisze...

Forsuj to pozytywne przesłanie :)

aneta pisze...

Jak widzisz chęć do rozmowy się wszystkim skończyła;)

poza rozkładem pisze...

Może to nie kwestia chęci...
Czytałaś tekst J.Olech w "TP"?

aneta pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Grażka pisze...

Na forach dyskusje, podobnie na blogach...książka zyskała tylu samo zwolenników co przeciwiników. W przewadze: "policzek wymierzony chrześcijaństwu", "nieprawdziwy obraz Boga", "nie przeczytałabym dzieciom"...To opinie dorosłych. Tyle, że dzieci odbierają tą książkę zupełnie inaczej. Przynajmniej moje. Moje dzieci w ogóle nie zwróciły uwagi na rozmowy z Jezusem, czytanie Biblii itp...dla nich najbardziej poruszające było to, że tata bije mamę..."Dlaczego nikt nie zadzwoni na policję?", "Dlaczego on nie powiedział sąsiadce prawdy, że tata go bije?". A potem długo dyskutowaliśmy na temat przemocy domowej.

aneta pisze...

Czytałam. JO także podkreśla pozytywną wymowę tej książki.

poza rozkładem pisze...

Tak :) Przy okazji "z pazurem" i dowcipnie. Może też wskazała trop do feministycznych odczytań (pewnie przeciwnikom)?
Mnie jej tekst skłonił do kolejnych przemyśleń:
* opozycja świat męski-kobiecy i poszukujący Thomas pomiędzy nimi;
* rola dorosłego przewodnika (bądź pretendującego do tej roli) i to, jak może wykorzystać Słowo;
* rola literatury (to czające się pytanie wprowadzone przez wstęp i pojawiające się książki, Księgę)
i kilka innych :)

aneta pisze...

Tak, wprowadzenie motywu literatury, jej wpływu bardzo mi się podoba. W tak niewielu książkach pojawiają się dzieci, które czytają! Przy okazji i z drugiej strony: bardzo mnie dziwi, w jak niewielu książkach dla dzieci pojawia się motyw religijności. Tak jakby to nie dotyczyło współczesnych dzieci. A przecież 3/4 dzieci przystępuje do I Komunii Św.! Książki o świętych - owszem, wychodzą, Boże Narodzenie się pojawia, ale poza tym aspekt życia duchowego czy religijnego jest pomijany.

poza rozkładem pisze...

Aneto, może dlatego, że drogi religijności,duchowości rozmijają się z wizją dziecka, które ma nauczyć się modlitw, a nie ma prawa (?) wątpić...

A motyw roli, jaką odkrywa literatura jest dość przewrotny. Jak się ma wizja książki o szczęśliwym dzieciństwie, "ku pokrzepieniu serc" czytanej przez wszystkich, nawet premiera (i rezygnacja z pisania takowej) do lektur Thomasa i samej "Książki wszystkich rzeczy"...

aneta pisze...

A mnie zastanawia dlaczego pisarze nie chcą zmierzyć się z tematem religijności dzieci.

A kto z czego pisania zrezygnował? (znowu czegoś nie wiem na temat aktualnych wydarzeń?)

poza rozkładem pisze...

Trzeba by zapytać twórców ;)

A sprawa "rezygnacji" - patrz wstęp do "K.w.rz." ;) Może niejasno piszę, bo z odmętów grypy.