Podobno opowiadania Toona Tellegena są najczęściej cytowanymi
fragmentami podczas kazań na holenderskich pogrzebach i ślubach. I to nie
dzieci są największą grupą czytelników. Tellegena – prozaika (bo on sam uważa, że jest
przede wszystkim poetą, i to „dla dorosłych) odkrywają młodsi i starsi (dorośli;).
I choć „Gazeta wyborcza” (wywiad Ludwiki Włodek z autorem ostatnio wydanej w Polsce książki „Urodziny
prawie wszystkich”) uparcie mówi o jego twórczości w kontekście „książeczek”, „opowiadanek”
i „historyjek”, to okazuje się, że krótkie opowieści o pewnym lesie, w którym żyją
wszystkie-równe-zwierzęta (i słoń i mrówka są tej same wielkości) mogą
inspirować na wiele sposobów.
Wczoraj, w Dzień Dziecka, podczas Teatralnej Karuzeli
zobaczyliśmy inauguracyjne przedstawienie Sceny Ruchu łódzkiego teatru
Pinokio - „Wszystko się rusza” w
reżyserii Jacka Owczarka (Pracownia Fizyczna). Inspirujące opowieści Toolegena
z „Nie każdy umiał się przewrócić”, taniec współczesny, kontakt improwizacja, eksperymentujący z dźwiękami Suavas Levy
(Bogowie, Dźwiękbud), pięcioro tancerzy. Czy to nie wspaniały punkt wyjścia do
zastanowienia się: Nigdy się nie
przewracasz? – zapytała wiewiórka czaplę stojącą na jednej nodze w szuwarach...
Co zrobić z głosem świerszcza, który przybywa pierwszy do
Kozioroga Dębosza? I z tym co będzie dalej… Jak pokazać na deskach teatru zapach owada, to, jak wiatr przywiewa jego czułki, szczękę, korpus (nie, nie rekwizyty!)? Albo to, że „zawsze
się przydaję, kiedy ktoś wybuchnie”? Jak poskładać wszystko w całość?
Wczoraj
się udało – zabawnie, dla dzieci, inspirująco pokazać, że w teatrze "dla małych" jest miejsce dla tańca współczesnego. Nawet bardzo. „Nowa jakość” – deklarował podczas
wczorajszego otwarcia Konrad Dworakowski (dyrektor Pinokia i współtwórca spektaklu) – przekładająca na obraz, ruch, dźwięk coś, co jest istotą opowiadań Tollegena: zabawę (myślą), odkrywanie paradoksów i
przyglądanie się relacjom.
Kontakt-improwizacja. A to przecież świadomość siebie - swojego ciała, relacje, podązanie za partnerem, ale i zadbanie o swoje potrzeby i granice. Poczucie, kiedy można oddać swój cieżar i jak bardzo. Całkiem jak w świecie zwierząt z "Nie każdy umiał się przewrócić", bez masek. W relacji.
Komunikacja odbywa się na poziomie ciała, na poziomie niewerbalnym i jest przez to dla mnie bardziej autentyczna, prawdziwa, spontaniczna. Wymaga niesamowitej umiejętności słuchania i umiejętności reagowania na impulsy. Pierwszym punktem jest intencja nawiązania relacji, rozmowy, bycia w kontakcie. Drugi punkt to chęć posłuchania, co ta osoba ma do powiedzenia. Wsłuchanie się w sygnały płynące z ciała i ze wspólnego punktu kontaktu.
Trzeci to zdolność reagowania, odpowiedzi na to, co otrzymujemy. To tak jak w rozmowie. Mamy różne intonacje, kolory, barwy. Tak samo w kontakt improwizacji. Ten taniec może różnie wyglądać, być bardziej płynący, mieć więcej manipulacji, więcej zabawy, droczenia się. W zależności od tego, jakiego użyjemy koloru ta rozmowa będzie miała inny charakter.
fragment rozmowy o kontakt improwizacji "No parking on the space"
kultura enter
miesięcznik wymiany idei
styczeń 2009
Opowiadania Toona Tellegena to okruchy, „zadane” sobie
samemu ćwiczenia – w pisanie, wymyślanie, przemyślanie świata. Jak napisać
bajkę, jeśli mają pojawić się w niej „10 słoni, 2 lodówki, 4 rowery” (takie
zamówienia składała córka autora, o czym mówił na spotkaniu podczas
warszawskich targów książki)? Nie myślę
o żadnej określonej grupie wiekowej – deklarował Tellegen – zawsze myślę o
zwierzętach. A w ostatnim (przywoływanym) wywiadzie podkreślał, że dzieci lubię, ale się nie znam. Wydaje
się, że w opozycji do wszystkich ostatnich, rodzimych, autorytetów
zbierających głos w publicznych mediach z okazji Dnia Dziecka. ..
Świat opowiadań Tellegena – niezwykle krótkich i
skondensowanych form - jest „inny”.
Tutaj wszystko może się wydarzyć: pojawiające się zwierzęta zawsze są
pojedyncze (wyjątkowe?), nie mają pamięci – i świadomości swej przeszłości.
Istnieje „tu i teraz”. Skupienie wokół słowa – zadanego tematu.
Cóż to jest naprawdę…? Zawsze uważałem, że to takie
szerokie pojęcie…
Do tego stałego przepisu na formy uprawiane przez Tellegena
trzeba dodać zaskoczenie. Niektórzy zawężają tę formułę do skonfrontowania
dziecka z czymś co je zaskoczy (słoń wielkości mrówki czy mrówka wielkości słonia?!), warto jednak zobaczyć w króciutkich opowiadaniach
(naszą, dorosłą) szansę na zobaczenie, w całej prostocie i oczywistości pytań,
których nie zadajemy sobie na co dzień:
Myślisz wiewiórko, że my się kiedyś skończymy? – pewnego razu zapytała
mrówka...
„Nie każdy umiał się przewrócić” - lekcja pokory dla tych, którzy w książkach
dla dzieci widzą „książeczki”, a kilkunastach zdaniach okazję jedynie do
naszkicowania dydaktycznej opowiastki. Moc delektowania się nieoczywistymi
stronami najprostszych pytań, przyglądania się światu od podszewki, zachwytu „nie
wiem” i możliwością szukania odpowiedzi. Bezpretensjonalny ton, zero moralizowania, przebieranek
zwierzęco-ludzkich (nie pytajcie, kto i czym ukrywa się pod konkretnymi
figurami). Zabawa. A może zachwyt możliwością kreacji i wyłonienia z niebytu –
sensu? Rozmowa. Bycie razem. Bycie ze słowem. Przyjemność, niekoniecznie rozłączna z intelektualnym impulsem.
Na razie w głowach mam obrazy i muzykę z wczorajszego „Wszystko
się rusza” (co udowodniono zabierając dzieci na końcowy finał), porywającą wizję tego, co można zobaczyć w dole (Wyciągnęli z zarośli fale i położyli na dnie dołu...), jak to przełożyć na język teatru i tańca - tańca w teatrze. A przed sobą „Urodziny
prawie wszystkich” (sezon w naszym domu rozpoczęty, wbrew inspiracjom z
Tellegena nie obchodzimy ich pisemnie;). Zestaw obowiązkowy.
Inni milczeli.
Po chwili żółw odchrząknął i powiedział: - Pomyślimy sobie,
że mamy urodziny?
Po czym wyobrazli sobie, że mają urodziny, i złożyli sobie
nawzajem życzenia. I wymyślili, że pomiędzy nimi stoi ogromny tort, a z nieba
pada cukier i że się wszyscy objadają.
- Wyobrazimy sobie, że jesteśmy szczęśliwi? – zapytał ostrożnie
żół.
- Tak – zgodzili się inni. – Właśnie to sobie wyobrażamy.
4 komentarze:
A ja mam mnóstwo wątpliwości co do tego spektaklu. Książki nie znam. Pierwsza część z czaplą była świetna. Potem już nieco gorzej... Nie wiem czemu mam takie wrażenie, nie umiem tego skonkretyzować. Myślałam, że spektakl jest po prostu dla starszych dzieci- ale z tego, co widziałam- paradoksalnie, lepiej bawiły dię na nim trzylatki przecież niż moja duża- pięciolatka... Dla mnie spektakl był zbyt... Hmmm mroczny? Często opowieść narratora gineła mi w natłoku muzyki i ruchu. Końcówka dobra- ale zdziwienie na twarzach dzieci też robiło swoje. Często nie wiedziały co aktorzy od nich chcą. Mam mieszane uczucia....
Ale miło było Panią zobaczyć;)
Ooo, szkoda, że się nie poznałyśmy. Może będzie jeszcze okazja na Teatralnej Karuzeli?
Myślę, że sprawa różnic pomiędzy trzylatkami (jeszcze nie mają zachomowań?) a starszymi (wyczuwają jednak konwencję - pamiętasz od czego zaczął się spektakl; to reakcja dziecka młodszego) to już przestrzeń zasad i reguł, w które weszły. Niestety - im starsze, tym trudniej o bezpośredniość (nie jest to oczywiście regułą). Dlatego widzę w tym co się działo na "scenie" szansę :) Aaa może do tego dochodzi jeszcze obcość języka (tańca współczesnego), który trzeba oswoić?
(Pracowania Fizyczna - jedna z występujących dziewczyn - prowadzi b.fajne zajęcia dla rodzin z dziećmi)
Mroczności ani trochę nie wyczułam... Dzieci, z którymi przyszłam chyba także nie (przynajmniej nic do mnie nie dotarło). Raczej rozbawienie, trochę melancholii, zdziwienia, DIALOGU - to najfajniejsze (bo idealnie wpisujace się w to, co charakterystyczne dla opowiadań Telllegena). I dialog pomiędzy tancerzami, pomiędzy nimi a narratorem i muzyką.
NAJPIĘKNIEJSZE sceny: opowieść o "rozpadniętym" świerszczu; o tym "czym my się kiedyś skończymy", cudny - finał (opowieść o DOLE - fala! skakanie do basenu).
Ale może ja inaczej to widziałam, bo znałam teksty (ostatni tydzień upływa pod znakiem Tellegena - spotkanie w Warszawie, wywiad w GW, nowa ksiażka; no i spektakl :) No i jestem "dorosła" - a tutaj Tellegen ma najwięcej wielbicieli :) (choć moje dzieci także do nich należą :)
Mam książkę, spektaklu nie widziałam, nie wiedziałam w ogóle, że będzie..
Książka mnie zachwyca.
"Urodziny ..." zamówiłam już dawno, ale wciąż data premiery jest przesuwana i jeszcze do mnie nie dotarła :(
Już się nie mogę doczekać :)
Ja także nie wiedziałam, że "Wszystko się rusza" będzie oparte na opowiadaniach Tellegena. Zabawnie - tydzień pod jego znakiem (Warszawa-Łódź-nowa książka...): do dziś pamiętam jego zaśmiewanie się z anegdoty, którą opowiadał o swoim dzieciństwie (a jeszcze nie przetłumaczonej publiczności) :) Piękny widok (i odgłos :D
Urodziny czytamy powoli. Delektujemy się wieczorami... jeszcze przed urodzinowo.
Prześlij komentarz