Przewrotna historia z tym Bolusiem. Mierząc się z okładką i tytułem, duża cześć rodziców (matek) widzi się w roli wypowiadających tę sentencję, w różnych życiowych okolicznościach: ALEŻ, Bolusiu….(to można wstawić odpowiednie imię) I choć spójnik ten może pełnić różne funkcje, pierwsze skojarzenie, to powiązanie tego tytułu z ustawieniem relacji: karcący głos dorosłego z offu i światło reflektora skierowane na "winowajcę". Co zawartość książki zrobi z tą okładkową zapowiedzią?
„Ależ, Bolusiu!” skojarzyła mi się z „Kłopotem” Iwony Chmielewskiej. Choć obydwie opowieści podsuwają odmienny rodzaj narracji i perspektywy, zmierzają na swój sposób do podobnej konkluzji. Kłopotem nie jest dziecko i to, co się zadzieje. Kłopotem jest dorosły i jego reakcja. A najistotniejsze jest to, co wydarza się „po drodze”.
„Ależ Bolusiu” można uznać za opowieść drogi. Zaskoczyć może przyjętym punktem widzenia: trzecioosobowy, nadrzędny narrator relacjonuje dokonania Bolusia ze sporym dystansem. Dopiero obraz stawia samego bohatera, a nade wszystko - jego emocje w centrum.
Bolusia poznajemy w momencie „burzenia” jego świata. Zirytowany wkroczeniem na swoje terytorium „ziemniaków i patyków” stawia opór i swój sposób wyraża niezadowolenie z poczynań mamy. Dochodzi do wniosku, że „W tym domu nie da się mieszkać!” i poszukuje alternatywnego miejsca dla siebie i Chrumtaska. Niektórzy widzą w Bolusiu "małego buntownika", który wreszcie, po całej serii przypadków odkrywa to, o czym "powinien" pamiętać - w domu zawsze czeka kochająca mama. Czy jednak tylko o to chodzi w historii świetnego duetu: tegorocznej laureatki ALMY - Barbro Lindgren i Olofa Landström?
Po pierwsze – mamy prosiaka. Spotykając się z tą książką w ramach „Czytanek przed ekranem” jednym z pierwszych, istotnych pytań była wątpliwość "Dlaczego świnia?". Jeden z kilkulatków nie był zachwycony takim bohaterem. Ważnym krokiem było postawienie pytania o wybór figury zwierzęcia. Doszło do tego zderzenie wszelkich stereotypów na temat „świńskich” zachowań i postępowanie mamy – świnki (sprząta i sprząta!). Paradoksalnie – dorosły odbiorca przyjmuje to zachowanie jako naturalne, a dziecko – ma wrażenie, że coś mu się nie zgadza…. Natura i kultura.... Świnia, która lubi porządek?! Na całe szczęście Boluś drogą, którą pokonuje przywraca ład. Zew natury prowadzi go do finałowego dołka (jakże znamienne pozbycie się "grzecznych" spodenek!). Podążając za swoim „wewnętrznym głosem” Boluś po raz kolejny każe zastanowić się nad stereotypem „świńskich zachowań” – bo jakże inaczej nazwać reakcje dorosłych – ludzi (!), których spotyka na swojej drodze?!
Większość głosów o tej książce, z którymi się zetknęłam uznaje „Ależ, Bolusiu!” za "historię" Barbro Lindgren. Nie byłoby jednak tej opowieści bez ścisłej współpracy dwóch płaszczyzn. Stonowany rytm tekstu zostaje dopełniony obrazem, który z całą mocą przekazuje, zwłaszcza młodszemu odbiorcy, całą gamę uczuć i zakręty drogi, którą pokonuje Boluś.
Jego historia - emanacja niezależności, kolejne spotkania z instancją "dorosłego", smakowanie wolności i szukanie rozwiązań spotykających go problemów to istotna lekcja życiowa, którą pobierają także, za jego pośrednictwem kilkulatkowie.
Czy to książka o buncie? Według mnie raczej o chęci poszukiwania swojego rozwiązania. O zderzeniu emocji i reguł porządkujących rzeczywistość. I o tym, jak do tego "kłopotu" podejdą dorośli.
Dla tych, których urzekł Boluś - żywioł nieskażonych emocji - dobra nowina książka "Ładnie Bolusiu" (Boluś z rodzeństwem) już obecna w Polsce, w zapowiedziach wydawnictwa Zakamarki: "Chrum, chrum, Bolusiu!". A my czekamy na Barbro Lindgren - lauraetkę nagrody im. Hansa Christiana Andersena i ALMY - chwaloną za poważne traktowanie dziecka w wydaniu "dla starszych".
"Ależ, Bolusiu!"tekst: Barbro Lindgren, ilustracje: Olof Landström, tłumaczenie: Katarzyna Skalska. Wydawnictwo Zakamarki, 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz