10 lipca 2011

Oczami maluszka



"Oczami maluszka" wydawnictwa Sierra Madre  to seria czarno-białych, kilkustronicowych, kartonowych książek, których odbiorcami mają być dzieci w wieku noworodkowo-niemowlęcym. Niektórzy sceptycznie odnoszą się do tego pomysłu, ale warte docenienia jest dostrzeżenie luki na rynku. Inną sprawą jest to, na ile kilkumiesięczne dziecko potrzebuje książki, a na ile wynika to z potrzeb rodziców. Lecz jak wiadomo - sztuką dziś jest raczej kreowanie potrzeb i odpowiednio marketingowe ich potraktowanie.

W wielu artykułach zamieszczonych w sieci (portale adresowane do świeżo upieczonych rodziców) odnaleźć można informacje o tym, jak rozwija się wzrok dziecka i dlaczego warto zainwestować w serię "Oczami maluszka". Sporo konkretnych informacji jest na stronie samego wydawnictwa. Wszystkie przytoczone argumenty z zakresu fizjologii i psychologii wspierają oczywiście marketing firmy. I warto wziąć to pod uwagę. Na pewno jest to ciekawszy pomysł na prezent od kolejnej grzechotki czy włochatej maskotki. Na naszym rynku - nowość. Na rynkach Zachodnich - takich pozycji jest całe mnóstwo. Pierwsze takie pozycje pojawiły się w latach 70-tych, a "ikoną" książki dla najmniejszego czytelnika stała się Tana Hoban. Zresztą pozycje "Oczami maluszka" do złudzenia przypominają jej pierwsze, czarno-białe książki.




Wspólne oglądanie kartonowych książeczek budować ma więź z dzieckiem - ale chyba taki charakter ma każde zajęcie, podczas którego poświęcamy czas i swoją uwagę dziecku (i taki jest "skutek uboczny" czytania dzieciom:) 


Czarno-białe ilustracje są przystosowane do tego, jak widzi noworodek i jak rozwija się jego wzrok. Wydawca podkreśla, że 

Noworodek widzi, i to niezbyt wyraźnie, to, co znajduje się w odległości 20-30 centrymentrów od jego twarzy. Świat widziany oczami takiego maluszka jest dwuwymiarowy, bez głębi, przypomina obraz widziany przez zamarzniętą szybę. Niemowlęta lubią proste wzory, wyraźnie zaznaczone kontury, większe rozmiary i co najważniejsze - czarno-białą kolorystykę.

Naukowcy zaobserwowali, że najbardziej atrakcyjne dla niemowlaka są przedmioty w kontrastowych barwach, takich jak czerń i biel. Przedmioty, które mają prosty kształt i formę.

Padają argumenty o tym, że w każdej książeczce znalazły się specjalnie dobrane obrazki, z najbliższego otoczenia, by wspomóc rodzica we wprowadzaniu dziecka w świat - opowiadaniu o nim.

Co znalazłam w "książeczce ze ślimakiem"? Winogrono, hulajnogę, latawiec, delfina, żółwia, parasol, świnię i krowę. Starannie wydana książeczka  (solidny karton, czarne kształty lakierowane UV, co dodaje kolorowi intensywności i głębi) wydaje się  nieco odbiegać od codziennej rzeczywistości młodego rodzica. Trudno też momentami o prostotę - niektóre "kształty" mają całe mnóstwo szczegółów, niekiedy przyjęta perspektywa czyni je nieco abstrakcyjnymi (żółw). 

  



Wydawnictwo zadbało o wsparcie całej serii ze strony fachowców - na stronie odnaleźć można całą zakładkę z wypowiedziami konkretnych specjalistów. Trudno jednak o fakty, badania i merytoryczne wskazania. Do tego informacje z różnych portali (niezwykle spersonalizowane -wszystkie informacje kierowane są kobiet - tych w ciąży, młodych mam,  kobiet świadomie wspierających rozwój dziecka (!), cioci, babci i chrzestnej) zmierzają w kierunku udowodnienia, że jest to niezbędne wsparcie w rozwoju dziecka, za które rzecz jasna odpowiedzialna jest (patrz powyżej) kobieta.


Faktem jest to, że dzieci natychmiast po urodzeniu uruchamiają swój aparat wzrokowy, który stopniowa się rozwija.  Badaniami wzroku w pierwszych miesiącach życia dziecka  zajmowano się już w latach sześćdziesiątych. Wtedy Robert Franz poczynił pierwsze obserwacje, które później (lata 90-te) rozwinięto, udowadniając, że od urodzenia noworodki wolą oglądanie ludzkich twarzy od podobnych przedmiotów (np. tarczy strzelniczej). Już 4 dniowe noworodki mają zgromadzone informacje o swoim otoczeniu, rozpoznając twarze własnych matek (szczegółowe informacje o tych badaniach publikowała Eloisa Valenz). Dziecko zaprogramowane jest na przetrwanie. I rozwój.

Jak widać, badania nad tym, jak dziecko rozumie świat prowadzą nie tylko do większego zrozumienia człowieka od pierwszych dni jego życia. Ich efektem jest również kreowanie potrzeb i rynku zbytu dla wielu produktów. Jednym z nich jest cała seria książek dla maluchów, już nawet kilkutygodniowych. Przykładem takiej pozycji jest "Art for baby", gdzie czarno-białe dzieła artystów mają stanowić o uszlachetnionej wersji pomysłu Tany Hoban.


Spory format, który gwarantuje odpowiednią wielkość obrazu (małej, sztywnostronicowej książeczki noworodek i tak nie weźmie do ręki), różne estetyki obrazów, a do tego - pakiet ilustracji luzem, które można wykorzystać w bardziej "mobilny" sposób (przypiąć na łóżeczkiem, oprawić, położyć obok dziecka). Więcej o inicjatywie, która ma także charytatywny wymiar: http://www.artforbaby.net/





Natykając się na całe mnóstwo porad "jak rozwijać swoje dziecko", "dbać o jego przyszłość" warto się zastanowić czy na pewno konieczny i niezbywalny do tego jest nowy produkt do tego służący. Nie potępiam idei patrzenia oczami maluszka. Oby nie sprowadziło się to tylko do kupna książeczki.


4 komentarze:

Dorota pisze...

zgadzam się w 100%. Dbanie o dziecko i jego rozwój nie może sprowadzać się do otaczania go odpowiednimi przedmiotami. Mam książeczki, o których piszesz i osobiście miło sie zaskoczyłam jakością i trwałością wykonania. Dla mnie również na plus działają "opinie" i podstawy merytoryczne, które przytaczasz. Mam przynajmniej pewność, że ktoś poświęcił czas projektowi, a nie wypuścił bezrefleksyjnie kolejną pozycję na rynek...

aneta pisze...

Moim zdaniem jednak chyba bezrefleksyjnie wydawnictwo wpisało przedział wiekowy 0-6 miesięcy. Po pierwsze nie nie ma chyba papierowej książki, która byłaby dostatecznie dobrze wykonana, żeby nie zniszczyło jej dziecko w tym wieku:) Po drugie zgadzam się z Anną, że dobór obiektów - ilustracji ma się nijak do zainteresowań i doświadczeń dziecka w tym wieku. Według mnie wydawnictwo wcale się nie przyłożyło do wyszukania badań na temat tego, jak rozwija się wzrok. Moim zdaniem bardziej atrakcyjne byłyby zróżnicowane czarno-białe desenie, duże wzory (większe niż w serii). Jak wiadomo dla maluszków najbardziej atrakcyjne są kształty obłe, przypominające twarze. Nie wykorzystano tej informacji podczas wyboru ilustracji. Znalazłam także kilka innych interesujących informacji o rozwoju wzroku, które nie mają odzwierciedlenia w ilustracjach serii. Dlatego pomysł serii oceniam jako bardzo dobry (chociaż spodziewałam się nieco większych obrazków), ale przedział wiekowy jako nietrafiony:)

poza rozkładem pisze...

Moją opinię o "opiniach" przytaczanych na stronie oczamimaluszka i to, jak zostały wykorzystane podstawy merytoryczne w celach marketingowych można wyczytać wprost i między wierszami.

Reklamowanie książki dla noworodka (pomijam już kwestie stereotypów płciowych, że to kobiety zobowiązane są do stymulowania dziecka) jako trwałych jest dość niebezpieczne. Po pierwsze - trochę czasu mija, aż dziecko nabędzie umiejętność chwytania i trzymania; po drugie - wiadomo jak jest z trwałością książki w dość częstej przypadłości ulewania (dlatego też pierwsze "książeczki" są materiałowe).

Jeśli adresatem książki ma być noworodek (i to stymulowany) - ważny jest format (dość duży), zainteresowania dziecka (o czym pisała powyżej Aneta - dziękuję!) i funkcjonalność (książka materiałowa czy np. dodatkowe karty do powieszenia nad łóżeczkiem).

Takie karty można po prostu wydrukować i powiesić (pamiętając o częstej zmianie), a swojemu dziecku poczytać na głos wiersze, pośpiewać czy robić to, co po prostu sprawia nam przyjemność :)

Takie karty do pobrania np. tutaj: http://baby.zorger.com/

aneta pisze...

Należy pamiętać o tym, że umiejętność chwytania pojawia się najpierw w celu włożenia złapanego przedmiotu do buzi - dziecko bada nie wzrokiem ale smakiem:)) Obojętnie więc co na tych obrazkach jest:)) Ważniejsze - z czego książka jest wykonana:))
Oczywiście można dziecko wziąć na kolana i oglądać z nim, ale tu mam zastrzeżenie innego typu: na rozkładówce dwa obiekty znajdują się dość blisko siebie - maluchowi zleją się w jedną plamę. Dlatego o wiele lepsze byłyby karty z pojedynczymi obrazkami, na przykład na zasadzie kołonotatnika.
Więc poza pomysłem na kontrast czerni i bieli powinno pojawić się także dopasowanie ilustracji do innych cech widzenia malucha (jeżeli już seria jest reklamowana jako stymulująca noworodki).