19 lutego 2015

Ballada








Co za bałagan! Chciałoby się wykrzyknąć za Blexbolexem, który ze strony na stronę komplikuje swoją opowieść coraz bardziej i coraz intensywniej stawia świat na głowie. W prostą narrację: szkoła-droga-dom, która może stać się punktem wyjścia do historii o wszystkim i każdym wkracza nieznajomy, zbóje, czarownica – niepokojąca zapowiedź intrygi. Niepokoju będzie za chwilę więcej: padający deszcz, świat odbijający się w kałużach, omen (skutecznie skojarzany ze „złym”). Żołnierze i zaklęcie. Za chwilę wszystko stanie do góry nogami.

„Balladę” składającą się 7 części, z których każda kolejna jest wzbogacona o kolejne szczegóły, pojawiające się postaci i rozwijającą się historię poprzedza wstęp:

Ballada to stara pieśń. To historia, którą opowiada kilka osób po kolei: każdy dodaje coś od siebie, ale nie pomija nic z tego, co już zostało opowiedziane.

Głos odautorski naprowadza nas jednak na trop swojej koncepcji (odmiennej?)  – to opowieść o tym, co pewne dziecko, przez kilka napotyka po drodze ze szkoły do domu. Czy faktycznie?

Początkowa triada szkoła-droga-dom wprowadza porządek i spokój wytyczonego traktu, wg którego mija codzienność. Szkolny zegar stanął –  tak zaczyna się opowieść. Czas się zatrzymał. Wszelkie prawa są zawieszone. Co wydarzy się poza nawiasem racjonalnych reguł? Każdy kolejny rozdział rozrasta się o kolejne stronice, bohaterów, intrygi i przygody. Wokół drogi wyrasta miasteczko, pojawia się las. Za chwilę – wkroczy nieznajomy, który odegra istotną rolę. W drodze do lasu przebędziemy most, pojawią się zbóje, a lesie – czarownica. Nadal jest dom, jako bezpieczny cel podróży. Czwarta część opowieści przynosi padający deszcz i wprowadza niepokój: ulicą jedzie czołg i maszerują żołnierze, nad mostem – pojawia się samolot, a pod nim – okręt wojenny. Zbierają się chmury… Czarownica wypowiada zaklęcie.









Analityczne podejście do wszystkich pojawiających postaci i miejsc uświadamia, że zdroworozsądkowe traktowanie opowieści jako „drogi dziecka ze szkoły do domu” nie przyda się tutaj. Narracja łącząca wszystkowidzącego obserwatora i demiurga (demiurgów?) tej historii sugeruje, że kolejne karty to próba zrozumienia i wyjaśnienia świata, w którym – z jakiś powodów zatrzymał się czas. Fantastyczne postaci, zaklęcia, skrzat, zamek i figura Złego spotyka się z cytatami z rzeczywistości: na spokojną ulicę  wjeżdżają czołgi, a w idyllicznym krajobrazie pojawiają się, zamiast żaglowców – okręty wojenne i złowrogie samoloty. Baśniowe lejtmotywy zderzają się z prawdopodobną realnością, trudne słowa – z bajkowymi postaciami, zmuszając czytelnika, błądzącego wśród rozrzuconych obrazów, do zadania sobie „po co?”.

Co za bałagan! Zbóje sieją postrach w mieście, niewinny człowiek zostaje zatrzymany, ludzie są wściekli. Czy to wojna?

Nieee, podobno wojna to coś, co wydarza się zawsze obok. I nas nie dotyczy. A w „Balladzie” rozpadnięta szkoła, forteca, sparaliżowana ulica. Porwana królowa. Oby znalazł się jakiś nieznajomy, który jednak zechce być bohaterem!

Stwórca opowieści, z którą spotykamy się w „Balladzie” znajduje rozwiązanie na walący się świat, zaklęcia burzące porządek, panoszące się zło i noc, która zapadła: karkołomnie łącząc postaci, wprowadzając fantastyczne rozwiązania – cytaty z popkulturowych bohaterów, niczym Indiana Jones, dobrnie do rozwiązania. Porachunki zostaną załatwione. W końcu – wstanie dzień. I pojawi się dom, do którego będzie można wrócić. A może to zupełnie inna historia?

„Ballada” to wymagająca opowieść, nie tylko ze względu na wizualny charakter tej opowieści. To właściwie – rodzaj gry  z czytelnikiem. Prowokacja do aktywności i podjęcia próby zrozumienia. Co więcej – także wyjaśnienia dziecku. A może raczej – zadania odpowiednich pytań. I podjęcia własnej wędrówki. Co z nich wyniknie? Gdzie dobrnięcie? Za czym pójdziecie – marzeniem czy sennym koszmarem? Najgorsze to patrzenie w czubki brudnych butów i udawanie, że zadawanie pytań o granice bezpiecznego świata dzieci nas nie dotyczą. „Ballada” prowokująco rzuca wyzwanie o wyjście poza komfort „wiem”. Nie liczy się to, że „co autor miał na myśli”, tylko co Wy z tym zrobicie.

"Ballada" Blexbolex, tłumaczenie: Anna Topczewska. Wydawnictwo Wytwórnia, 2014.


4 komentarze:

Kasia L.P. pisze...

Rewelacyjna recenzja! Gratuluję. jak rzadko można przeczytać tak wnikliwą analizę i relację z odczuć. I zadać takie mądre pytania o sens. Książkę mamy od dawna ale odczytane tu tropy bardzo mnie zainspirowały. Pozdrawiam Kasia Palka

Maciej Gierszewski pisze...

moja ulubiona książka obrazowa (komiks?) ubiegłego roku

poza rozkładem pisze...

Kasiu L.P. :) ja też mam książkę od dawna i chodzę wokół niej, próbując "ją rozgryźć"; zmobilizował mnie i 9-latek i niedzielne spotkanie z "Balladą"; ,
Nie wiem co zobaczą w niej dzieci... I co "z sensem" :) Zobaczymy.

poza rozkładem pisze...

Maćku :) wiem, wiem; ja o "Balladzie" nie powiedziałabym, że to "komiks" (przy całej pojemności tego pojęcia, za którym lobbują pewne środowiska ;)
ani "że moja ulubiona".

"Ballada" jest dla mnie trudna.
Dla 9-latka także, co wyraźnie sygnalizował. Wracam więc do stałego pytania "Co zobaczą w niej dzieci?"...