Co za bałagan! Chciałoby się wykrzyknąć za Blexbolexem, który ze strony na stronę komplikuje swoją opowieść coraz bardziej i coraz intensywniej stawia świat na głowie. W prostą narrację: szkoła-droga-dom, która może stać się punktem wyjścia do historii o wszystkim i każdym wkracza nieznajomy, zbóje, czarownica – niepokojąca zapowiedź intrygi. Niepokoju będzie za chwilę więcej: padający deszcz, świat odbijający się w kałużach, omen (skutecznie skojarzany ze „złym”). Żołnierze i zaklęcie. Za chwilę wszystko stanie do góry nogami.
„Balladę” składającą się 7 części, z których każda kolejna
jest wzbogacona o kolejne szczegóły, pojawiające się postaci i rozwijającą się
historię poprzedza wstęp:
Ballada to stara
pieśń. To historia, którą opowiada kilka osób po kolei: każdy dodaje coś od
siebie, ale nie pomija nic z tego, co już zostało opowiedziane.
Głos odautorski naprowadza nas jednak na trop swojej
koncepcji (odmiennej?) – to opowieść o
tym, co pewne dziecko, przez kilka napotyka po drodze ze szkoły do domu. Czy
faktycznie?
Początkowa triada szkoła-droga-dom wprowadza porządek i
spokój wytyczonego traktu, wg którego mija codzienność. Szkolny zegar stanął – tak zaczyna się opowieść. Czas się zatrzymał.
Wszelkie prawa są zawieszone. Co wydarzy się poza nawiasem racjonalnych reguł?
Każdy kolejny rozdział rozrasta się o kolejne stronice, bohaterów, intrygi i
przygody. Wokół drogi wyrasta miasteczko, pojawia się las. Za chwilę – wkroczy nieznajomy,
który odegra istotną rolę. W drodze do lasu przebędziemy most, pojawią się
zbóje, a lesie – czarownica. Nadal jest dom, jako bezpieczny cel podróży. Czwarta
część opowieści przynosi padający deszcz i wprowadza niepokój: ulicą jedzie
czołg i maszerują żołnierze, nad mostem – pojawia się samolot, a pod nim –
okręt wojenny. Zbierają się chmury… Czarownica wypowiada zaklęcie.
Analityczne podejście do wszystkich pojawiających postaci i
miejsc uświadamia, że zdroworozsądkowe traktowanie opowieści jako „drogi
dziecka ze szkoły do domu” nie przyda się tutaj. Narracja łącząca
wszystkowidzącego obserwatora i demiurga (demiurgów?) tej historii sugeruje, że
kolejne karty to próba zrozumienia i wyjaśnienia świata, w którym – z jakiś
powodów zatrzymał się czas. Fantastyczne postaci, zaklęcia, skrzat, zamek i
figura Złego spotyka się z cytatami z rzeczywistości: na spokojną ulicę wjeżdżają czołgi, a w idyllicznym krajobrazie
pojawiają się, zamiast żaglowców – okręty wojenne i złowrogie samoloty.
Baśniowe lejtmotywy zderzają się z prawdopodobną realnością, trudne słowa – z
bajkowymi postaciami, zmuszając czytelnika, błądzącego wśród rozrzuconych
obrazów, do zadania sobie „po co?”.
Co za bałagan! Zbóje
sieją postrach w mieście, niewinny człowiek zostaje zatrzymany, ludzie są wściekli.
Czy to wojna?
Nieee, podobno wojna to coś, co wydarza się zawsze obok. I
nas nie dotyczy. A w „Balladzie” rozpadnięta
szkoła, forteca, sparaliżowana ulica. Porwana królowa. Oby znalazł się jakiś
nieznajomy, który jednak zechce być bohaterem!
Stwórca opowieści, z którą spotykamy się w „Balladzie”
znajduje rozwiązanie na walący się świat, zaklęcia burzące porządek, panoszące
się zło i noc, która zapadła: karkołomnie łącząc postaci, wprowadzając
fantastyczne rozwiązania – cytaty z popkulturowych bohaterów, niczym Indiana
Jones, dobrnie do rozwiązania. Porachunki zostaną załatwione. W końcu – wstanie
dzień. I pojawi się dom, do którego będzie można wrócić. A może to zupełnie
inna historia?
„Ballada” to wymagająca opowieść, nie tylko ze względu na
wizualny charakter tej opowieści. To właściwie – rodzaj gry z czytelnikiem. Prowokacja do aktywności i
podjęcia próby zrozumienia. Co więcej – także wyjaśnienia dziecku. A może
raczej – zadania odpowiednich pytań. I podjęcia własnej wędrówki. Co z nich
wyniknie? Gdzie dobrnięcie? Za czym pójdziecie – marzeniem czy sennym
koszmarem? Najgorsze to patrzenie w czubki brudnych butów i udawanie, że zadawanie
pytań o granice bezpiecznego świata dzieci nas nie dotyczą. „Ballada” prowokująco
rzuca wyzwanie o wyjście poza komfort „wiem”. Nie liczy się to, że „co autor
miał na myśli”, tylko co Wy z tym zrobicie.
"Ballada" Blexbolex, tłumaczenie: Anna Topczewska. Wydawnictwo Wytwórnia, 2014.
4 komentarze:
Rewelacyjna recenzja! Gratuluję. jak rzadko można przeczytać tak wnikliwą analizę i relację z odczuć. I zadać takie mądre pytania o sens. Książkę mamy od dawna ale odczytane tu tropy bardzo mnie zainspirowały. Pozdrawiam Kasia Palka
moja ulubiona książka obrazowa (komiks?) ubiegłego roku
Kasiu L.P. :) ja też mam książkę od dawna i chodzę wokół niej, próbując "ją rozgryźć"; zmobilizował mnie i 9-latek i niedzielne spotkanie z "Balladą"; ,
Nie wiem co zobaczą w niej dzieci... I co "z sensem" :) Zobaczymy.
Maćku :) wiem, wiem; ja o "Balladzie" nie powiedziałabym, że to "komiks" (przy całej pojemności tego pojęcia, za którym lobbują pewne środowiska ;)
ani "że moja ulubiona".
"Ballada" jest dla mnie trudna.
Dla 9-latka także, co wyraźnie sygnalizował. Wracam więc do stałego pytania "Co zobaczą w niej dzieci?"...
Prześlij komentarz