4 lutego 2015

Śnieżne rymy białej zimy




Przedszkolne biblioteczki wygladają często tak:



Bywa, że są "kwiatkiem do kożucha"...





Czy więc mocno nie na miejscu jest pytanie o miejsce dla "Śnieżnych rymów białej zimy" na półce przedszkolnej (i nie tylko przedszkolaka)?









Melodyjne, z muzyczną niemal frazę (głośne czytanie!), wyważonym rytmem, eleganckimi rymami. Momentami zabawne, podsuwające drobne niespodzianki. Dla dzieci. Pokazujące świat znany i bliski w zaskakujący, ale i zrozumiały sposób. Odsłaniające nieoczywistości nawet takich truizmów jak pora roku.  „Śnieżne rymy białej zimy”. Bezpieczne, niekontrowersyjne (pomijając karpie w wannie), czarujące w subtelnym retro-uroku.

Z dzieciństwa zapamiętałam piękny, zimowy obraz: wielki mróz, ostre, przejrzyste i przepastnie błękitne niebo. A do tego – tunele wykopane w śniegu. Bezbrzeżny zachwyt pięknem świata. Zimowe ferie. Tak z perspektywy  siedmio-  a może ośmiolatki wyglądały odśnieżone ścieżki wokół domu, w którym mieszkałam. Ależ sentymentalnie!

Sentymenty, jak podejrzewam, zdecydowały także o wznowieniu wierszy Jerzego Ficowskiego z ilustracjami Mieczysława Piotrowskiego.  
Tego pierwszego poznałam w kolejności odwrotnej niż przebiegała jego twórczość: najpierw był Panem „od Schulza”, poezji żydowskiej,  potem – kultury romskiej, a na końcu dopiero –autorem „dla dzieci”.  Pisał wiersze. Miał szczęście do ilustratorów (jego tomik „Odczytanie popiołów zilustrował Marc Chagall). „Ulegam przedawnieniu” napisał kiedyś. Można tak pomyśleć też o tym, czym może być jego poezja dla dzieci ze swym szlachetnym urokiem. W kontraście do tego, co jest normą w „wierszach” dla dzieci, zwłaszcza jeśli myśli się o niej w kategoriach szkolnego przymusu czy akademii z przedszkolakami w rytmie dico-polo.  Ale warto spróbować znaleźć miejsce dla tego starannie wydanego, nostalgicznego, tomiku (nie tylko) na przedszkolnej półce.

Polubić czytanie wierszy. Dzieciom. Dla muzyki i melodii języka. Ulotnego piękna metafor. Słownej czekoladki, która rozpływa się i w ustach. I w oczach, dzięki obrazom, jak z topniejących płatków śniegu. W tym tomiku dostajemy pięknie nazwane odrębne odcinki zimy. Oglądanej z różnych stron. Za frazami suną akwarelowe ilustracje Mieczysława Piotrowskiego, w tym – kilka odnalezionych w archiwum artysty.
Nostalgicznie. Może także za porą roku (światem?), której już właściwie nie ma? Niewymagająco. Bezpiecznie.  I urokliwie. I nie mam wątpliwości, że faktycznie "dla dzieci". 

"Śnieżne rymy białej zimy" tekst: Jerzy Ficowski, ilustracje: Mieczysław Piotrowski. Wydawnictwo Warstwy, 2014.

2 komentarze:

Kasia L.P. pisze...

Bardzo dziękuję za tę rekomendację. Nie znałam tego wydawnictwa, to piękna idea, żeby przypominać stare książki. Kupię sobie i córkom. Ale głownie sobie ;)

Mania pisze...

Na pewno dodam ta pozycje do naszej biblioteczki. Nawet jeśli moja dwulatka nie do końca zrozumie to zawsze uważnie słucha dobrze i ładnie ułożonych wierszy.