1 maja 2011

Ryms 13

Od kilku dni najnowszy numer "Rymsa" już do kupienia. Pismo godne uwagi, poświęcone literaturze dla dzieci. Z artykułami tematycznymi (każdy numer na inny motyw przewodni) i recenzjami nowości.  Książka dla dzieci traktowana z należytą powagą, ale bez zadęcia. Temat numeru trzynastego - emocje.





Naczelna "Rymsa", Marta Lipczyńska-Gil, to tegoroczna laureatka nagrody TVP Kultura "Gwarancja Kultury". Ryms gwarantuje Kulturę dla dziecka pisaną przez duże "K" i traktowaną serio, ale bez naukowego zadęcia.

W najnowszym numerze - bardzo ciekawa rozmowa Joanny Olech z Grażką Lange i Maciejem Buszewiczem, twórcami "Brzechwy" wydanego przez "Wytwórnię" (o tym tomie pisałam tutaj) i profesorami warszawskiej ASP. Grażka Lange opowiada o  niuansach projektowania zbioru wierszy. Maciej Buszewicz - o sztuce ilustrowania, studentach i własnych wyobrażeniach o książce dla dzieci. To lubię!

Autorzy ilustracji dla dzieci często wydają się zapominać o tym, że odbiór treści zawartych w książce odbywa się za pośrednictwem obrazów, pojęć, skojarzeń, które gromadzimy w miarę dorastania. Żeby rozszyfrować to, co pisarz zaszyfrował w książce, trzeba mieć pewne zasoby w głowie - kulturowe zaplecze, ikonografię, jakieś kwantum wiedzy o świecie... W wypadku dzieci te zasoby są jeszcze bardzo skąpe, więc naszą rolą jest pomnażać zawartość małych głów przez wrzucanie do nich nowych bodźców i obrazów. Opracowując książkę, przemycam w niej możliwie dużo wątków pobocznych, skojarzeń i rekwizytów, które nie odnoszą się wprost do tekstu, ale mogą być z nim powiązane - wywołują nowe konotacje, budują kontekst, szturchają wyobraźnię. Często powtarzam to moim studentom: "Nie rysuj mi tego, o czym i tak dowiem się z tekstu. Narysuj mi to, czego w nim nie ma, dołóż własny wątek do literatury". Szacunek dla małego czytelnika nie wyraża się w przymilnym szczebiocie: ciu, ciu, ciu..., ale  w tym, ile zdołasz "dorzucić mu do pieca", że zdołasz uruchomić kółka i tryby w głowie dziecka. A ono albo łyknie, albo nie. Książka dla dziecka nie zniknie z jego życia po jednorazowym użyciu. Mały czytelnik ogląda ją po wielokroć, także wtedy, kiedy rośnie i dorasta. Za każdym razem dostrzega w nim nowe wątki - nagle rozumie dowcipy, których dotąd nie pojmował, rozszyfrowuje słowa i obrazy dotąd nie niezrozumiałe. Komunikat wizualny można formułować na wielu warstwach, które odsłaniają się kolejno jak łupiny obieranej cebuli. Warto pamiętać, że książka dla dzieci jest także przedmiotem dla rodziców, którzy mu ją czytają. 
(fragment rozmowy Joanny Olech z Maciejem Buszewiczem; podkreślenia - moje)

Polecam!

Brak komentarzy: