19 września 2011

Tata ucieka z cyrkiem

Gdybym poszła tropem pewnej opiniotwórczej gazety, która mocno wczuła się w lekko skandalizujący (ale i autoironiczny) ton Edgara Kereta powinnam inaczej zatytułować ten post. Kiedy byłem mały, chciałem zostać pijaną k*rwą. Tylko kto wtedy sięgnąłby po jego książkę dla dzieci?!





Anegdota (zasłyszana podczas spotkania na Festiwalu "Łódź 4 Kultur"), której owocem jest powyższy cytat to fragment opowieści Kereta o swoim "dziecięcym" życiu z rodzicami. Opowieści - kreacji. Kolejno o książkach, życiu, popularności, rodzinie:  Dziecku, żonie. Matce i ojcu  pochodzącym z Polski. Literaturze. Można się tutaj doszukiwać klucza. Ale nie ma takiego obowiązku.

Edgar Keret jest czarujący w lekko ironicznym dystansie do swego "wizerunku publicznego". Kiedy był małym chłopcem rodzice nałogowo na dobranoc opowiadali mu historie. Zwłaszcza ojciec. Kupno książki i jej lektura porównywane było ze zjedzeniem hamburgera - zbyt łatwe i mało nobilitujące... (!)

Historie były "z życia wzięte", najczęściej toczyły się w burdelu, a bohaterkami były jego mieszkanki i ich bywalcy. Ojciec Kereta po wojennych przeżyciach, trafił do Włoszech z misją kupowania broni od włoskiej mafii. Ta tak go polubiła, że zafundowała darmowe mieszkanie rozwiązujące jego problemy finansowe. Traf chciał, że lokum było w domu publicznym. Przestrzeni, o, na tyle bajecznym kolorycie lokalnym po wojennej traumie, że stała się ona synonimem bezpiecznego, fantastycznego miejsca. Idealnej scenerii opowieści dla dziecka. Kiedy mały Keret dopytywał się o znacznie nieznanych słów (burdel, k*rwa, pijak), ojciec zgrabnie czynił z nich symbol kogoś o niezwykle ciekawym podejściu do życia...

Przytaczam tę anegdotę, bo "Tata ucieka z cyrkiem" jest o życiu. Tym razem - dorosłych.
Rodziców. Dla dzieci.




Tekstu tu niewiele. To jedynie zarys historii. Kilka prostych zdań, kilkanaście słów. Reszta zamknięta w obrazie. A może raczej w ilustracji otwierającej możliwe znaczenia.Tak jak w opowiadaniach Kereta - całość może nas zaprowadzić w nieoczekiwane miejsce. Ale nie musi.

Historia rozpoczyna się od pewnego zwyczajnego poranka.W domu - jak się bliżej przyjrzeć - nie do końca zwyczajnym. Tata oszalał z radości. Przyjechał cyrk i to zapowiada wielką rodzinną wycieczkę. Ojciec o niczym innym nie mówi. Na śniadanie przygotowuje serię niebezpiecznych akrobacji. Na obiad - wyprasowaną odświętną sukienkę dla córki - judoczki.  Relację z euforii, która opanowała ojca zdaje jego syn. Resztę dopowiadają ironiczne wobec rodzinnego pożycia ilustracje Rutu Modan. Mocno wymowne miny dwójki dorastających dzieci, zapięta po szyję, umieszczona gdzieś na marginesie matka zajęta życiem zawodowym, pełen euforii i zapału ojciec. A obok - dość obojętna rzeczywistość. Sporo tutaj niuansów "życia obok", dowcipu i tworzenia "portretów życia rodzinnego".



Tata ucieka z cyrkiem pomimo gwałtownych protestów żony. Stęskniony, śle kartki z każdej strony świata, relacjonując swoje dokonania. I wreszcie wraca. Z cyrkiem.

Znowu poszliśmy do cyrku.
I tym razem było fantastycznie.













Świetna jest imponująca rozkładanka - relacja z cyrkowych dokonań taty. I z emocji, jakie ojciec TERAZ budzi w dzieciach. Poprzednie zblazowane, zdystansowane i lekko ironiczne twarze zastąpił podziw i fascynacja. Zmiana zachodzi nie tylko w dzieciach. Niby wszystko było znowu "jak dawniej". Ale jak wiadomo - "prawie" robi różnicę.


W Stanach, przeciwko publikacji książki "Tata ucieka z cyrkiem" protestowała organizacja zrzeszająca matki samotnie wychowujące dzieci. Bo to Tata uciekł z cyrkiem, w pogoni za swymi marzeniami, pragnieniami, pasją.

Matka Edgara Kereta chętnie pewnie by się do nich przyłączyła, kiedy usłyszała od swego męża, kilkadziesiąt lat wcześniej, o kilkumiesięcznym urlopie na realizację jego marzenia: podróży z Grecji do najdalej wysuniętego na północ punktu Europy. Jako prawdziwa Dumna Polka kazała trójce swych dzieci decydować, czy puszczą ojca. Jak opowiadał Keret, uciekł się on do mocnych argumentów:  realizacja tego marzenia to krok do bycia pełniejszym, szczęśliwszym człowiekiem. Poza tym, dla dzieci, to zawsze argument przetargowy, gdyby ojciec chciał im czegokolwiek w przyszłości zabronić...

Ojciec Kereta wyruszył w tę podróż. I faktycznie, jak uprzedzał dzieci, wrócił z niej szczęśliwszy. To wtedy zaczęła się historia książki "Tata ucieka z cyrkiem". Zobaczyć w rodzicu oprócz wiecznego "prawodawcy" i stróża norm wszelkich - osobę z marzeniami. Zobaczyć, że "Ojciec - też syn". I "Matka - też córka"? Można sobie na wiele sposobów tłumaczyć "cyrk" i "niefrasobliwego" ojca, który jednak do niedawna dźwigał "dom na głowie". Ale jednak ktoś, kto ma odwagę realizować swoje marzenia ma swój niewątpliwy urok. Zwłaszcza jeśli to Ojciec. I patrzy na niego Syn.

Może cała sztuka to przyjrzeć się temu, co dzieje się na okładce: dostrzec swoje marzenia i zobaczyć SIEBIE w nich? Nie ważne czy to ojciec dźwigający siaty i ciągnący psa na smyczy, czy "jeszczedzisiajnieusiadłam" matka. Rodzic też człowiek. Ważne, żeby pamiętały o tym nie tylko dzieci...


 

Dziękuję wydawnictwu Nisza za udostępnienie książki.

"Tata ucieka z cyrkiem" Edgar Keret, Rutu Modan. Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2011.

6 komentarzy:

ash pisze...

dzięki za ciekawą opowieść o książce!

AOB pisze...

Poszukuję książek dla dzieci, w których poruszony jest temat braku ojca.
Jako przenośni, ale również dosłownie - rodziny niepełne.
Byłabym wdzięczna za podpowiedź. Dziękuję.
Pozdrawiam Autorkę wspaniałego bloga.
AOB

poza rozkładem pisze...

AOB, a czy istotny jest przedział wiekowy?

Dla młodszych, od razu co mi przychodzi do głowy to "Tato" Sveina Nyhusa, wyd. Ene Due Rabe (z perspektywy tęsknoty za nieobecnym ojcem)
i cała seria o Tsatsikim wyd. Zakamarki (dla starszych, z przymrużeniem oka - uwielbiamy!).
I nieco z innej perspektywy: "Konrad, chłopiec z puszki" (adopcja? samotna kobieta, u której pojawia się chłopiec).
Temat rodzin tzw. "niepełnych":
"Gdybym nie pomyliła psów", "Zuzanka z pistacjowego domu", "Motyl w podróży".
To tyle "na gorąco" :)
Pozdrawiam :)

AOB pisze...

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję!
Pozdrawiam już całkiem wiosennie :)
AOB

Iwona Kiuru pisze...

Szkoda, ze teraz dopiero odkrylam ten arcyciekawy wpis. Z problematyki "bezojcowskiej" polecam takze "Samotnych.pl" Barbary Kosmowskiej, dla mlodziezy.

poza rozkładem pisze...

Hmm zastanawiam się, jak to wybrzmi: "Lepiej późno niż wcale"? ;)
"Samotnych.pl" nie czytałam (jeszcze) - dziękuję!