Jednocześnie zupełnie nową i nie-nową. Wykorzystuje już i estetykę znaną z jej wcześniejszych książek, i charakterystyczne dla niej zabiegi. Bawi się w ręku przypadkowo znalezionymi w second handzie szpulkami nici, tak jak żongluje skojarzeniami i związkami frazeologicznymi z nimi (nomen omen) związanymi.
Ale "O tych, którzy się rozwijali" jest także książką inną. Zawieszoną i niedokończoną, oderwaną trochę od znamiennego dla autorki oczywistego zaangażowania społecznego choćby w jej "Pamiętniku Blumki" czy w "Czterech zwykłych miskach" (także dopiero co wydanych).
Jednocześnie najnowsza książka jest związana z wszystkimi poprzednimi, z jej kart wygląda Korczak, a inne postaci (lub rekwizyty) wydają się być wyjęte ze stron pozostałych książek: płaszcz z "Dwojga ludzi" czy zabieg z dłońmi nawlekającymi igłę rodem z wykorzystującego animację "Maum. Dom dusz". A może twarze pożyczone "TYM" pochodzą z albumu rodzinnego?
"O tych, którzy się rozwijali"...
Kim są? Czy pociągają za nitki a my poddajemy się ich działaniom? A może to ich misja i rola: wiązać rózne sprawy świata, ratować i uszczęśliwiać (ale nie wszystkich)...
Dlaczego i po co? "CI", czyli kto? Czy chodzi o zaświaty i przywołaną metafizyczną warstwę świata? A może to po prostu ludzie, których kiedyś spotkaliśmy (lub spotkało ich przemawiające alter ego autorki) i znikają już w naszych wspomnieniach?
Rozwijający się kwiat kwitnie, rozwijające się działania ewoluują, ulegają modyfikacjom, podlegają zmianie i ulepszeniom. Rozwijający sie człowiek rośnie, dojrzewa, staje się doroślejszy. Rozwój ma wpisany w siebie więc jakiś (nawet hipotetyczny) cel. A jaki cel na najnowsza ksiażka Iwony Chmielewskiej? "CI", którzy się rozwijają przecież kiedyś znikną...
"O tych, którzy się rozwijali" jako zwrot to trudny tytuł, ale jednocześnie swą formułą przywołuje i pewnien subtelny patos, i tradycje opowieści o wielkich bohaterach. Ale i postaci, i spadający pantofel na okładce stają się zapowiedzią tego, co mnie zdziwiło: tego, że "O tych, którzy się rozwijali" jest książką tak... śmieszną.
Jest dowcipna i zabawna już od odkładki - sceny ze starszymi, nobliwymi paniami, które pojawią się w książce raz jeszcze, w nieco innej konfiguracji. Wyjęte jak z osiedlowej ławeczki, tuż pod blokiem, przyłapane w pół słowa. Nie dość, że jedna z nich gubi kapieć, to druga spija (zapewne zbyt gorącą herbatę albo wiedziona siłą nawyku) napój ze spodeczka.
Na stronach tej książki tajemniczy "CI" albo bacznie na nas zerkaj,ą albo oglądamy ich skupionych i przyłapanych na pomaganiu.
"Rozwijanie się" staje się tutaj punktem wyjścia do zabawy i dowcipu - skoro to szpulki nici (wyłowione w second handzie, nie podejrzewające, że jeszcze tak się rozwiną...), to ich zakres wsparcia ma szeroką rozpiętość: od wydzierganego szalika na mroźne dni, przez sznurek do rękawiczek, ale i sanek, zasznurowane buciki i smycz potrzebną na spacer z psem.
Każda strona to igranie z tym motywem i całym zespołem skojarzeń, które odkrywa się zapewne przy kolejnych odczytaniach i oglądaniach. Otwarta paczka na kredensie (czy on także nie wystąpił już w innej książce Iwony Chmielwskiej?) już bez sznurka, ale z wysypującymi się pomarańczami, które tocząc się stają się koralikami pieczołowicie nawlekanymi na tę samą nić, która wiąże wcześniej starannie uczesany warkosz.
Gdzieś w tle pojawia się cała nić powiązań - niewidoczna ręka, która dba o fryzurę kilkuletniej dziewczynki, być może inna - wysyłająca paczką i jeszcze ta, która używa pojawiajacej się w tle szczotki i szufelki, dbając o domowy porządek...
Czy to działanie anielskie? Może te codzienne "dobre, domowe duchy" mają spracowną twarz babki, a inne widzą tylko zwierzęta (także korzystające z pomocy)? Są Ci, którzy dbają o ważne sprawy "od święta" i czuwają nad tymi specjalnymi okazjami, i Ci, którzy ciężko pracują na co dzień (choć ich działania wydają się już zupełnie niedziesiejsze, zapomniane, to i one zbudowały terażniejszość).
Są też tacy, którzy rozwijają się jak kwiat - tylko po to, by upiększać świat. Choć niektórym może się wydawać to działaniem czczym i już zbędnym. Zwłaszcza w kontekście "beneficjentek", które stają się we współczesnym świecie niewidzialne jeszcze za życia, ale dla siebie nawzajem trwają w zawieszeniu i w pół słowa nawet po śmierci.
W nowej książce Iwony Chmielewskiej zobaczycie to, co chcecie: drobne radości i szczęśliwe zakończenia dramatycznych wydarzeń, codzienne zmagania i prace, które wydaje się, że "robią się same". To, co jest wspólne dla większości pokazanych sytuacji to osadzenie ich w nie-dziejszym świecie: zajęcia postaci, ich rekwizyty, scenografia, w której występują, ich ubrania, twarze i fryzury wydają się wzięte się ze starych czasopism lub katalogów sprzed kilkudziesięciu lat. Sygnalizują to i materiały użyte w kolażach: pożółkłe lub wyblaknięte papiery tak lubiane przez autorkę, fragmenty i ścinki wyposażone już w swoje "historie". Szkice ołówkiem i stonowaną kredką w odceniach błękitu, tak ładnie przywołującą symbolikę tego, co metaficzne, ale i pamięci.
Być może "O tych, którzy się rozwijali" to opowieść o czasie, który odchodzi, który jest wypełniony działaniami i czynami ludzi (czasem zupełnie konkretnych i namacalnych, a czasem wydaje się, że proweniencji zupełnie nie-z-tego-świata).
Nici powiązań prowadzą zwykle gdzieś w górę, symbolika tego kierunku i przestrzeni może, ale nie musi być oczywista. Alter ego autorki mówi "poznałam ich wszystkich". Dla niektórych być może będzie to trop biograficzny, dla innych - raczej forma autotematyzmu. Autorka tworząc książkę - poznaje i swoich bohaterów, którzy może czasem zjawiają się nie-wiadomo-skąd, a naszym zadaniem jest odkrycie "po co".
Co Ty zrobisz z tą wiedzą i wzrokiem badawczo w Ciebie utkwonymi na jednej z ostatnich stron? Czy pamięć o uczynkach innych sfrunie i zginie jak opadające liście z ostatniej strony? A może ich obumieranie to kolejny etap innego życia? Czy moje dzieci zapamiętają opowieści o tych, którzy czekali na mnie z ciepłym miejscem przy piecu i zupą? Co Wy zapamiętaliście z opowieści o tych, którzy wspierali? Czy każde działanie i pomoc jednocześnie buduje, ale i wyczerpuje?
Może nasze uczynki, jak trzepot skrzydeł motyla, niekonieczne wywołują huragan, ale są jedną z nici, które w taki a nie innych sposób wiążą świat. Pytanie czy nas to rozwija...
"O tych, którzy się rozwijali" tekst i ilustracje Iwona Chmielwska. Wydawnictwo Media Rodzina, 2013.
Wszystkich, którzy chcą się trochę pogłowić nad możliwymi opowieściami o czasie i przemijaniu
Muzeum Kinematografii i Poza Rozkładem
zapraszają na
Czytanki przed ekranem
29 wrzesnia (niedziela)
Spotkanie z Iwoną Chmielewską
godz. 12.00
Jak schwytać czas? Spotkanie dla dzieci z Iwoną Chmielewską
Czytamy i oglądamy na dużym ekranie fragmenty „Czterech stron czasu”
(tekst i ilustracje Iwona Chmielewska. Wydawnictwo Media Rodzina, 2013.)
*
Co po nas?
O różnych obliczach miasta i czasie, ważnych miejscach i ludziach – warsztaty plastyczne.
*
projekcje filmów animowanych, 40'
bilety: 12 zł
***
godz. 15.00
DOROSŁYCH wielbicieli książek obrazowych zapraszamy na
Obrazowe łamigłówki Iwony Chmielewskiej
Spotkanie dla dorosłych
wstęp wolny
8 komentarzy:
Właśnie dziś ta książka dotarła i do mnie. Nie miałam jeszcze czasu, by z uwagą ją przejrzeć, ale jestem pod wrażeniem wyczytanych przez Ciebie jej sensów:) Ciekawe, jak dla mnie rozwinie się ta opowieść?
A Iwona Chmielewska w przyszłym tygodniu będzie i w Szczecinie, ha! Wreszcie nie muszę zazdrościć łodzianom!:))
mam ta książkę w posiadaniu od kliku dni i kilka wieczorów już nad nią spędziłam....książka-zagadka, jak wyczytujemy na okładce i to określenie jak dla mnie najlepiej określa jej charakter. Zagadka, bo ciągle odkrywam w książce coś nowego, coś co we mnie porusza emocje i nawet do końca nie potrafię tego zwerbalizować. Dobra, bardzo dobra książka
:) ja też jestem ciekawa. Bo wychodzi, że za każdym razem jest dla mnie czymś innym. Po pierwszym czytaniu wyszło tak
>>Tym razem w roli głównej pojawiają się... stare nici znalezione w sklepie z używaną odzieżą, stając się metaforą łączącą przeróżne osoby. Wiążą one w większości bezimiennych bohaterów, tych, których zajmują codzienne, zwykłe sprawy. Nie robią nic niezwykłego, ale zapewne bez nich świat wyglądałby zupełnie inaczej...
"O tych, którzy się rozwijali" dowcipnie i przekornie przypomina o tym, co najważniejsze: dobroci, codziennym życiu i o tym, co robić należy. A może o tym, jak się rozwijamy? <<
Może dlatego, że nie jest tak jasno dookreślona, jak pozostałe książki Iwony Chmielewskiej? Ja jestem ciekawa, w którym kierunku powędruje jej czułość dla tego "niepotrzebne" i "nieprzydatne"...
To niedookreślenie i siła interpretacji jest w tej książce NIESAMOWITA. Ubolewam, że nie dotrę dziś do Łodzi. Ubolewam przeogromnie, bo miałabym szansę spotkać i Autorkę moich książkowych uniesień i Autorkę bloga, który tak podczytuję. Ale grypa to grypa i nie o mnie, a o innych bardziej z troski pod pierzyną ostanę.
O tych, co się rozwijali zaczarowało nas tu przeogromnie.
Kontemplujemy, rozmyślamy, rozmawiamy...
Dziękujemy, za polskie wydanie MR!
Zdrowia w takim razie :)
I może uda się 15 grudnia?
Zakładka "Dzieje się!"//W prawym górnym rogu// informacje o spotkaniach w Kinematografie:
http://czytaniewlodzi.blogspot.com/
Ja już wpisuję w kalendarz, już i mam jedna grypę na sezon, więc mam WIELKA nadzieję. Własnie jestem po recenzji 4 zwykłych misek (które już mamy). I idę zostawić tam okruszek słowa. Byłam tam z Wami ciepłymi myślami :)
:) Małe sprostowanie: 15 grudnia będzie tylko spotkanie "dla dzieci" (choć może się coś jeszcze uda...)
Prześlij komentarz