Bologna Ragazzi Award w tej kategorii i w tym roku dla Polki! "Majn Alef Bejs" (wiersze Jehoszue Kamińskiego, w tłumaczeniu Wojciecha Wilczyka) z ilustracjami i w opracowaniu graficznym Uli Palusińskiej. Jakże się cieszę, że książka ta powstała w Polsce! Wszystko dzięki Żydowskiemu Stowarzyszeniu Czulent.
Na stronie są już wyniki obrad Jury, z pięknym uzasadnieniem werdyktu, który wczoraj wieczorem wprawił mnie w euforię. Co do tego dodać?
"Majn Alef Bejs" to jedna z trzech książek, które powstały w ramach projektu "A majse" (w języku jidisz to "bajka"), realizowanego przez Żydowskie Stowarzyszenie Czulent. Naczelną ideą jest pokazanie, w atrakcyjny dla dzieci sposób, tradycji, historii i religii związanej z korzeniami ich rodzin. Książki mają być sposobem na budzenie zainteresowania swoją tożsamością, wsparciem dla zainteresowania nieznanymi zjawiskami i budowania więzi.. Wszystko to, co podkreślają na swojej stronie, inicjatorzy projektu: w sposób zrozumiały i atrakcyjny w i z u a l n i e dla małego czytelnika. Jest nawet specjalna, interaktywna, aplikacja (Zagraj w zwierzolitery!)
Wszystkie książki zilustrowała Ula Palusińska, która od wczoraj skacze z radości i twierdzi, że "słońce świeci w tej części świata". Ja niezmiernie cieszę się także z tego, że "Majn Alef Bejs" powstała właśnie w Polsce. To ważny kamyk, który być może zmieni wizerunek "kraju obozów koncentracyjnych". Na pewno, w sposób istotny współtworzy obraz tego, jakie książki z kategorii "non-fiction" powstają dziś w Polsce i od kilku lat podbijają ... świat.
Icik-Szpicik, piper-noter.
Kto za ogon kręci kotem,
kto z papieru miecz swój ma
i na kiju konno gna?
"Majn Alef Bejs" to książka o alfabecie. Łączy tradycję i nowoczesne, świeże i żartobliwe spojrzenie.
Zdawałoby się lekko zwietrzałe wiersze dla dzieci - zabawne rymowanki jakich wiele w folklorze dziecięcym - ożywia formą graficzną, na którą Ula Palusińska przełożyła teksty Jehoszue Kamińskiego. Ilustracje żartobliwie flirtują z tradycją, wciągają i intrygują kształtem, formą i tajemnicą nieznanych liter.
"Majn Alef Bejs" to książka doskonale wykorzystująca swą fizyczność: od formatu, przez wyklejki, porządek czytania kolejnych kart i stron. Ważna jest tutaj forma: książkę czytamy od prawej do lewej, podobnie jak werstety wierszy w jidisz. Można pomyśleć, że da się ją czytać i "po naszemu", ale nie zobaczymy lini narracji, według której rozwija się cała książka. Piękna jest jej fizyczność. Format. Szorstkość i surowość papieru, przełama użytymi kolorami, które dopełniają pięknie grającą ze sobą biel i czerń. Piękna jest dopełniająca się dwujęzyczność: wiersze w jidisz i po polsku zgodnie współistnieją, budując kompozycję strony.
Kolejne karty skomponowane są zabawnie, momentami prowokując do szukania niespodzianek. A ilustracje, pomimo pierwszego wrażenia płaskości - grają przestrzenią i perspektywą. Czarując dowcipną elegancją grubej kreski i masywnych form.
Żydowskiemu Stowarzyszeniu Czulent dziękuję za książkę.
I gratuluję całemu kolektowywi.
"Majn Alef Bejs" tekst: Jehoszue Kamiński, ilustracje i opracowanie graficzne: Ula Palusińska, tłumaczenie: Wojciech Wilczyk. Wydawnictwo Żydowskie Stowarzyszenie Czulent, 2013
23 marca (niedziela), godz. 12.00 Czytanki przed ekranem
w łódzkim Muzeum Kinematografii:
Spotkanie z książką "Majn Alef Bejs", Anną Rozenfeld i językiem jidysz.
Partnerem wydarzenia jest Żydowskiego Stowarzyszenie Czulent
3 komentarze:
Bardzo, bardzo się cieszę!
oj, super wieści, w Soczi złoto i we Włoszech też!
Mnie TEN sukces zdecydowanie sprawia większą frajdę :)
Prześlij komentarz