15 lutego 2014

Zuza chce pocałować Maksa

"Gry przekazywane są z pokolenia na pokolenie. >>Wychowanie<< polega głównie na nauczaniu, w jakie gry należy grać. (...) Ludzie obracają się w kręgu osób, które grają w te same gry."
Co wspólnego ma książka dla dzieci z teorią (sprzed lat, nadal popularną) amerykańskiego psychiatry, Erica Berne'a i jego książką  "W co grają ludzie? Psychologia stosunków międzyludzkich"?!





Pojawienie się nowego tomiku przygód "Zuzy" wywołało we mnie sporo emocji. Zuza była moją poważną kandydatką na nowe oblicze nieszablonowej bohaterki dziewczęcej. Dalekiej od stereotypów. Postacią z serii (pisałam o niej tutaj >>> Czy Zuza ma siurka?), która odważnie, dowcipnie i inteligentnie wkroczy na teren schematów. I rozniesie je w pył.

Jednak "Zuza chce pocałować Maksa" zeźliła mnie. I to mocno. Nie tylko w sprawie powielanego pewnego schematu "jakie te dziewczyny są dziwne". a chłopacy "dają się im wodzić za nos".

Cała rzecz toczy się wokół obiecanego - wyczekanego całusa. Zuza prowadzi z zakochanym Maksem grę. Zleca mu czekanie na schodach przed WC na nagrodę - ten upragniony przez każdego z nas "głask" w teorii gier Berne'a. Dochodzi do zwodzenia i manipulacji, gdzieś w tle pojawia się chęć zabłyśnięcia Zuzy w oczach koleżanek.



Nieprzegadana narracja uzupełniona dowcipnymi, pełnymi ekspresji  ilustracjami (twarze!) Durrand zdobywa się nawet na pewną metatekstową grę z czytelnikiem: czy Zuza cokolwiek obiecywała?! Bohaterowie, grają pojęciem fikcji a ja spodziewałam się, że cała historia to także pewien rodzaj igraszki  z czytelnikiem: obśmianie wybiegów, których należy unikać.

Zawiodłam się jednak. Bo mamy tutaj manipulowanie  posłusznym, zakochanym Maksem, który wreszcie odzyskuje "męskość" i staje okoniem. Dość malownicze perypetie (ilustracje!), włącznie z kwiecistą mową nauczycielki, prowadzą do tego, że  dopiero zrzucający okowy Maks zasługuje na uwagę Zuzy. I to temu, niezależnemu, macho należy się całus. Bez żadnej autorefleksji.


Być może miała to być opowiastka o zachowaniu niezależności (męskiej?). O sytuacji zakochanego (terapeutyczna?!).  Pouczająca dla żądnych władzy dziewczynek?! A może to „dziecięca” wersja Ester Villar i związanej z nią opinii: „Kobiety tresują mężczyzn tak, jak Pawłow ćwiczył swoje psy”?

Zamiast nieszablonej Zuzy, mamy idolkę grupy (dziewczyńskiej) przesiąkniętą  przekonaniem o skuteczności "wojenek podjazdowych"  i zabawy "uciekam, a ty mnie łap".  Obrazem, że dopiero "męska" stanowczość okazuje się pociągająca i zasługująca na uznanie i uwagę.  Zamiast zasypywania rowów – wznoszenie pomników stereotypom postaw.

Próbowałam myśleć, że może „Zuza chce pocałować Maksa” to wstęp do analizy zawiłych relacji międzyludzkich i  zrozumienia swoich własnych zachowań (męsko-damskich). Ciężko mi to jednak przychodzi, kiedy patrząc na wpisy dotyczące tej książki wrażenia innych rozpinają się pomiędzy opiniami „dziewczyny są dziwne”  a "Maks – jak to facet – daje się ujarzmić i posłusznie siedzi na schodach przed WC".

Podobno nie unikniemy gier, ale możemy grać w nie świadomie…

Wydawnictwu Entliczek  dziękuję za książkę

"Zuza chce pocałować Maksa" Thierry Lenain, Delphine Durand, tłum. Marek Puszczewicz. Wydawnictwo Entliczek, 2013.

2 komentarze:

poza rozkładem pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

:)