9 stycznia 2015

Zuza i sukienka dla Maksa




Większość dorosłych zobaczy (przestraszy się?) w tej książce chłopca w różowej, „maksymalnie księżniczkowej”, sukience. Ale o co tak naprawdę chodzi w tej historii?  



„Zuza i sukienka dla Maksa” do gry wciąga nie tylko stereotypy funkcjonujące „społecznie”, ale i nasze oczekiwania (obawy lub parcie na ich przełamanie), zasoby, bagaż, który wnosimy w proces lektury. Zaczynając od okładki – w centrum umieszcza coś, co wcale nie wydarzyło się „w książce”. Wyraźnie skrępowany (nakryty?) Maks w sukience i zadowolona – przyglądająca się mu  – Zuza z piłką. To jakieś zdarzenie – wyimaginowane lub „dziejące się” poza światem przedstawionym.  Po co robi to Delphine Durand (zakładam, że wraz) z Thierry Lenain?! Co się dzieje między parą siedmioletnich bohaterów?! I co dzieje się z naszym nastawieniem?

Historia w książce zaczyna się od „odłączenia” Zuzy i Maksa od rodziców. Siedmiolatkowie „są zbyt duzi” na pewne rzeczy. Idą tam gdzie chcą(?). Wspólnym celem jest dział sportowy. Piłki futbolowe. Kierują się wewnętrznym głosem, idą za głosem swych pragnień. Zakładam – że zgodnie, choć to Maks jest „przewodnikiem”, a może po prostu przypadkiem wysunął się na czoło peletonu.

Jednak wizyta w dziale sportowym przynosi niespodziankę: tylko Zuza stoi, pochłonięta swoją fascynacją, przed złotą, skórzaną, „bardzo drogą” piłką, którą zapewne strzeliłaby wszystkie gole świata. Maks powinien (wg Zuzy) wesprzeć ją w tym marzeniu, potwierdzić jej wizje „bycia mistrzynią” tam, gdzie widzi swoje miejsce.
Tymczasem Maksa wcale tam nie ma! Stoi przy innej półce. Patrzy „na to”. I swoimi myślami, nastawieniem, wyobrażeniami jest bardzo odległy od tego, czego oczekuje od niego Zuza. Od tego, co Zuza zakłada, że powinna dostać od Maksa: potwierdzenie i wsparcie swoich wizji.


Maks zachwyca są różową suknią balową z wielką białą kokardą. Przekonany, że Zuza wyglądałaby w niej prześlicznie…Pomimo tego, że zna Zuzę i nie od dziś bawi się z nią „Małym mechanikiem”, przenosi na nią wyobrażenia, w których może zostaje wychowywany (to Maks zawsze stoi po tej „konserwatywnej” stronie w całej serii) albo atakowany jest nimi w przestrzeni społecznej:  dziewczynka to róż, suknia balowa i księżniczka. Pojawia się w jego głowie wizja, marzenie, koncept. Co z nimi będzie dalej?


Zuza oczywiście wyśmiewa pomysł ukochanego, nie zaprząta sobie głowy „głupstwami”. Aż do kolejnego dnia, kiedy traf chciał, że nieoczekiwanym prezentem od babci (list!) okazuje się właśnie sukienka z supermarketu z wielką kokardą, wstążkami i innymi fidrygałkami!

Przypadek jakich pełno w książkach! Czyżby złość Zuzy jest nieuzasadniona?! Po zapewnieniach Maksa, że nie maczał palców w tej intrydze jak zawsze bawią się „Małym mechanikiem”. Później mogliby iść spać. W tym miejscu historia mogłaby się zakończyć. (…) Ale przygody Zuzy nigdy się tak nie kończą.



Jaki więc scenariusz wymyślili dla nas twórcy książki? Dlaczego okładka sugeruje skrępowanie Maksa i dziwną satysfakcję – tryumfującej – przyglądającej się mu Zuzy? Czyżby robił coś na co on nie ma ochoty? A może nakryliśmy ich na zabawie, w których reakcja dorosłych sugeruje „że coś jest nie tak”, „tego tematu się nie porusza”, „tak się nie robi”? Czyja to wizja?! Zemsta? Zobrazowanie pomysłu na to, jak komuś utrzeć nosa? A może projekcja oczekiwań odbiorcy?

Leżąc w łóżkach, w ciemności, Maks wraca do swojej wizji ze sklepu. Wsparty zbiegiem okoliczności, próbuje przekonać swoją ukochaną do innej roli niż ta, w której ona czuje się najlepiej. Projektuje na nią swoje (?) oczekiwania (zresztą nie tylko on, patrząc na list babci).

Co zrobi Zuza? To jej postępowanie jest dla mnie najważniejsze w tej historii. Nie zaś tańczący chłopak w różowej sukience. Jak Zuza zachowa się wobec czegoś, czego nie chce? Wobec sytuacji, do której ktoś ją (jednak) zmusza i popycha? Jak poradzi sobie ze złością i sugestią, aby była jednak kimś innym niż jest i równała do społecznych oczekiwań?

Wybieg Zuzy, zaskoczenie Maksa (i jego mierzenie się ze stereotypami), zabawne rozwinięcie historii, ale i przełamanie założeń jego ukochanej  powinno utrzeć nosa i tym, którzy zobaczyli w okładkowym chłopcu w różowej sukience coś bulwersującego i to straszne słowo na „g”.



Siedmiolatkowie, bohaterowie tej książki, zmierzyli się z sytuacją wzorcową, która nie raz i nie dziesięć przydarza się dziewczynkom, dorastającym nastolatkom i dojrzałym kobietom. Zapewne i chłopcom, i mężczyznom. Ktoś (?) próbuje nas przekonać, że miejsce, które sobie wybraliśmy, w którym najlepiej się czujemy nie powinno być przez nas zajmowane.

„Powinnaś”... Jak innych przekonać, że do mnie to nie pasuje? Czy muszę robić to, czego nie chcę? Nie zawsze chodzi „tylko” o różową sukienkę. Wydaje się, że tym razem, gra, którą toczy Zuza jest o większą stawkę... 
(a o innych jej wybiegach >>> "Zuza chce pocałować Maksa", >>> "Czy Zuza ma siurka?")


"Zuza i sukienka dla Maksa" Thierry Lenain, Delphine Durand, tłum. Marek Puszczewicz. Wydawnictwo Entliczek, 2014.


W niedzielę, w ramach Czytanek przed ekranem w łódzkim Muzeum  Kinematografii spotykamy się z "Zuzą i Maksem" z dziećmi. Skonfrontujemy zasoby, które "przyniosą" ze sobą uczestnicy. Z czym dzieciom skojarzy się historia różowej sukienki?

2 komentarze:

momarta pisze...

Bardzo lubię książki o Zuzie, a ta chyba stanie się moją ulubioną:) I tak, już słyszę te głosy oburzonych, którzy nawet nie zajrzeli do środka, ale doskonale wiedzą, że to pozycja deprawująca, demoralizująca i w ogóle (do) de!
Trzeba jeszcze tylko umieć wyważyć pomiędzy racjami dziewczynek, które marzą o różowych sukienkach, bo tak (sama czuję, że jestem coraz bliżej, jak nic czeka mnie los dzidzi próchna), a tych, które są takie jak Zuza. Ta książka powinna być więc sprzedawana w pakiecie razem z mądrym dorosłym.

poza rozkładem pisze...

Aleksy spodziewał się (znudzony) po tej książce właśnie tego, że będzie o tym "dziewczynki do koparek, a chłopcy do lalek", ale to zupełnie nie-o-to-chodzi.
I myślę, że "Zuza" nie wyklucza tych, które pałają miłością do sukienek "księżniczkowych". Tylko może niekoniecznie będzie dla nich Bohaterką.
>>Mądry dorosły?
Chyba zawsze wskazany ;)