9 grudnia 2016

Wędrówka Nabu




To książka o dziewczynce, która nie widziała tego, czego nie chciała; a widziała, to czego chciała – orzekła wczoraj moja „osobista” dziewięciolatka. Dziś na spotkaniu z Jarosławem Mikołajewskim (łódzki festiwal Puls Literatury) podkreślił on, że dzieci mają ten dar – gotowość do przekraczania granic. „Dziecko nie widzi przeszkód”. Może stąd ta poetycka opowieść adresowana właśnie do „małych”?



Dla niecierpliwych:
Ta książka to metaforyczna opowieść o poszukiwaniu miejsca „gdzie domy nie płoną” i nadziei. Odrealniona historia, uciekająca od historycznej i geograficznej dosłowności, staje się fantastyczną relacją małej dziewczynki – Nabu z wędrówki „nie wiadomo gdzie”… Po murowany dom, który nie spłonie, spokój, bezpieczeństwo i nadzieję na lepsze życie, na ŻYCIE. Historia Jarosława Mikołajewskiego, zobrazowana przez Joannę Rusinek świadomie (na różne sposoby) gra na emocjach odbiorcy, starając się wytrącić czytelników z obojętności. 




Dla tych, którym się nie śpieszy:

Główna bohaterka Nabu traci dom. I wbrew woli najbliższych wyrusza w podróż. Z nadzieją. Wierząc, po dziecięcemu, w „daleką, nieograniczoną przestrzeń”, w świat. Choć to niepojęte, paradoksalnie –  dla niej jest oczywiste. Że świat należy do ludzi.

Wraz z dziewczynką przemierzamy pustynię, niewidzialne, ale bolesne granice. Razem z Nabu przeprawiamy się  przez morze, widzimy łodzie, które „stają się” tylko wtedy, kiedy się za nie odpowiednio zapłaci. Docieramy też do lądu „po drugiej stronie” – tam, gdzie plaża kojarzy się relaksem i miło spędzonym czasem. Do bezpiecznego brzegu. I wraz z Nabu obserwujemy zgromadzonych ludzi, uniwersalnych „funkcjonariuszy” porządku (żołnierzy, policjantów i celników). Oczami małej dziewczynki widzimy tę sytuację utkaną z opowieści tysięcy – „grę”, którą próbuje zrozumieć. Tylko stawka jest w niej niesłychanie duża – życie…



Połowa tłumu wskazywała domy, połowa morze. 
A raczej nie wskazywała, tylko wskazuje.Teraz
Bo to jest właśnie ta chwila.

Jarosław Mikołajewski zawiesza głos. Czeka na rozstrzygnięcie – otwiera przestrzeń na rozmowę. Jaki kierunek wskażemy Nabu? Czy pozwolimy, by się ogrzała, wypoczęła i znalazła dom? Czy wskażemy morze i każemy jej znowu wejść do wody?

Sam obraz także zawiesza głos – pozostawiając nas na brzegu morza. Ilustracje Joanny Rusinek poetycko współgrając z metaforyczną opowieścią, wydobywają z niej emocje i podkreślają, że cała historia budowana jest na dziecięcym widzeniu i wyobrażeniu świata. Tekst ucieka od oceniania, jednoznacznych etykiet, dosłowności. Obraz, operując perspektywą, proporcjami i momentami ekspresywną kreską, mocniej gra na naszych emocjach.



Choć w samej historii nie pojawia się bezpośredni zwrot do odbiorcy, to wyczuć można to napięcie w zawieszeniu głosu, braku zakończenia. To od nas oczekuje się odpowiedzi i reakcji na to, co zrobimy z tą mocno zakorzenioną jednak w rzeczywistości  historią. Jak ją od-czytamy z dzieckiem. Bo nie jest to raczej  książka, z którą zostawiamy go samo. Cenne to prowokowanie do rozmowy. 

Niedosłowność i metaforyczność prowokuje także do zajrzenia w głąb siebie i przyjrzenia się regułom, które przyjęliśmy za oczywiste: Co sprawia, że granice są granicami? Kto i dlaczego decyduje o możliwości ich przekraczania? Dlaczego niektórzy mają być odpowiedzialni za los czy przypadek, który sprawił, że urodzili się po nieodpowiedniej stronie? Czy wybrani ludzie mogą mieć nieograniczoną władzę nad innymi – słabszymi? Dlaczego tak się dzieje? Co możemy zrobić – teraz, „Bo to jest właśnie ta chwila”?!

Jarosław Mikołajewski i Joanna Rusinek dali nam książkę – pytanie. Poważnie traktując młodego czytelnika. Uczynili z anonimowej relacji o dramatycznych losach uchodźców – jednostkową historię małej dziewczynki, być może rówieśniczki czytających. Co z nią zrobimy?



"Wędrówka Nabu" Jarosław Mikołajewski, ilustracje: Joanna Rusinek. Wydawnictwo Austeria, 2016.

PS. Tekst o książce powstał wcześniej, a na dzisiejszym spotkaniu z Jarosławem Mikołajewskim, zobaczyłam, jak bez umizgiwania się do dzieci, partnersko, potrafi w ciągu 45 minut przejść od realistycznych historii, z których powstała „Wędrówka Nabu” do poetyckiej opowieści i rozmowy o mechanizmach świata, które opowiadają za dramat Aleppo i wszystkich, którzy w ucieczce widzą szansę na życie.

Bardzo mądra rozmowa, która jak widać było – wyzwala w dzieciach chęć pytania. Jedno z ostatnich, bo rozmowa została stanowczo przerwana, brzmiało „Co trzeba, żeby być takim pisarzem?” Jarosławie Mikołajewski – dziękuję w imieniu społeczności za odpowiedź: „Trzeba rozmawiać z ludźmi”.


Wstyd mi za organizatorów (przedstawicielkę) Pulsu Literatury za zakończenie spotkania "bo już czas na następne”. A klasa się na nie nie wybierała, a i event "z dziecięcą gwiazdą" odbył się w innej sali (i skali). Główną przyczyną okazało się zwinięcie banneru i przeniesie go piętro niżej… No i Pani odpowiedzialna była za robienie zdjęć… Po co więc rozmawiać o największym problemie świata?! 

Brak komentarzy: