Owszem, p o c z y t a
m y sobie (siedmiolatka, dziewięciolatek i ja), ale tutaj zupełnie co innego
uwodzi, skupia uwagę i prowadzi narrację tej książki. Zauważyliście ile osób głównie
kartkuje i ogląda tę książkę?
Mamy ją dłuższy czas, a ja – przyznaję, nie
doczytałam niektórych „podrozdziałów”… 9-latek po pierwszych dniach jej „okupowania”
pierwsze co zrobił to przyznał, że głównie ogląda „instrukcje”. (Czuł się winny,
że nie przeczytał jej strona po stronie?) Na spotkaniu w grupą dzieci (szczegóły >>> tutaj)bardzo różnorodną wiekową (sporo najmniejszych
kilkulatków) także przede wszystkim oglądaliśmy ilustracje, w trakcie opowieści
próbując znaleźć odpowiedź „co trzeba mieć, aby być wynalazcą”.
Czytamy więc obraz i komentarz, czasem ujęty w komiksowy
sposób, często – prowokujący do myślenia o naturze wynalazków. Uśmiechamy się pod nosem, a potem – szukamy dalej informacji o postaciach, które nas ujęły*.
„Ale patent! Księga niezwykłych wynalazków” zaczyna się od wprowadzenia. „Po co są
wynalazki”, nieco upraszczając sprawę, ale sugerując, że każdy wynalazca to
człowiek, który próbuje, myli się i myśli, walczy i nie poddaje się. A przede
wszystkim – nie boi się pomysłów. Młodzi czytelnicy zagrzewani się „przy okazji”
do działania. I bycia „śmiałkiem” (średnio podoba mi się stawianie w opozycji „leniów
i tych, którym brak odwagi”). Urząd patentowy czeka! - woła Małgorzata Mycielska, nieco
uzasadniając tytuł publikacji. Komentarz wizualny lekko naigrywa się z tego „wstępniaka” i tworzy zabawny kontekst do nieco
patetycznego: Tak dokonuje się postęp.
Całą książkę wypełnia opis dwudziestu dziewięciu wynalazków,
od schyłku starożytności po czasy współczesne
(choć wynalazki nie są prezentowane chronologicznie). Każdy z
rozdziałów zbudowany jest w analogiczny sposób:
prezentacja wynalazku, próba wytłumaczenia zasady jego działania i
rozkładówka: krytyczno– ironiczny komentarz
do tego bycia „śmiałkiem” i wynalazcą ze
„wstępniaka”. Dostajemy więc opis starożytnej fotokomórki Herona z Aleksandrii,
pierwsze próby dobrze znanych współcześnie technologii (bąbelkowy SMS czy mechaniczny
szachista). Najwięcej miejsca zajmują wynalazki poświęcone różnym pomysłom na
przemieszczanie się i poruszanie: latające smoki, ptaki, kołowrotki, żaglowóz, koń
parowy, składany samolot czy wycieczkowa
chmura.
Niekoniecznie spodziewajcie się odkryć, które zmieniają bieg
historii (choć niektórzy mogą się zadumać nad "osobistym zachmurzaczem"). Sporo
jest pomysłów dziwacznych, niekoniecznie trafionych, choć takich, które
powstały zapewne w odpowiedzi na konkretny problem. Komentarz wizualny często wskazuje na różne motywy,
którymi kierując się wynalazcy i naigrywa się z naiwności ludzkiej. Nierzadko –
jest także uszczypliwy wobec pomysłowości samych odkrywców.
„Ale patent!” to taki
katalog ludzkiej inwencji, który wciąga i intryguje dzięki „patentowi”
Mizielińskich na publikacje z kategorii „non-fiction”. Nie wiem czy zamierzali
składać „hołd” ludzkiej pomysłowości, ale na pewno potrafią zaintrygować, rozbawić
i pomiędzy wersami – zadać pytania o motywy kierujące ludźmi brnącymi za swymi
marzeniami, pasjami, szaleństwem. Często wbrew światu. Czego akurat Aleksandra i Daniel
Mizielińscy nie muszą robić – wcielają w życie sprawdzone już receptury,
podążając za swym mistrzem – architektem książki – Bohdanem Butenko. Z namysłem i humorem budują przekaz
ikonograficzny. Mają patent na sukces. Czy pójdą dalej porzucając sprawdzone
już receptury? A może po prostu są czuli na nurty, mody i potrzeby rynku? Potrafią
„puścić oko do czytelnika”, zatrzeć dystans pomiędzy „przekazującym wiedzę” a
odbiorcą, nawiązać porozumienie i wciągnąć dziecko „do bycia odkrywcą”.
*Mój faworyt: Nikolaj Tesla! Syn ortodoksyjnego prawosławnego kapłana, z matką wymyślającą usprawnienia pracy w gospodarstwie domowym, nazywany „władcą piorunów” i ojcem elektryczności. Sam o sobie mawiał, że pomysły nie są jego autorstwa a ma wizje – większość jego wynalazków nie miała żadnej dokumentacji i od razu działała. Fascynujący wizjoner, do którego wynalazków świat nie dorósł. A może sam twórca, zbyt niepokorny, nie ułatwiał zadania? Zrażony reakcją świata, wplątany w historię niekoniecznie po słusznej stronie...
Bardzo prosimy o książkę o nim!
"Ale patent!Księga niewiarygodnych wynalazków" tekst: Małgorzata Mycielska, opracowanie graficzne: Aleksandra i Daniel Mizielińscy. Wydawnictwo Dwie Siostry, 2014.
3 komentarze:
Uwielbiam cudzysłowy przy sformułowaniach typu „puścić oko”, dziękuję za uświadomienie, że Mizielińscy tak naprawdę nie puszczali żadnego oka do czytelnika :) Ale czemu służy cudzysłów przy słowie „hołd”?
A proszę bardzo :)
Co do "hołdu" - to był cytat (założyłam, że można się tego domyślić z kontekstu). To było moje puszczenie oka do czytelnika.
Polecam książkę o Tesli
http://www.mocak.pl/sklep/produkt/a-niech-cie-tesla-jacek
Pozdrawiam Katarzyna Palka
Prześlij komentarz