8 listopada 2010

"Co w trawie piszczy?"

Bierzemy na warsztat każdą bajkę i wywracamy ją na drugą stronę - tak mniej więcej wyglądał przepis na przewrót, jaki zafundowali nam twórcy "Shreka" już prawie 10 lat temu. Po historii zielonego olbrzyma posypały się różnej jakości bajki wywracające pewne konwencje do góry nogami. Co więcej, duża zmiana dotyczyła także adresatów bajek - przestało być takie oczywiste do kogo są one skierowane. Pewne jest to, że dziecko zrozumie tylko pewną warstwę historii, a twórcy zapewniają równie dobrą (a może nawet lepszą) zabawę także dorosłym. Ten trend "bajek na opak" przywędrował także i do literatury...







"Maurycy i Ogryzek siedzieli na pomoście i raz po raz trącali stopami księżyc" - to zagadkowe zdanie rozpoczyna "Co w trawie piszczy" Pawła Wakuły, książkę wyróżnioną w konkursie literackim im.Astrid Lindgren. Okazuje się, że trącanie księżyca jest trudną sztuczką, ale wykonalną, zwłaszcza jeśli siedzi się na pomoście, a księżyc odbija się w rzece... Sztuczek będzie jednak więcej, bo Maurycy i Ogryzek staną się leśnymi specjalistami od rozwiązywania spraw spraw trudnych i niezwykłych.


Parze głównych bohaterów - Maurycemu, który jest skrzatem, nazywanym przez niektórych z uporem archaicznym "niebożątkiem" oraz Ogryzkowi, szczurowi o nieposkromionym apetycie, przychodzi się zmierzyć z wieloma zadaniami. Dzięki wielkiemu dorocznemu życzeniu wypowiedzianemu w noc spadających gwiazd, ich życie staje się dość niezwykłe, nawet jak na mieszkańców Doliny Bagiennej Trawy, pełnej dziwacznych stworów, baśniowych postaci i całkiem niezwyczajnych zwierząt.


Świat książki Pawła Wakuły zamieszkują żabony, bagienniki, licha leśne, rusałki, dziwożony, latawice, płanetnicy, utoptcy, błędne ogniki, boboki, wodnicy, chochliki, jeden wilkołak, a nawet pojawia się ufoludek.
Obok postaci wprost z wierzeń słowiańskich pojawiają się "normalne" zwierzęta, a każde w nich staje się nosicielem dość wyrazistej cechy czy raczej przypadłości. Pojawia się i Baba Jaga, z obowiązkowym motywem wprost z "Jasia i Małgosi" - apetyczną chatką.



Wszystkie te postaci tworzą miszmasz rozmaitych problemów, historii, zagadek, których rozwikłaniem zajmuje się Maurycy i Ogryzek. Pomagają oni ufoludkowi odnaleźć zagadkowe paliwo do pojazdu kosmicznego, a kiedy rozchodzi się wieść o ich talentach, zakładają biuro detektywistyczne, wzorując się w dość karykaturalny sposób na słynnej parze: Sherlocku Holmesie i dr Watsonie. Kierują się także wskazówkami wprost z miesięcznika "Zbrodnia i kara", a sprawy, którymi się zajmują wydają się przeniesione wprost ze świata ludzkiego. Zresztą w opowieściach o problemach mieszkańców Doliny Bagiennej Trawy pojawia się także człowiek, najczęściej - jako wytwórca dużej liczby śmieci i obiekt z przedziwnymi upodobaniami.




Większość historii to karykatura właśnie ludzkich przypadłości, wad, słabości. Przedziwne stwory są szantażowane, popełniają błędy uwodzeni przez rusałki i latawice, próbują poradzić sobie z kiepskim poczuciem wartości czy uciążliwymi dla otoczenia przypadłościami (szkodliwe wyziewy Trzybka i jego "puszczanie bączków").
Maurycy i Ogryzek pomagają Babie Jadze kultywującej rodzinne tradycje (wypiekanie domku z pierników), która narzeka na strasznie rozpuszczoną bezstresowym wychowaniem dzisiejszą młodzież  i nie może znaleźć sposobu na utrzymanie jej z daleka od chatki (bo bajki o Jasiu i Małgosi to taka "wojna psychologiczna"). Pomagają szantażowanemu wilkołakowi, który wbrew publicznej opinii woli mleko od krwi, a także dość nerwowemu Mikołajowi.


We wszystkich tych opowieściach, podobnie jak i w ilustracjach samego autora widać wszechobecną kpinę, niekiedy prześmiewczy ton wobec czytoludzkich zachowań wodników, utopców, rusałek czy samego człowieka, zmysł humorysty i karykaturzysty. Nie brak tu jednak i zrozumienia dla słabości i "inności", gotowości do pomocy i prospołecznych zachowań Maurycego, który potrafi walczyć o dobro wspólnoty.
Tyle że ta walka nie zawsze toczona jest wprost, a na drodze wyższym ideom stoją dość pospolite przywary.
Sprawnie napisane historyjki z życia Doliny Bagiennej Trawy dalekie są od powagi i dydaktyzmu,
humor niekiedy ociera się o absurd, lecz dowcip mieści się w granicach dobrego smaku.
Nie przemawiają do mnie jednak ilustracje autora - humorysty (tak się nazywa Paweł Wakuła, współpracując z "Angorą" i dodatkiem dla dzieci "Angorką"), niesforna kreska karykaturzysty budzi skojarzenia z Quentinem Blake'iem, jednak brak tutaj większych emocji na portretowanych twarzach, dowcipu sytuacyjnego, a kilka obrazków niczego właściwie do tekstu nie dopowiada.

Bierzemy na warsztat każdą bajkę i wywracamy ją na drugą stronę - tak brzmiał przepis na sukces "Shreka". W książce "Co w trawie piszczy" do bajkowych motywów na opak dodano jeszcze cytaty z kultowej animacji o zielonym stworze. Jednak te wydarzenia nawiązujące do pewnej bazy czy dialogi pełne niuansów wymagają znajomości "podstaw" i umiejętności odczytywania aluzji - na ile więc będą zrozumiałe dla dziecka, a na ile bardziej zabawne dla dorosłego?
"Co w trawie piszczy" to książka dla co najmniej ośmiolatków i dla wszystkich, którzy lubią trochę "niegrzeczne" poczucie humoru oraz świat widziany na opak. Jej zaletą jest umieszczenie w tej "wywrotowej" Dolinie Bagiennych Traw postaci wprost z wierzeń słowiańskich - to doskonała okazja do poznania bagiennika, dziwożony, rusałki, latawicy, płanetnika i obudzenie inwencji słowotwórczej. Czyż nie uroczo brzmi "Ty baboku"...?

"Co w trawie piszczy" Paweł Wakuła (z ilustracjami autora). Wydawnictwo Literatura, Łódź 2010.


Dziękuję wydawnictwu "Literatura" za udostępnienie książk

5 komentarzy:

Karolina.ja pisze...

Przyznam, że ilustracje mnie nie zachęciły do sięgnięcia po tę książkę (mam ją w bibliotece). Kojarzyły mi się z rysunkami do gazet, i miałam rację, musiałam widzieć wcześniej rysunki tego pana w Angorze.

Sądząc po Twoim opisie - całkiem ciekawa , więc może kiedyś się przełamię i wezmę tę książkę.

poza rozkładem pisze...

Kolejny dowód na to jak ważną "wizytówką" książki są ilustracje :)
A ja myślałam, że to moja osobiste uprzedzenia - niechęć do takiej kreski...

Karolina.ja pisze...

Być może to nasze osobiste uprzedzenia, ale nikt nie chciał tej książki wypożyczyć, więc nie jesteśmy w tym osamotnione.

Aczkolwiek jeśli książka ma wiele wspólnego ze Shrekiem to one przecież nawiązują stylem do oryginalnego książkowego Shreka (tak mi się kojarzy, dawno tej książki nie widziałam).

poza rozkładem pisze...

Nie znam książkowego Shreka (pierwowzoru tego filmowego), więc trudno mi coś powiedzieć o powiązaniach literackich.


Książki nikt nie chciał wypożyczyć, bo...?
- tytuł niewiele mówi o zawartości, a nawet może wprowadzać w błąd
- opis na okładce niewiele mówi o książce
- nigdzie nic nie sugeruje, co byłoby najlepszą reklamą dla książki, że jest pozycja humorystyczna, prześmiewcza, z trochę "niegrzecznym" poczuciem humoru, nad którą można "porechotać"... (a chyba czytelnicy ok 8-10 roku życia to lubią :) w dodatku z przewijającymi się postaciami wprost z wierzeń słowiańskich (podoba mi się ten pomysł, nie słyszałam wcześniej np. o "płanetnikach"...)

Czyli - błędy wydawcy.
W dodatku - nie ma skonkretyzowanego odbiorcy.

A sama informacja o wyróżnieniu w konkursie im.A.Lindgren niewiele da.

Niedawno ukazała się druga część Ogryzka i Maurycego :)

Karolina.ja pisze...

W przypadku dzieci, które same wybierają książki informacja o wygranej w konkursie zupełnie nic nie daje. One w ogóle nie zwracają na to uwagi, to nie jest dla nich argument. Po pierwsze, liczy się jak książka wygląda, po drugie, o czym jest. Chyba, że poleci kolega lub koleżanka, wtedy poprzednie punkty nie mają znaczenia (zazwyczaj). Niektórzy sugerują się tym, co ja im polecę, ale nie miałam pojęcia czy książka jest tego warta (wygrany konkurs to również dla mnie nie jest wystarczający argument, bo jury niekoniecznie podoba się to, co podoba się dzieciakom, a innych informacji nie miałam). Teraz mniej więcej wiem, komu może się spodobać.

A o drugiej części nie wiedziałam, dzięki za informację.