28 listopada 2010

Dziecko jest tu po prostu WAŻNE

Moni Nilsson to tegoroczna laureatka nagrody im. Astrid Lindgren, przyznawanej przez wydawnictwo Raben & Sjogren w dniu 60-tych urodzin autorki "Pipi". Otrzymała ją za "Za unikatową i różnorodną twórczość, która z humorem, wrażliwością i głęboką powagą kierowana jest do szerokiego i ważnego kręgu czytelników."







Moni Nilsson cieszy się z przyznanie nagrody :)


Dotychczas w Polsce ukazały się dwie z pięciu książek o Tsatsikim, z których Moni Nilsson jest najbardziej znana. Do tej pory nic specjalnie mnie nie zachęcało do ich lektury. Wczoraj sięgnęłam po "Tsatsikiego i Mamuśkę" i "Tsatsikiego i Tatę Poławiacza Ośmiornic" - i nie mogłam się oderwać!

Świetnie skonstruowana i napisana (co zapewne jest także  dużą zasługą tłumaczki), z wartką akcją, niezwykle ciepła i skrząca się od dowcipu - opowieśc o wchodzeniu "w życie" i dorastaniu siedmiolatka. Jego niezwykłość nie kończy się na imieniu - Tsatsiki został nazwany tak na cześć ulubionej potrawy jego mamy i zapewne jej dużego sentymentu do Grecji.




Tsatsikiego wychowuje samodzielna i niezależna "Mamuśka" (co według głównego bohatera jest doskonałym określeniem najlepszej na świecie mamy), a on sam jest rezolutnym, otwartym na świat, dojrzałym chłopcem.
W pierwszej części Tsatsiki rozpoczyna swą przygodę  w szkole i próbuje poradzić sobie z lękami, obawami i problemami typowymi dla siedmiolatka. Do tego zmaga się z brakiem taty w swoim życiu, a jego najważniejszym marzeniem staje się jego poznanie.  W ciepły i odważny sposób pokazano widzenie świata przez Tsatsikiego: jego relację z mamą - niepokorną i niespokojną duszą, relacje w szkole, pierwsze miłości, oswajanie drugiej płci.

Niezwykłe jest to, że w książkach Monii Nilsson nie ma tematów tabu, przemilczania ważnej części dziecieństwa. Dziecko w tych książkach ma prawo do bycia istotą seksualną i do poznawania tajemnic płci.
Ma także prawo do krytycznego postrzegania dorosłych i ich zachowań .

Problemy Tsatsikiego traktowne są przez Mamuśkę, Jensa (ich współlokatora), nauczycielkę w szkole, dziadków z całą powagą i szacunkiem. Mamuśka, choć niekonwencjonalna w swych zachowaniach, jest w pełni oddana swemu synowi. Ich szczere, pełne miłości relacje nie są jednak pokazane cukierkowo.

Nie ma tutaj także wizji umęczonego, samodzielnego macierzyństwa, ale Monii Nilson nie unika pokazywania niebezpieczeństwa takiego sposoby życia. Choć Mamuśka daje miłość i wsparcie Tsatsikiemu, umie w dziki sposób oddawać się zabawom dzieciństwa, okazuje się, że nie jest jednak doskonałe rozwiązanie. Tstatsiki tęskni na posiadaniem taty, i w drugiej części ("Tsatsiki i Tata Poławiacz Ośmiornic") wyrusza na jego poszukiwanie.



"Tsatstiki i mamuśka" to doskonała lektura dla kilkulatków rozpoczynających swą przygodę w szkole, dla ich rodziców - tych samotnie wychowujących dzieci i tych z pełnych rodzin. To książka, która zaprzecza stereotypom, że literatura dla dzieci "jest nudna". Przygody Tsatsikiego mogą być książką dla wszystkich - dla tych, którzy mają dzieci i rozumieją bądź nie ich świat. To książka także dla tych, którzy dzieci nie mają - jeśli mają ochotę przypomnieć sobie swoje dzieciństwo i to, jak można patrzeć się na różne problemy.

Monii Nilsson ma niezwykły dar widzenia świata oczami dziecka - krytycznego, odważnego, wychowywanego do samodzielności, jednak wciąż dziecka, które zmaga się ze światem nie do końca zrozumiałym. Nic tutaj nie jest idealizowane - ani świat dorosłych, pełen wolnych związków, ani pełne rodziny, dalekie od doskonałości, ani szkoła, ani w gruncie rzeczy pruderyjne społeczeństwo. Dzieciństwo też nie jest idealne - Tstatsiki zmaga się z rozmaitymi problemami, które mogą wydawać się błahe, lecz nie dla siedmiolatka.

Wszystkiemu towarzyszy rozbrajający śmiech - kolejne opowieści skrzą się od humoru i lekkiego, niemal orzeźwiającego spojrzenia na rzeczywistość. Zabawna jest mama Marii organizująca siedmiolatkom "imprezę" i bawiąca się razem z nimi, zabawna jest zabawa kilkulatków "w dom" czy w "Indian"  i reakcja dorosłych na poczynanie dzieci. Zabawne, świeże, wolne od uprzedzeń i niezwykłe jest widzenie Tsatsikiego:


"Tsatsiki patrzył na swojego tatę. Był bardzo owłosiony, ale nie wyglądał na tak silnego jak Jens, który był najsilniejszym facetem, jakiego znał Tsatsiki. Tsatsiki skorzystał z okazji i pogłaskał Tatę Poławiacza Ośmiornic po policzku i klatce piersiowej. Tata był w dotyku tatusiowy.
Na szyi miał krzyżyk zawieszony na grubym łańcuszku. To znaczyło, że wierzył w Boga. Tak jak :Pani w szkole. Mamuśka nie wierzyła, Tsatsiki też nie. Wierzył raczej w Mamuśkę.
Tata Poławiacz Ośmiornic głośno chrapał i miał dużego siusiaka. Tsatsiki dokładnie przyjrzał się siusiakowi i dotarło do niego, że bez tego siusiaka nie byłoby go na świecie. To było właściwie trochę obrzydliwe. Tsatsiki pomyślał, że Jezus miał lepiej, bo Pan Bóg na pewno nie potrzebował siusiaka. Pewnie nawet nie musi siusiać. No bo gdyby musiał, to gdzie by się podziały te wszystkie siuśki?"


Zdarza się Wam myśleć, że dzieci niewiele widzą? Przeczytajcie "Tsatsikiego" i drżyjcie - najbardziej zabawni, zagmatwani w swym skomplikowaniu są dorośli. Dla mnie to pozycja obowiązkowa - odważna, świetnie napisana, genialnie oddająca czar, ale i trudy dzieciństwa, nie uciekająca od problemów współczesności, podkreślająca wagę otwarcia się na różnorodność ludzi i kultur. 
I dziecko jest tu po prostu WAŻNE.



"Tsatsiki i Mamuśka" Moni Nilsson, il.Pija Lindenbaum, tłum. Barbara Gawryluk. Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2009
"Tsatsiki i Tata Poławiacz Ośmiornic" Moni Nilsson, il.Pija Lindenbaum, tłum. Barbara Gawryluk. Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2010
W przygotowaniu "Tylko Tsatsiki"

Brak komentarzy: