24 stycznia 2011

"Omega" Marcina Szczygielskiego

Dwie zarwane noce. 600 stron. Pochłonęła mnie - "Omega" Marcina Szczygielskiego.
Książka dla dziesiejszej młodzieży. I jak okazuje - nie tylko...






Książka została dostrzeżona i nagrodzona przez "środowisko" - Marcin Szczygielski zdobył nagrodę literacką IBBY "Książka Roku 2010",  nagrodę Najpiękniejsza książka roku 2009 przyznaną przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek i wyróżnienie w II Konkursie Literatury Dziecięcej im. Haliny Skrobiszewskiej.

Kogo zainteresuje "Omega"? Już dwunastolatkę, dziesięciolatkę, a może piętnastolatkę? Wiem jedno - granica nie jest ostra. Dla rodziców będzie także wciągająca. Ostatnio zostanawiałam się gdzie "kończy się" literatura dla dziecia a zaczyna dla młodzieży. Być może "Omega" skłoni do dywagacji jaka jest literatura dla młodzieży?


il. pochodzi ze strony Instytutu Wydawniczego Latarnik


"Omega" to przetworzona "powieść drogi". Bo drogą jest gra pełna rozmaitych zagadek, gra, którą usiłuje pokonać tytułowa bohaterka. Tak jak w powieściach drogi, czas przeznaczony na kolejne etapy to czas dojrzewania bohaterki i  odkrywania - siebie, świata, rozmaitych relacji w nim panujących. Czego przy tym nie brak!

Jest i powieść fantastyczna (jak sam autor przyznaje spod znaku Edith Nesbit), parodia powieści grozy (pojawiające się zombi, tak lubiane współcześniej wampiry), jest i rozbudowana metaforyka, pod którą kryją się rozmaite spostrzeżenia dotyczące współczesności.


30 mega: Omega odwiedza dom z mięsa i uzbraja się 


Jest i groteska, i ironia, i próba opisania - zrozumienia co kryje się w dziesiejszej symbolicznej dwunastolatce, która rozpoczyna swą przygodę z nastoletniością, buntem, koniecznością samokreślenia.

Trudna to droga, jak i gra, którą przyjdzie pokonać Omedze. Omega to właściwie Joasia - samotna, wyobcowana, żyjąca na granicy świata wirtualnego, w którym występuje pod nickiem Omega i "żyje" wymarzonym życiem. Wielbicielka gier komputerowych, w których z uwagą potrafi wyśledzić błędy. Trochę gorzej idzie jej z interpretowaniem otaczającego świata. Zdystansowana do rzeczywistości i swojego życia - rozwiedzionych rodziców, równieśników, braku oparcia i istotnych wartości.




Omega na swoje 12 urodziny otrzymuje tajemniczego maila z grą. Tym bardziej tajemniczą, że plik ma zero mega (brak danych - faktycznie jest pusty). Nieopatrznie, otwiera go. I krok za krokiem, poczatkowo niedowierzając, opierając się fantastycznym i niekiedy absurdalnym wydarzeniom, wspina się na kolejne etapy, odmierzane  dziesiątkami "megabajtów" danych.

Książka Marcina Szczygielskiego ze swą ciekawą strukturą fascynuje i wciaga, choć przeznaczona dla młodszego czytelnika, zainteresuje także dorosłych. Tym bardziej, że widoczne są ślady tego, że autor "Omegi" wcześniej uprawiał pisarstwo dla "wyższej półki wiekowej".



il. pochodzi ze strony Instytutu Wydawniczego Latarnik



Pojawiają się elementy gry z czytelnikiem, przemieszane schematy fabularne, parodie - nie wiem czy czytelne dla nastoletniego czytelnika. Nie jest to jednak zarzut.  Bo napięcie i sens budowane są przy pomocy ciekawych efektów i zabiegów pisarskich, a nastoletni czytelnik traktowany jest partnersko.
Smaczku książce dodają specyficzne ilustracje Bartka Arobala - realistyczno-oniryczne (jeśli tak można je skategoryzować) - twarzy bohaterom użyczyli znajomi artysty - budują klimat. Pełne koloru, realnych szczegółów i konkretów  pomagają budować fantastyczny świat toczącej się gry. A przy tym - emanują lekko surrealistycznym duchem i otwierają nową przestrzeń istnienia tekstu (motyw szpitala z uwięzionym doktorem, któremu twarzy użyczył Marcin Szczygielski).




Fantastyczne pomysły mieszają się z purnonsensowym poczuciem humoru, parodią. np. zombi (w tej roli babcia głównej bohaterki), komizmem, elementami groteski. Sprawy tajemnicy płci i seksu (spokojnie - subtelnie potraktowanego) wywołują wilkołaki, a olimpiada, w której musi Omega brać udział, przypomina senny koszmar, który jednak wiele ją uczy o prawdziwym życiu. Ważnym wątkiem jest dziecko, którym główna bohaterka musi zaopiekować się już na wstępie. Towarzyszy jej, czasem podsuwając tajemnicze podpowiedzi, czasem bywa ciężarem w trudach tajemniczej gry.



il. pochodzi ze strony Instytutu Wydawniczego Latarnik



Wszystko to prowadzi krok po kroku do odkrycia po co jest ta gra, do czego prowadzi i co przynosi Omedze. Odpowiedź wydaje się prosta (dla dorosłego czytelnika), jednak droga, którą przebywa Omega, przygody, które przeżywa i feeria środków do tego wykorzystanych są okazją do refleksji.
To pytania o uczucia, relacje, kondycję współczesnego człowieka (zwłaszcza tego nastoletniego), pytania o sens, śmierć, dobro, rodzinę, pamięć, cel, komercję, tajemnicę płci. Wiele tego. Wiele rozmaitych pomysłów.
Wszystko to prowadzi do konieczności samookreślenia. Tak jak nastoletni bunt.

Nie zdradzę więcej, żeby nie odbierać przyjemności czytania. Omega ze swą uporządkowaną strukturą, jak się  w końcu okazuje, przypomina nie tylko grę, to także wielki tygiel możliwości. A czytelnik śledzi kolejne strony w napięciu, co z niego (i Omegi) się wykluje.


"Omega" Marcin Szczygielski, il. Bartek Arobal. Wydawnictwo "Instytut Wydawniczy Latarnik", Warszawa 2009. 

2 komentarze:

Pani Zorro pisze...

Cieszę się, że Marcin Szczygielski dołączył do grona pisarzy dla dzieci/ młodzieży. W końcu świeża krew! Jednak OMEGA była dla mnie trudna do przebrnięcia, ponieważ temat jest mi zupełnie opcy. Gdyby była krótsza, być może nie zdążyłabym zauważyć, że gry komputerowe nie są moim konikiem, być może nie zauważyłabym nawet, że to oś - tymczasem gatunek A przysłonił gatunek B. Doszło do mnie jeszcze jedno: Arobal świetnie rysuje, ale dobra ilustracja do książki nie określa. Nie nadaje bohaterce twarzy siostry, a postacią twarzy innych znajomych. To zamyka drogę interpretacji.

poza rozkładem pisze...

Ja także się cieszę (jak widać powyżej). A i ten nurt jego twórczości zachęcił mnie do sięgnięcia po książki "dla dorosłych".
W gry nie grywam - w przeciwieństwie do większości ekhmm "młodszego pokolenia", ale może dałabym się im uwieść? "Omega" jest przecieć adresowana do tych, którzy są zanurzeni w tym świecie. My nie jesteśmy jej adresatkami ;)
Siostry ani znajomych Arobala nie znam. Doceniam to, że w książce dla "młodzieży" pojawiały się jednak ilustracje, które nie są jedynie "przerywnikami" w tekście czy sygnałem, że oto przechodzimy do kolejnej części książki.
Porównując "Omegę" z "Za niebieskimi drzwiami" czy "Czarnym młynem" to jednak wygrywa (jak >dla mnie<). Czytam właśnie to nowsze. Zobaczymy co będzie dalej (?) w rankingu ;)