3 lutego 2014

A gdzie tytuł?

Mam nadzieję, że zrozumiecie brak rozkładu w Poza Rozkładem. Zakładałam, że ładną datą "powrotu" będzie 6 stycznia. Nie udało się. Więc może Nowy Rok Chiński? Rok drewnianego konia. Zaczął się w piątek... Dla tych, którzy wierzą w horoskopy, to zapowiedź ruchu i aktywności. Podobno będzie to rok hojny dla tych, którzy lubią dzielić się z innymi. Czas więc wrócić ;)



Nowy Rok, a u nas - muszę to sobie uświadomić i zapamiętać - skończyła się pewna epoka. Nadszedł kres mojego monopolu na wspólne doświadczenia czytelnicze. Dzieci czytają same. "O cz a m i". Ja czytam swoje. Nadal czytam im głośno (zdecydowanie rzadziej). Oglądamy. Czasem spotykamy się w jednym punkcie. Na przykład nad książkami Tulleta. Dziwne, bo on właśnie został okrzyknięty "księciem przedszkolaków". I jak sam mówi: My books are for children who can't read but want to be part of the story//Moje książki są dla dzieci, które nie potrafią czytać, ale chcą być częścią historii.

Niespełna 9-latek, wróciwszy z obozu i samodzielnych ferii, pochylił się nad moim biurkiem i sięgnął po "Naciśnij mnie". Niedawna 6-latka ćwiczyła czytanie i "fikcję" nad najnowszą książką Tulleta "A gdzie tytuł?", z której i ja mam najnowsze wrażenia.




Wczorajsze spotkanie w ramach "Czytanek przed ekranem" (które prowadzę od przeszło dwóch lat w towarzystwie najciekawych książek) toczyło się właśnie wokół pomysłów Tulleta:  Jak potraktować książkę i jej fizyczność? Co jest w niej najważniejsze? Co z formą, regułami fikcji? Jak uczynić czytelnika jej częścią i nawiązać z nim nić porozumienia? Gdzie szukać autora? I kim on tak naprawdę jest?!
Przyglądając się kilkulatkom i ich natężeniu w rozwiązywaniu zagadek przypomniałam sobie swoje uwiedzenie przez pierwsze, odkryte na Teorii Literatury, książki Italo Calvino. Przeskok z wałkowanego przed maturą romantyzmu i pozytywizmu,  na studia,  do szytego grubymi nićmi gry i zabawy cytatami, metafikcją "Jeśli zimową nocą podróżny"...






Jak wysoko sięgają piętra fikcji? Kto jest tak naprawdę autorem? Co to znaczy, że w książce nie ma strony tytułowej, a okładka jest przypadkowo nabazgrana (podobno jak z kosmosu)? Dlaczego bohaterowie książki, którzy nagle zauważają obecność czytelnika, prowadzą nas do pracowani autora i pokazują nam samych siebie u niego na biurku? Co może sugerować taśma na biurku? Czy to ta sama, którą zostały przylepione pierwsze kartki książki (żeby nie odleciały z bohaterami)?! Dlaczego strony i bohaterowie wyglądają jak brudnopis (czy makieta książki)?

Część tych pytań to cytaty z wczorajszych dywagacji wokół książki Tulleta. Na scenie dzieci od 4 do 7 roku życia. Rozbawione przełamaniem dotychczasowych zasad czytania. Tropiące nowe reguły gry. Dociekliwe i chętne do jej współtworzenia.  N  o  w  i   czytelnicy?






Niektórzy posądzają Tulleta o brak umiejętności ilustratorskich. Mało sprawną rękę. Ukrywanie się za zabiegami formalnymi. Operowanie "brzydką" kreską i niby-stylizowaną-na-dziecięcą. Prestidigitatorstwo zmiast sztuki...
Może jednak warto spojrzeć na jego książki pod kątem wychowania nowego czytelnika. Do nowych czasów. Inteligentną i zabawną interaktywność przełożoną na karty książki. Udowadniającą, że najistotniejsze w książce jest to, czego w niej nie ma w momencie zakupu. Czytelnik i jego moc ożywienia papieru.





Zabierasz się do czytania (...). Rozluźnij się. Wytęż uwagę. Oddal od siebie każdą inną myśl. Pozwól, aby świat, który cię otacza, rozpłynął się w nieokreślonej mgle. Drzwi lepiej zamknąć: tam zawsze gra telewizor. Powiedz im to od razu: Nie, nie chcę oglądać telewizji! Podnieś głos, inaczej cię nie usłyszą: Czytam! Nie chcę, aby mi przeszkadzano! Może cię nie usłyszeli przy całym tym hałasie, powiedz głośniej, krzyknij: Zaczynam czytać (...)! A jeśli nie chcesz, nic nie mów, miejmy nadzieję, że zostawią cię w spokoju.
Italo Calvino, Jeśli zimową nocą podróżny, tłum. Anna Wasilewska

Tak zaczyna się powieść Italo Calvino. Ale czy Tullet nie operuje też cytatami i parodią? Może warto dzieci zostawić w spokoju nad jego książkami. I zobaczyć ich moc. Poczekać, aż zaowocuje. Niekoniecznie (jakąkolwiek) teorią literatury ;)





A gdzie tytuł? Hervé Tullet, tłum. Pauline Hamel, wydawnictwo Babaryba 2013.

4 komentarze:

Bazyl pisze...

Do Tulleta jak do Tulleta, ale do Calvino niewątpliwie zachęciłaś :D

poza rozkładem pisze...

Mnie trochę smutno, że dzieci idą własną drogą, ale z drugiej strony - nie mogę się doczekać, kiedy podsunę im "Jeśli zimową...". To chyba najlepsze jego gro-zabawy i wodzenie za noc w parze z uwodzeniem czytelnika :)
Czy to skojarzenie to nie przekonujący argument za Tulletem (rozgrzewka!) ;)

Bazyl pisze...

U nas przejście Starszego na czytanie "oczne" wprowadziło niezły zamęt do wieczornych seansów paszczą. Nie ma jak poczytać Młodszemu w łóżku, bo wspólny pokój i Bartek idzie za radą Calvino i drze się zaraz: "Cicho, bo czytam!" :P Ciekawe jaka będzie ich własna czytelnicza ścieżka? :D
Tullet będzie musiał poczekać, bo wolne środki zainwestowałem w "Pionierów" od DS i "Gratkę dla małego niejadka" z ilustracjami lubianej przez nas Emilii Dziubak :D

poza rozkładem pisze...

Zawsze zostaje jeszcze biblioteka (choć u nas, w nieźle zaopatrzonej, Tulleta chyba nie widziałam).