21 marca 2016

Ronja, córka zbójnika



Gdyby były nagrody Nobla dla książek, to dostałaby ją "Ronja"! - powiedziała córka.






Z okazji pierwszego dnia wiosny. 



Naturalnie, słyszała nieraz Mattisa i Lovis, jak mówili o tym, co jest poza zamkiem. O rzece przecież mówili. Ale nim sama na własne oczy nie zobaczyła, jak hucząc kipiącymi wodospadami, wpada głęboko pod górę Mattisa, nie rozumiała, czym była rzeka. Mówili też o lesie. Ale nim sama nie zobaczyła, jak jest mroczny i zadziwiający  ze swymi szumiącymi drzewami, nie rozumiała czym jest las. I teraz śmiała się cichutko tylko dlatego, że istnieją rzeki i lasy. Prawie nie była w stanie tego pojąć – oto istnieją ogromne drzewa i wielka woda, i one żyją, czyż na samą myśl o tym można się nie uśmiechać?

Uwielbiałam „Ronję” w dzieciństwie, ale dopóki nie przeczytałam  jej ponownie, nie pamiętałam (?), nie wiedziałam (?) o bogactwie i wielkości tej opowieści. To świat już inny niż ukochane „Dzieci z Bullerbyn”. Prezent od Astrid na inny etap życia.

Wolność, odkrywanie własnej drogi, dojrzewanie, odłączanie się od rodziców, córki od ojca, poszukiwanie własnego Źródła i własnej mądrości. Młodość ucząca się od  starości, z jej dystansem i czasem odchodzenia, ze świadomością, że po lecie zawsze przychodzi zima…

LAS… gęsty, pachnący igliwiem, ze swymi wietrzydłami, tajemnicami i dzikim pięknem. Poznawanie go i uczenie się niebezpieczeństw. Uczenie się pokonywania strachu.  Czas opuszczania spokoju dzieciństwa.


Dzika Natura. Silne Lovis i Undis. Dwa oblicza Matki.  Podziwiam Lovis. I myślę, co trzeba zrobić, aby usłyszeć takie słowa?

– Mam matkę, która myśli o wszystkim! 
I wie, czego potrzeba człowiekowi do życia. Ale skąd ona wiedziała, 
że mamy tylko kilka grudek soli?
– Może jest coś takiego, że matka czuje (…) – jeśli jej dziecku zaczyna brakować czegoś niezbędnego.
–Tylko taka matka jak Lovis – odparła Ronja.

Dać wolność. Znaleźć w sobie zgodę na by dziecko samodzielnie odkryło, że nie zawsze może być lato… Czekać. Nauczyć się czekać.

Ronja stała w milczeniu, patrząc na swoją matkę, która siedziała oparta o ścianę groty, mocna i pewna jak sama skała. Dziewczynka patrzyła na nią z miłością, pragnąc jednocześnie, żeby przyszła kiedy indziej. Kiedykolwiek, ale nie w tej chwili! Teraz chciała być sama z Birkiem. Miała uczucie, jakby dusza ciągle jeszcze trzepotała się w niej po dopiero  co przeżytym niebezpieczeństwie. O, gdyby teraz mogła spokojnie porozmawiać z Birkiem i gdyby mogli sami, tylko we dwoje, cieszyć się, że żyją.


Piękna lektura dla dziewczynek. Silnych i gibkich, uczących się nie bać. Uczących się relacji. Z mężczyznami i chłopcami.  Odnajdujących się w sprzeciwie. Szukających własnej prawdy. I mających wsparcie od matek, śpiewających pieśń wilków.

Roi się tutaj od symboli i tropów, którymi można podążyć szukając zrozumienia dla dojrzewania córki. I tyle mocy… Czytajcie. Dajcie w prezencie. Czekajcie.


(…) czy Ty rozumiesz, że jesteśmy wolni, tak wolni, 
że z radości można śmiać się na całe gardło?
–  Wiem, i to jest nasze bogactwo – odparła Ronja. – Nikt nie może nam tego odebrać ani nas stąd wypędzić.

Piękna książka o kobiecej sile. I o mrukliwych, krzykliwych mężczyznach, którzy potrafią się zgubić, ale i znaleźć.



Od niedawna "Ronja" do obejrzenia w łódzkim teatrze "Pinokio".  Warto!








Brak komentarzy: