7 marca 2016

Tonja z Glimmerdalen





Gdy zejdziesz z promu na dole, przy nadbrzeżu, od razu poczujesz zapach wiatru z doliny. Czuć go nawet teraz, chłodną zimą. Wystarczy przymknąć oczy. Pachnie sosną. I świerkiem.
Teraz możesz zacząć iść.

Kilka razy siadałam do pisania o Glimmerdalen. Wymyślałam, że ferie to najlepszy czas, żeby napisać o zimie, sankach, szaleństwie i wolności. Ale śnieg topniał, ferie mijały szybciej niż niespostrzeżenie. Zapominałam o Tonji i wrażeniu, jakie na mnie zrobiła. A potem znowu widziałam któreś z dzieci czytające (ponownie) tę historię… Krąży wiele opowieści o dziewczynach z Glimmerdalen

Tonja. Tonja łobuziara. Tonja Glimerdal. Tonja z rudymi kędziorkami, gęstymi niczym lwia grzywa. Królowa Glimerdalen. Tonja przekonana, że W życiu potrzeba dwóch rzeczy – szybkości i wiary w siebie (jak mawia ciotka Eir). Tonja, wychowywana przez ojca, a właściwie przez wolności jej daną. Tonja z tęsknotą za pełnym zapachów swetrem mamy – oceonografki, która ratuje świat i lodowce.

Tonja z oswojonym światem otaczających ją mężczyzn, przyjaźnią ratującą starego Gunnvalda (I pomyśleć, że moim najlepszym przyjacielem został taki stary piernik – wzdycha Tonja  w ciężkich chwilach). Tonja śpiewająca o każdej porze. Tonja pędząca na sankach. Podejmująca bez wahania wyzwanie Spróbuj go dotknąć, a stłukę Cię na kwaśne jabłko. 

Tonja uwielbiająca swoje ciotki, a jeszcze bardziej – zdobywanie z nimi szczytów i sypianie po gołym niebem.  Tonja układająca bajki o starych trollach, zdobywająca przyjaciół, próbująca zrozumieć, ogarnąć i poskładać swój świat. Tonja, która jest z tych, co sobie postanowią i potrafią wytrwać…
Trwałam w zachwycie wywołanymi zachłanną lekturą: o takiej bohaterce dla dziewczyn marzyłam! Aż którego dnia wrócił do mnie obraz: świerkowe gałęzie, ostre, przezroczyste powietrze i porażająco błękitne niebo. I jaskinia…

Tonja, Tonja, Tonja… to przecież duchowa siostra i spadkobierczyni ukochanej Ronji! (a może nie tylko niej?). Nie wiem jak mogłam to przeoczyć…

Tonja żyjąca tak blisko z przyrodą jak to możliwe (bez ortodoksji) w XXI wieku. Tonja dziesięcioletnia…. Tonja z daną jej wolnością. Z przyjaźnią starego mężczyzny. Z chłopcem, który podejmuje jej wyzwania. Z wiosną, która czyni cuda…

Wróciłam do Ronji Astrid Lindgren. Do obrazów dzieciństwa i dzikiej dziewczynki. Do poczucia mocy, siły, i wiary, że odwaga to kwestia ćwiczeń i oswajania strachu. Chłonę (nie tylko ja). W swoje dorosłej lekturze trwam w zachwycie nad bogactwem opowieści Astrid Lingren.

Miłość do Tonji nieco wyblakła. Ale nadal uważam, że to jedna z ważniejszych, współczesnych, książek (nie tylko) dla dziewczyn. Książka, w której znajdziecie nie tylko  zabawną, z frajdą (i odpowiednim napięciem) budowaną opowieść, ale i świadomość, że rozwija się ona po coś… Książka z bohaterką, która ma moc i sprawczość. Tonja, która poznaje świat dzięki dorosłym i danej jej wolności. Tonja, która wierzy. W siebie. #JakDziewczyna
  


  "Tonja z Glimmerdalen" Maria Parr, ilustracje: Hellen Brulot, tłumaczenie: Aneta W. Haldorsen. Wydawnictwo Dwie Siostry, 2013.

36 komentarzy:

Bazyl pisze...

Upolowałem w biblio "Gofrowe serce" i teraz niecierpliwością czekam na następne powieści Parr. Wbrew faktom (pierwsza powieść z 2005, Tonja z 2009), mam nadzieję, że pani Maria coś jeszcze napisze :)

Anonimowy pisze...

Jeśli już o lindgrenowskich tropach w "Tonji" mowa, to oprócz Ronji, wspomnianej zresztą w jednym miejscu, dość wyraźne są też tropy w stronę "My na Saltkråkan/Dlaczego kąpiesz się w spodniach, wujku?". Tonja ma w sobie sporo z Tjorven, a i sposób rozegrania końcowej "niedoszłej katastrofy" jest w obu książkach podobny. Z jakiegoś wywiadu z autorką wynika że obie te powieści Astrid Lingren należały w dzieciństwie do jej ulubionych (i należą po dziś dzień). I autorka się tych inspiracji bynajmniej nie wypiera.

poza rozkładem pisze...

Bazyli, czyli chłopaków też "rusza" Tonja? ;) Ciekawe czy łączą ją z kimś, kogo znają?

poza rozkładem pisze...

Anonimowy
nie czytałam żadnego wywiadu z autorką...
"Dlaczego kąpiesz się w spodniach, wujku?" też nie znam...

Chodziło mi raczej o moje prywatne zaćmienie i - potem - olśnienie ;)
Co zresztą wpłynęło na losy (moich) kolejnych lektur "Tonji".

"Ronja" wydaje mi się teraz jeszcze bogatsza. I pełniejsza...

Anonimowy pisze...

@poza rozkładem
W Polsce jakoś do promocji książek Marii Parr samej autorki nie angażowano, i wywiadów z nią po polsku nie ma. Ale tu np. wywiad ukraiński:
http://litakcent.com/2012/09/03/marija-parr-ja-prahnu-schob-moja-mova-ne-znykala/
gdzie wprawdzie odniesień do konkretnych powieści Astrid Lindgren brak, ale o lindgrenowskich fascynacjach autorki jest jak najbardziej.
Co do "My na Saltkråkan/Dlaczego kąpiesz się w spodniach, wujku?" to nowsze wydania polskie są pod pierwszym tytułem, starsze pod drugim, dlatego podaję oba. Bardzo dobra powieść (nb. też szwedzki serial telewizyjny i parę filmów kinowych, scenariusz filmowy był zresztą pierwszy a powieść po nim), jedna z lepszych w dorobku AL. Naprawdę warto przeczytać, i dziecku, i sobie. W Polsce było parę wydań, wszystkie biblioteki powinny mieć.
@bazyl
Wedle wieści które można znaleźć w necie, gdy dobrze poszukać, po "Tonji" autorka: 1. wyszła za mąż, 2. urodziła dwoje dzieci, 3. sukces telewizyjny "Gofrowego Serca" i teatralny "Tonji" spowodował znaczne zaangażowanie tejże w aktywność promocyjną, więc czasu na pisanie jakby nie stało... ale w międzyczasie powstało parę opowiadań, tudzież przekład na język nynorsk zbioru klasycznych baśni, więc i pod względem pisarskim coś tam u niej się działo. Tyle, że akurat ta twórczość była adresowana ściśle do dzieciaków z Vestlandet a powód takiej "misyjnej" twórczości można znaleźć już w tytule (w treści oczywiście tym bardziej) wskazanego wyżej wywiadu. NB. w którymś z ostatnich wywiadów (norweskich) MP zapowiedziała że zaczyna pisać trzecią powieść. A na razie, powieść dla dzieci bardzo podobną w duchu do obu dotąd wydanych powieści MP, tylko bardziej "chłopacką", opublikował jej szkolny kolega Christian Wiik-Gjerde.
Tu odsyłacz do próbki:
https://issuu.com/detnorskesamlaget/docs/jakta_p___firkl__veren
Oczywiście po norwesku (zapowiadany jest jak na razie przekład niemiecki). Może jednak któreś z polskich wydawnictw się skusi?

Bazyl pisze...

@poza rozkładem Sama piszesz: "Tonja łobuziara" i w tym jest chyba zawarta odpowiedź na pytanie :) W najbliższym otoczeniu łobuziar nie stwierdzam, choć kto je tam wie, te ułożone, małe kobietki, z którymi kumplują moi synowie :P
@Anonimowy Miejmy zatem nadzieję, że a) pani Parr wróci na łono literatury dziecięcej, b) ktoś dostrzeże pana Christiana (wierzę na słowo, że warto, bo co jak co, ale norweski nie jest moją silną stroną :P). Ja z kolei żałuję, że w Polsce nie wydaje się Timo Parveli (?), przy którego dwóch wydanych w Polsce książkach pękaliśmy z chłopakami ze śmiechu :)

poza rozkładem pisze...

Anonimowy (lub Anonimowa:)
BARDZO dziękuję za możliwość czerpania "ze źródła" - za wszystkie informacje.
Będę korzystać!

Anonimowy pisze...

Na marginesie tej dyskusji jeszcze jedno spostrzeżenie:

Dlaczego to nie szwedzcy autorzy kontynuują tradycję tego nurtu twórczości Astrid Lindgren który reprezentują "Dzieci z Bullerbyn", "Emil" czy "Madika"? Dlaczego pałeczkę przejęli młodzi pisarze z norweskiego Vestlandet, piszący w języku nynorsk? Dlaczego właśnie oni jawnie deklarują, że Astrid Lindgren jest ich idolką i mistrzynią?

Wydaje mi się, że odpowiedź na te pytania tkwi w specyfice językowej Norwegii. Większość małych czytelników w całej Europie mieszka obecnie w wielkich miastach. Moja siostra, bibliotekarka w jednej z warszawskich szkół zauważyła, że "Dzieci z Bullerbyn", do niedawna absolutny pewniak, obecnie zaczynają tracić popularność. Po prostu, opisywany tam świat coraz bardziej rozmija się z osobistym doświadczeniem współczesnych kilkulatków, dla których informacja, że mleko pochodzi od krowy, staje się powoli czymś na kształt sensacji... Tymczasem Norwegia jest krajem dwujęzycznym, są dwa literackie języki norweskie, różniące się między sobą niemal w tym samym stopniu co każdy z nich z osobna od innych języków skandynawskich. Dominujący bokmål (używany w piśmie przez 7/8 populacji) panuje niepodzielnie w wielkich miastach i w gęsto, jak na Norwegię, zaludnionych okolicach Oslo, również na wschodzie i pólnocy kraju, gdzie miejscowe dialekty różnią się znacznie od standardów literackich, bokmål mający, jako "stołeczny" wyższy prestiż, wygrywa. Ostoją nynorsk (co ósmy Norweg) jest Vestlandet i górskie wnętrze kraju, ale zasięg tego standardu zatrzymuje się na rogatkach dużych miast, takich jak Bergen, czy Aalesund. Zatem dla dziecka, dla którego nynorsk jest zasadniczym medium edukacji szkolnej (w Norwegii ok. 80 tys.), świat taki, jaki w swych powieściach opisują Maria Parr, czy Christian Wiik-Gjerde jest środowiskiem naturalnym. Piszącym dla dzieci pisarzom bokmål, jak choćby Jo Nesbø (seria o dr. Proktorze, Lisie i Bulku, mocno anarchistyczna zresztą) do tego wywodzącego się z twórczości AL nurtu jest całkiem naturalnie znacznie dalej, bo też i dalej jest ich wielkomiejskim czytelnikom do charakterystycznego dla tego nurtu świata.

O jakości "Tonji" świadczy między innymi i to, że chociaż że osadzona w wiejskim świecie i napisana w nynorsk (w Norwegii nie ma zwyczaju tłumaczenia książek z norweskiego na norweski a od maturzysty oczekuje się znajomości obu standardów), który dzieciaki z Oslo uważają zazwyczaj za szkolną zmorę, mimo to zdobyła licznych entuzjastów także wśród małych czytelników z wielkich miast.

poza rozkładem pisze...

Bardzo ciekawe!
Nie miałam pojęcia o "dwujęzyczności" Norwegii...

Co do "Dzieci z Bullerbyn" - mam wrażenie, że problemem może być także czas, kiedy są one lekturą w SP (zwykle 3 klasa). Według mnie to za późno... U nas, "domowo" apogeum fascynacji tym światem przypadł na długo wcześniej...
Może wynika to z tego, że jednak dzieci w innym tempie dojrzewają i inne problemy są istotniejsze dla 9/8-latków?

Do tego jeszcze jedno: zachwyt dla świata przepełnionego wolnością jest obcy często współczesnym dzieciom, które tej wolności wcale nie chcą.... Samotny - kilkugodzinny powrót do domu? Albo niemożliwy (bo rodzice wykupili abonament SMS-owych powiadomień "wyszedł ze szkoły - dotarł do domu"). Albo wcale nie pożądany - przecież wygodniej jest zostać dowiezionym - odebranym samochodem z "prywatnym" - rodzicielskim kierowcą...
Chyba mniej chodzi o "krowy" i "pielenie" albo wyprawę "na raki"...

Anonimowy pisze...

"zachwyt dla świata przepełnionego wolnością jest obcy często współczesnym dzieciom, które tej wolności wcale nie chcą..."

A pewna blogująca dziewczynka (http://krolestwo-ksiazek.blogspot.com/2013/11/tonja-z-glimmerdalen-maria-parr.html)swoją recenzję "Tonji" kończy tak:
"Koszmarnie zazdroszczę Tonji - bo też chciałabym mieszkać w takiej wiosce i mieć tyle swobody."
Więc może nie wszystkie współczesne dzieci nie chcą tej wolności?

poza rozkładem pisze...

Napisałam "często" nie "zawsze" :)

Zdaję sobie sprawę, że wszelkie uogólnienia są niebezpieczne. Moje wnioski wynikają z obserwacji uczniów SP - rówieśników moich dzieci. Nie zawsze, nie wszędzie, nie każdy...
Ale ile dzieci zdaje sobie sprawę, że malownicza wolność to także niedogodności?

Anonimowy pisze...

Tu odsyłacz do blogu, którego autorka (ironicznie i trochę dla hecy) analizuje "Dzieci z Bullerbyn" z punktu widzenia współczesnego, "halikopterowego" rodzicielstwa:
anek7.blogspot.com/2014/10/patologia-po-szwedzku.html

poza rozkładem pisze...

Totalna patologia! ;)
"Nasze" dzisiejsze podejście do dziecka - "dobra", w które się inwestuje...

PS. Dziś w szkole byłam świadkiem "próby) dyskusji 7/8-latka z rodzicem o własny klucz (do domu). Próba wywalczenia sobie (jednak) wolności...

Bazyl pisze...

@Anonimowy A skoro już jesteśmy przy Jo Nesbo i jego proszkach pierdzioszkach, to czy w ogóle warto? Czy ta seria stoi w totalnej opozycji do tego o czym pisze się w nynorsk? Bo przyznam szczerze, do tej pory chodzę dookoła półki z Proktorem i nie mogę się przekonać do sięgnięcia :)

Magda pisze...

W klasie mojego syna (I klasa, dzieci 6 i 7 letnie) nauczycielka czytała fragmenty Dzieci z Bullerbyn i oglądała z dziećmi ekranizacje. Po wysłuchaniu, obejrzeniu filmu i wspólnych dyskusjach (przez cały czas zainteresowane) dzieci zgodnie orzekły, że zamieniłyby się z dziećmi z Bullerbyn (nawet za koszt tabletow, gier itp), bo: łączy je WSPÓLNA ZABAWA, POCZUCIE WIĘZI, prawdziwe, odczuwalne RAZEM.

Myślę, że największą pułapką/plagą obecnego życia jest jego (skrywana) osobność.

/Nie macie pojęcia, jak się cieszę, że mój syn ma taką Nauczycielkę!/

Anonimowy pisze...

A miałeś to w rękach i zaglądałeś do środka, czy tylko opinie w necie, okładka i postawa w stylu "i chciałabym i boję się"?

Bazyl pisze...

W zasadzie nic o niej nie wiem, ale wiem jaki kierunek podpowiada mi tytuł pierwszej części. Tylko jak się ma do oryginału? :)

poza rozkładem pisze...

Ja wiem troszkę więcej, czytałam I tom i dlatego trzymam się z daleka ;) ale dzieci wręcz przeciwnie...

Anonimowy pisze...

@ Bazyl

"Czy ta seria stoi w totalnej opozycji do tego o czym pisze się w nynorsk?"

Jak wyżej napisałem, czytelnicy nynorsk żyją w środowisku wiejsko-miasteczkowym, czytelnicy bokmål również, a zwłaszcza w środowisku wielkomiejskim, a to ustawia też i twórczość autorów.

Czy ta seria stoi w totalnej opozycji? totalnej to nie... Ale oczywiście styl jest inny. Nie wszystkie tomy tej serii miałem w ręku, wypowiadać się mogę o pierwszym (też zresztą powierzchownie tylko przewampirowanym)*. Takie tam realistic fantasy o cokolwiek turpistycznej estetyce. Oczywiście, środowisko jest miejskie (Oslo), akcja cokolwiek zwariowana z kryminalną intrygą (spisek mający pozbawić święto narodowe prochu do salutu armatniego) jawnie i zamierzenie jadącą po bandzie, gigantycznym wężem (anakondą) w kanałach itp. itp. I oczywiście poczucie humoru miejscami wychodkowe (choćby finałowa scena ze świątecznym salutem). Ale poza tym walory moralne bez zarzutu (pochwała przyjaźni, chciwy bogacz i jego synowie-chuligani przykładnie pokarani) bohaterowie z którymi czytelnik ma się zaprzyjaźnić sympatyczni etc. a rzecz napisana jest zręcznie i czyta się lekko. Kolejne tomy, jak czytałem w recenzjach, mają akcję jeszcze bardziej odjechaną. Chłopakom może się podobać (oczywiście, mimo że z upodobaniem czytuję "rozmowy (nie)kontrolowane", nie mnie wyrokować o ich gustach), a czy Tato uzna za stosowne dla nich, czy nie, to już Tato musi sam zdecydować (po osobistym przejrzeniu paru próbek tekstu z różnych miejsc). Jak się spodoba, to bierz, a jeśli i po tej próbie nadal będziesz do tego podchodził jak pies do jeża, to nie.

*wampir księgarski: ktoś to przychodzi do księgarni, czyta, i… nie kupuje.

Bazyl pisze...

Całe szczęście bibliotekę mam rzut burakiem od biurka, przy którym pracuję :) Pójdę, bibliotecznie przewampiruję, a potem zabiorę do domu i zbadam na żywej tkance. Albo nie zabiorę i nie zbadam :P
PS. Czytasz "Rozmowy ..."? Miło mi :D

Anonimowy pisze...

@Bazyl & poza rozkładem:
Tak jeszcze z trochę innej beczki, za to ściśle w temacie (choć odnosi się to do waszej dyskusji na blogu Bazyla 2 lata temu):

Myślę, że o cierpliwości i wyrozumiałości Sigurda bardziej niż noc którą jego córka spędziła przed drzwiami Heidi świadczy to co działo się dzień czy dwa wcześniej, gdy dziecko narozrabiało gorzej niż pijany zajączek (a w dodatku, jak sądzę, musiały wyjść na wierzch długi Tonji względem linii żeglugowej). Śmiem sądzić że w podobnej sytuacji mało który polski rodzic powstrzymałby się przed ukaraniem, a tu mamy ojca, który raczej udziela przeżywającemu swą klęskę dziecku psychicznego wsparcia... I nie sądzę że było to spowodowane lękiem przed BV...

poza rozkładem pisze...

Ha! Nic się nie ukryje... Po kolejnej lekturze Tonji obstaję przy swoim podziwie dla (jednak) tego koca i termosu pod drzwiami...
Pierwsze (hmm takie przynajmniej mam o sobie mniemanie) przeżyłabym (i dziecko też ;) Z drugim miałabym problem - bo chodzi o starcie dziecka i dorosłej kobiety...

Anonimowy pisze...

Tu jeszcze link dla Bazyla, do bloga na którym jest recenzja z 3 tomów serii Jo Nesbø o dr. Proktorze, Lisie i Bulku:
http://nieparyz.blogspot.com/2013/01/jo-nesbo-dla-dzieci.html

Bazyl pisze...

Chyba nawet czytałem notkę na Nieparyżu, ale nie zostałem przekonany. "Bo w powieści Nesbo sporo jest wulgarności. Grubych żartów prosto z trzewi." i choć chwilę później jest wyjaśnienie po co to i na co to, to ja wiem, że chłopaki zafiksują się na tej warstwie i tyle :P

poza rozkładem pisze...

Eee, przeczytaj sam. I oceń.
Później (jak sądzę) i tak pewnie dorwą. O dziwo - w szkole...

Bazyl pisze...

Najlepsza opcja. I obawiam się, że zbyt dużą wiarę pokładasz w szkolnych bibliotekach, czy szkole jako takiej :P A na własnych półkach Nesbo nie posiadamy :)

poza rozkładem pisze...

To nie wiara, a wnioski z rzeczywistości.
W "naszej" szkole Nesbo był czytany na świetlicy (wybrany przez nauczycielkę!); moje dziecię pożyczyło właśnie ze szkoły kolejne części...

Bazyl pisze...

Wypada jedynie pogratulować rzeczywistości. Nasza zaściankowa jednak trochę odstaje :) Całe szczęście mamy wcale ładnie zaopatrzoną GBP i czerpiemy pełnymi garściami :)

Anonimowy pisze...

Dla miłośników prozy MP informacja istotna:
"Dwie Siostry" wznowiły "Gofrowe Serce", czy raczej,zważywszy że I wydanie było dziełem NK, wypuściły własną edycję (ilustrowaną!)

Anonimowy pisze...

Uzupełnienie do poprzedniego:
ponieważ GS zapowiadane jest w necie, jak na razie, tylko przez Platon24, zasięgnąłem informacji u źródła, tj. w księgarni Dwóch Sióstr pod Mostem Poniatowskiego w Warszawie*. W myśl tejże: 1. Książka ukaże się w maju; 2. ilustracje pochodzą (podobnie jak w "Tonji") z wydania belgijskiego (wydanie NK było bez obrazków).

---
*Żeby nie było, że stroję sobie żarty: księgarnia mieści się w suterenie kamienicy na rogu 3 Maja i Wybrzeża Kościuszkowskiego; most jest tuż obok.

Bazyl pisze...

Kurczę, przekopałem ichniejszą stronę i nigdzie nie znalazłem info. Czyżby przeciek kontrolowany ;) Ale dobrze wiedzieć. Jakby tak jeszcze DS wydały wspomnianego Parvelę, to już by był cud, mniód i orzechi :D

poza rozkładem pisze...

To teraz już wszystko wiadomo :)
"Anonimowy" wielkie dzięki za najświeższe wieści!

Anonimowy pisze...

@Bazyl
Zaproponuj im. Skoro weszły w posiadanie prawa do "Gofrowego..." które przedtem miała NK, to może i z Ellą ta sztuczka się uda... Zwłaszcza, że syn J. Jędryas (współwłaścicielki DS) któremu podobało się "Gofrowe..." był też i fanem Elli*.

---
*Teste: http://ryms.pl/artykul_szczegoly/113/index.html

Bazyl pisze...

Kurczę, jaka szkoda, że nie przeczytałem tego wywiadu przed krótką rozmową, jaką miałem okazję odbyć z panią Jadwigą podczas TK w Krakowie. Może udałoby się zasiać ziarno i zebrać plon zanim nasi synowie wyrosną z wieku fanów Elli :D Z drugiej strony mam cztery dychy na karku, a też mi się podobało i jeszcze kiedyś sobie wypożyczę, bo ceny na alle zaporowe :)

Anonimowy pisze...

No to jeszcze na Wielkanoc:
Cytowana w "Tonji" pieśń wielkanocna, po norwesku z wyłożeniem treści poszczególnych zwrotek:

Påskemorgen slukker sorgen,
slukker sorgen til evig tid;
den har oss givet lyset og livet,
lyset og livet i dagning blid.
Påskemorgen slukker sorgen,
slukker sorgen til evig tid.
(Wielkanocny poranek kończy smutki na wieki, dał nam światło i życie o brzasku dnia.)

Redningsmannen er oppstanden,
er oppstanden i morgengry!
Helvede greder, himlen seg gleder,
himlen seg gleder med lovsang ny.
Redningsmannen er oppstanden,
er oppstanden i morgengry!
(Zbawiciel powstał o szarym świcie, piekło się smuci a niebo raduje nową pieśnią chwały.)

Sangen toner, vår forsoner,
vår forsoner til evig pris;
han ville bløde for oss å møte,
for oss å møte i Paradis.
Sangen toner, vår forsoner,
vår forsoner til evig pris.
(Pieśń niech dźwięczy, nasz odkupiciel ku wiecznej nagrodzie oddał krew aby nas spotkać w Raju.)

Bøtt er brøden, død er døden,
død er døden som syndens sold!
Nå ligger graven midt i gudshaven,
midt i gudghaven i Jesu vold.
Bøtt er brøden, død er døden,
død er døden som syndens sold!
(Naprawiona jest wina, martwa śmierć, którą grzech sprawił. Dziś grób znajduje się pośród bożego ogrodu, dzięki męce Jezusa.)

Mørket greder, englekleder,
englekleder de er som lyn.
Om enn bedrøvet smiler dog støvet,
smiler dog støvet ved englesyn.
Mørket greder, englekleder,
englekleder de er som lyn.
(Ciemność się smuci, szaty anielskie są jak błyskawica. Nareszcie smętny proch raduje się anielskim widokiem.)

Se, i skarer opp vi farer,
opp vi farer fra grav i sky.
Tungene gløder, Herren vi møter,
Herren vi møter med lovsang på ny.
Se, i skarer opp vi farer,
opp vi farer fra grav i sky.
(Spójrzcie, oto tłumnie wznosimy się z grobu w niebiosa. Języki radują się gdy spotykamy Pana z nową pieśnią chwały.)

Tekst: N.F.S Grundtvig; melodia: Ludvig M. Lindeman

Anonimowy pisze...

Nie wiem, czy Bazyl jeszcze tu zajrzy, wszak to artykuł sprzed roku, ale jeśli tak, to mam dla niego wiadomość: trzecia powieść Marii Parr ma się ukazać w lecie tego roku (oczywiście w Norwegii). Z tego, co donoszą strony internetowe norweskiej prasy, książka ma mieć tytuł "Bramkarz i morze" (norw.: "Keeperen og havet"), luźno nawiązywać do "Gofrowego serca" i być adresowana do dzieci w wieku 9-12 lat, czyli nieznacznie starszych niż "Tonja". Sądzę, że wydawnictwo zamieści próbkę w internecie (np. dwa pierwsze rozdziały - zwykle tak robi). jeśli p. Aneta Haldorsen (tłumaczka) i "Dwie Siostry" odpowiednio się pospieszą, to może młodszy syn Bazyla się jeszcze załapie...