22 lutego 2011

"Lenka" - pocieszeniem dla "Innych"?




Lenka przyszła na świat w piękną, majową noc, przy pełni księżyca. 
Kto wie, może to właśnie dlatego była tak śliczna i okrąglutka jak księżyc w pełni?

Lenka ma prawie wszystko, co dzieciom potrzeba do szczęścia, a może nawet nieco za dużo? Kochających rodziców, swoją pasją, ciepło i akceptację. Brak jej jednak przyjaciół. Rodzice bardzo kochają Lenkę, tak bardzo, że chcieli jej przychylić nieba. Może stąd na pierwszej ilustracji, na której widzimy Lenkę, wygląda ona smutna przez okno, a tuż obok wśród mnogości jej rysunków stoją słodkie ciasteczka? 

Lenka jest gruba, tak przynajmniej o sobie myśli. Tak się czuje, kiedy jest wyśmiewana przez wszystkich. Nie chce wychodzić na dwór, nie chce się narażać się na docinki. Woli siedzieć w domu, rysować. 

Pewnego dnia mama jednak "wygania" Lenkę na dwór. Przy okazji marginalizując chyba obawy Lenki, jej smutki i problemy. 

Lenka wcale nie miała ochoty przerywać rysowania, ale co robić? Skoro mama tak każe... 
No więc odłożyła kredki.

Lenka musi sama zmierzyć się na podwórku ze swymi obawami, nieprzychylnymi dziewczynkami i ich docinkami. Próbuje nawiązać jakiś kontakt, rozpocząć zabawę. Jednak spotyka się z ogromnym dystansem, odrzuceniem i okrucieństwem potencjalnych koleżanek. 
Tekst opowiadania Katalin Szegedi (lub jego tłumaczenie) nieco infantylnie i sztucznie traktuje próby zbliżenia się Lenki i odepchnięcie jej przez bawiące się na podwórku dziewczynki. Brak w tych dialogach jakiejś lekkości, która dodałaby narracji nieco uczuć, którymi chyba przepełnione jest Lenka...

Ilustracje Katalin Szegedi sugerują już samą kolorystyką, że główna bohaterka - krągła plama czerwieni to figura emocji, miłości (bezwarunkowej?) do świata, a on - sam pogrążony jest w tonacjach szarości, beżu podkładu (tektury falistej), na której zostały namalowane ilustracje. 

Obraz lepiej niż sama narracja pokazuje dystans, jaki dzieli Lenkę od innych dzieci, jej samotność i wycofanie. Dziewczynka, zrezygnowana po kilku próbach, nie podejmuje kolejnej, widząc chłopca jadącego na hulajnodze. Jednak niespodziewanie, to pomiędzy nimi nawiązuje się nić porozumienia.

Opowiadanie o "grubej" Lence, dość banalne w koncepcji narracji, zyskuje nieco głębi dzięki urokliwym ilustracjom Katalin Szegedi.  Momentami nadaje opowieści nawet nieco innej wymowy, niż proste, nieco dydaktyczne przesłanie zrozumienia dla inności.

Skontrastowanie "czerwonej" Lenki z szarym czy czarno-białym światem innych dziewczynek sugeruje, że to jej świat jest ciekawszy i piękniejszy. Palko, chłopiec - okularnik, z którym się zaprzyjaźnia, również oznaczony jest plamą czerwieni, podobnie jak i dom Lenki oraz jej rysunki (czerwono-czarne).
"Inność" się więc przyciąga, odnajdując w sobie wsparcie, na przekór całemu światu.

Historia Lenki z założenia ma być wsparciem dla dzieci, które cierpią z powodu swojej odmienności. Być może - kroplą otuchy. Wskazaniem, że warto "być sobą". I tak ktoś nami się zainteresuje...Obok tego książka Katalin Szegedi ma zawierać subtelne dydaktyczne przesłanie -  trzeba być otwartym na "innych" i akceptować ich odmienność. Tylko czy faktycznie tak jest?

Dzieci, które odnajdują się w swojej wspólnocie wcale nie przejawiają zainteresowania Lenką, a przykrość, którą jej wyrządzają pozostawiona zostaje bez żadnej konsekwencji. Być może wystarczającą "karą" jest to, że są pogrążone w swym "szarym świecie", co sugerują ilustracje? Nie wiem czy pod powierzchnią pozytywnego zakończenia kryje się równie pozytywne głębsze przesłanie - czy "inny" może nawiązać nić porozumienia tylko z "innym"? Czy swoją wartość możemy jedynie dostrzec w relacji z drugiem człowiekiem? Dlaczego Lenka nie ma szans na wejście we wspólnotę "dziewczyńskości"? Czy tylko dlatego, że nie spełnia pewnych "kanonów piękna"? Czemu odnajduje się tylko w indywidualnej relacji z chłopcem-okularnikiem?

Na pewno warta uwagi jej ta podskórna intencja - zachęta do wyjścia z "kolorowego", bezpiecznego domu, do świata, z którym i tak każdemu "innemu" przyjdzie się zmierzyć.
Jednak cała opowieść Katalin Szegedi - tak tekstowa, jak i obrazowa - pomimo swojego uroku, jest w pewnym sensie powierzchowna. I jest, według mnie, zbyt prostym pocieszeniem dla "Innych".  Ale to może kwestia doświadczeń...


Dziękuję Wydawnictwu Namas za udostępnienie książki
Ilustracji niestety nie można zobaczyć -  zostały usunięte na żądanie wydawnictwa. 

"Lenka" Katalin Szegedi. Wydawnictwo Namas, Poznań 2010.

Brak komentarzy: