14 października 2010

Matka Polka?

- Jak będę duża, będę mamą.
- A co taka mama robi?
- Piecze ciasto, gotuje zupkę...I dzieci kąpie.
- I coś jeszcze?
- no sprząta...
- A co ma z życia? Jakieś przyjemności?
- No CIASTO MA Z ŻYCIA...

                                               Z rozmów z trzylatką


Przewrotna, zaskakująca, zabawna, momentami przerażająca wysoko stawianą poprzeczką wszystkim matkom - "Matka Polka" Zuzanny Orlińskiej. Absolutnie nie o pieczeniu ciast, gotowaniu zupek, sprzątaniu...




Odsłonię rąbek tajemnicy - Matka Polka nie jest "TĄ" Matką - Polką, a matką swego syna Apolinarego czyli Polka. Jest dziwna. Duża. Ruda. Z łobuzersko-kpiącym podejściem do świata. Pomysłowa i niezwykła. Serwująca herbatkę z wielokropka na rozbudzoną wyobraźnię... Na swój sposób urocza, na pewno fascynująca.


Książka Zuzanny Orlińskiej w dość przewrotny sposób pokazuje różne oblicza matki Polka, która nie jest "jedną z wielu", a raczej pewnym wzorcem, spełnieniem marzeń dziecka, wierną towarzyszką wielkiej podróży przez dzieciństwo, z której tak często rodzice się wycofują
Matka Polka przemierza ze swym synem lochy i labirynty, a po studiach z potworystyki (!) potrafi dogadać się z monstrum z gry komputerowej.  Wykazuje niezwykłe zrozumienie dla ciężkiej sytuacji potworów zamieszkujących gry, a nawet organizuje im dużo wdzięczniejszą pracę niż krwawa strzelanina. Bo matka Polka nie poucza, nie zakazuje, nie moralizuje wprost. Jest erupcją pomysłowości i zaangażowaną towarzyszką swego syna. 
Jak można się domyśleć, boryka się z problemami finansowymi lub raczej przedkłada własną pomysłowość (niezwyklą!) nad zasypywanie dziecka zabawkami i różnymi atrakcjami. 

Jest pogromczynią rozjuszonego nosorożca, kapitanem pirackiego statku  i organizatorką bitwy morskiej na warzywa kontra pączki i ptysie.



Pokochałam "Matkę Polkę" za dowcip. Za przewrotny humor, z odrobiną uszczypliwości wobec rodzicielskich zasad: dzieciństwo bez słodyczy, które pozostawia trwały uraz czy   wobec uczynienia z dzieci  "maskotek": ach, te dziewczyny, które uwielbiają różowe pantofelki zapinane na sprzączki w kształcie motylków!. 
Urocza i inteligentna jest kpina z popkulturowych schematów - z Mikołaja z reklamy Coca-coli, z gospodyni  idealnej wprost z reklam TV  czyli dziwożony telewizyjnej inaczej zwanej telestrzygą reklamową.


Fantastyka miesza się tutaj z bystrym zmysłem obserwacji "zzaokiennej" współczesności, satyra i kpina z subtelnym dydaktyzmem, a może raczej pewnym przesłaniem ideologicznym. Tytułowa bohaterka książki Zuzanny Orlińskiej to matka-polka na opak. Nie podsuwa pod nos kanapek, nie jest wiecznie zajęta sprzątaniem czy robieniem zakupów. Pochyla się ze zrozumieniem nad synem i współtowarzyszy mu w wielkiej przygodzie "bycia dzieckiem". 


W "Matce Polka" jest i powaga - bunt Polka i rozczarowanie, że jednak matka nie jest wszechmocna, i jak sama się przyznaje ze smutkiem - na świecie jest tyle nieszczęść, a ja potrafię zrobić tylko kilka błahych sztuczek
Apolinary odkrywa pewnego pechowego dnia, to, przed czym kiedyś stanie każde naszej dziecko - rodzic jest zwyczajnym człowiekiem, nie jest wszechmocny, ma słabości...
W mojej ulubionej opowieści, kończącej tom, matka Polka staje się zwyczajna, jak zwykła mama. Przestaje być superbohaterką i herosem, ma kryzys, kiedy przestaje wierzyc w swą czarodziejską siłę wyobraźni i traci swą moc.
Piękna, metaforyczna opowieść o sile i mocy, o przemijaniu, smutku, śmierci, tęsknocie i tym, co niedopowiedziane. O tym, że i dziecko może stać się naszym bohaterem, walcząc ze staruszką o spojrzeniu zimnym jak lód.
Polek obserwuje jak w dziwnym ogrodzie,  staruszka w płaszczu koloru letniego wieczoru rozczesuje włosy matki,  wyczesując z niej życie.  Kim jest staruszka? Nie jest to dopowiedziane, może to wszechogarniający smutek, może starość, śmierć, może pogodzenie się - poddanie się losowi... Tajemnicza postać z opuszczonego domu czekała długo na matkę Polka. Czekała na nią, aż ogarnie ją zwątpienie, strach, bezradność - wszystko co i nam się przytrafia. 
Jednak z usypiających objęć staruszki wyrywa ją Polek. Walczą obydwoje, wspierając się dzielnie, odpędzając precz zwątpienie i strach, tęsknotę za tym, co już nie wróci i zmęczenie. Walczą razem  i wygrywają - Polek chwyta drżącą dłoń matki i wracają do domu, do ojca Polka, który też nie jest takim sobie zwykłym ojcem.


"Matka Polka" zaskakuje. Łączy różne konwencje, pomysły, spojrzenie na świat i sposób opowiadania o nim. W niezwykle sprawny sposób, z wartkim rytmem opowieści. Zastanawia mnie czy nie jest to opowieść raczej dla rodziców, a właściwie matek... Na pewno książka Zuzanny Orlińskiej wpisuje się w nurt współczesnej literatury z dwoma adresatami - czym innym będzie dla dorosłych, czym innym - dla dziecka. Wydaje mi się, że to pozycja co najmniej dla sześciolatka, a żeby wyłapać niuanse i dowcip trzeba tych lat mieć troszkę więcej. Zresztą sugerują to same proporcje: tekst - i pełniące poboczną rolę ilustracje (których autorką jest Zuzanna Orlińska). 


Opowiem wam o matce Polce - to pierwsze zdanie z książki. Wszystkie historie są dość przewrotną opowieścią o roli, którą pełni matka, o matce, widzianej z perspektywy dziecka, o matce, która mówi: wystarczy użyć wyobraźni... i wyczarowuje świat, o matce, która jedynie w przebłyskach staje się kimś innym - na drobną chwilę zajęta swoją pracą czy widzianą w relacji z mężem. O matce, która nigdy nie  odsłania swego imienia...


Matka Polka, Zuzanna Orlińska, wyd. Akapit Press, Łódź 2010.

Brak komentarzy: